Cóż za bezczelna zrzynka z "This is the end". Totalnie ta sama sytuacja, tylko tutaj nudniejsze wykonanie, nudniejsze okoliczności. Tak sobie myślę, że mogli dać Cage'owi jakieś cameo w "This is the end" nawet obok Tattuma, na pewno by się sprawdził.
Z drugiej strony tutaj nawet jakby w finale pojawił się demon z wielkim kut**asem i zniszczył ten samolot, to wciąż byłby kiepski film.
A tak na poważnie "This is the end" o wiele lepsze jest ze swoim przekazem, racjonalnie i sensownie propaguje ideę przyjaźni i wybaczania sobie, oraz tego że czynienia dobra ma sens. Film z Franco i Rogenem ma o niebo mocniejszy przekaz i jest ogólnie inteligentniejszy.