Czy tylko ja miałem wrażenie, że jednak Molly nie przeżyła? Nie było już alarmów w drzwiach, ale nadal stał stolik na którym przez 4 miesiące leżały niedokończone puzzle? Ja raczej odebrałem to tak, że matka w końcu weszła do garażu, znalazła ostatni puzel i pogodziła się z tym, że już nie zobaczy swojej córki, bo ona odeszła i zawsze będzie brakowało w jej życiu tego jednego kawałka... Sam tytuł filmu wskazuje, że to były 4 dobre dni, które de facto takimi nie były. Jednak w perspektywie śmierci córki, te były najlepsze...
Tez tak mysle, ze umarla. Wygladala za dobrze, bardziej przypominala dawna Molly, ktora jeszcze nie zaczela brac. Sama matka siedziala przy tym biurku dosyc przybita, a Molly wygladala bardziej jak jej wyobrazenie - to jak, chciala ja zapamietac. Biorac pod uwage taki koniec, jest to tragiczne, nie potrafie sobie wyobrazic poczucia winy matki :(