Pewien procent ziemian po prostu znika, co okazuje się pierwszym stage'm biblijnej apokalipsy. Wiedza o czekających mękach zapowiadanych przez księgę jednak nie powstrzymuje Nicolasa przed próbą ratowania z katastrofy lotniczej bandy grzeszników (łącznie z samym sobą), których czeka coś o wiele gorszego niż śmierć. Mądre, nie? Mało tego, bo "kochaj bliźniego swego" niesione frywolnie przez kartki biblii polega przecież na tym by wszystkich przed śmiercią torturować przez wiele lat... Oto cały miłosierny i nakazujący przebaczać bóg; ale to już na boku, bo przecież odpowiedzią na każdy argument jest zawsze "niezbadane są wyroki boskie". W każdym razie "Czasy ostateczne: Pozostawieni" to kolejny dowód na to, że w ostatnich latach Nicolas Cage gra tylko w chłamie.