Film jest naprawdę niezły. Fabuła jest sprawnie i w miarę sensownie sklecona. Argento sprytnie gubi tropy prowadząc widza na manowce, który do końca nie wie kto jest mordercą. Jednocześnie reżyser rozwija w tym obrazie swój autorski styl - to w "Czterech muchach..." pojawiają się charakterystyczne ujęcia kamery, które są znakiem rozpoznawczym "Profondo rosso" czy "Suspirii" (znawcy Argento wiedzą o co mi chodzi). Dla koneserów twórczości Włocha - rzecz obowiązkowa. Dla innych - historia prawdopodobnie wyda się zbyt naiwna i staroświecka.
P.S. Dla mnie osobiście duży plus za postać prywatnego detektywa. Rozbroił mnie całkowicie ;)