Nie będę kłamał. Film ten skusił mnie swoim wielkim budżetem i swoimi wielkimi rankingami popularności. Jednak moje zainteresowanie zniknęło już przy samym intro filmowym pokazującym historię o jakiś staroegipskich Jaj Fabergé, a dalej było już tylko gorzej.
Fabuła całego filmu brzmi jak opis odcinka kreskówki dla małych dzieci (nawet "Szybcy i Wściekli" mają lepiej poprowadzoną historię), sceny akcji nie przykuwają uwagi, zaś powtarzające się zawiłe zwroty akcji budzą raczej zażenowanie niż zaciekawienie. Obsada, która miała stanowić największy atut tego filmu, również zdaje się obśmiewać ten film. Bohaterowie filmu zachowują się w sposób sztuczny, infantylny, frywolny a czasem nawet naiwny czy nielogiczny, przez co stają się zupełnie nielubiani.
Dodajmy do tego okropne dialogi i towarzyszące im podteksty, stereotypy narodowościowe, nachalne pokazywanie nowinek technologicznych (jakby miał to być jakiś product-placement) oraz wszechobecny kicz, a wyjdzie pozbawiony klasy maszkaron, który nie miałby szans nawet z Batmanem z lat 60. (on przynajmniej umiał rozbawić swoim kiczem i kreskówkowymi sytuacjami).
To naprawdę uwłaczające, że takie filmidło zatrudniło tak sławne osobistości jak Dwain "The Rock" Johnson, Ryan Reynolds czy Gal Ganot (na co chyba poszłoa większość z 200 milionów dolarów budżetu). Miejmy nadzieję, że szybko o nim zapomnimy.