Okazuje się, że świetne zdjęcia i dobre, a chwilami nawet bardzo dobre aktorstwo (Woronowicz...), nie wystarczą i nie są w stanie przesłonić niedostatków scenariusza i reżyserii. W ten sposób materiał na interesujący, a może nawet wybitny film, pozostał jedynie materiałem. To, co razi, to brak pogłębionej psychologii postaci, urwane w połowie sceny i - przede wszystkim - pozostawienie domysłowi widza przyczyn postępowania głównego bohatera. Obraz Koszałki zamiast wciągać - męczy i nuży.