Młody malarz Jacques przypadkowo ratuje przed samobójstwem tajemniczą Marthe. Na tym samym moście, z którego dziewczyna chciała skoczyć, przez cztery noce będą spotykać się i wzajemnie poznawać. Czy na rodzącym się między nimi uczuciu stanie były ukochany Marthe? Czy te cztery noce mogą mieć szczęśliwe zakończenie?
On - młody, utalentowany, spragniony prawdziwej miłości. Ona - skrzywdzona, zaplątana w sieci własnych przekonań i uczuć - do ukochanego, przez którego chciała zakończyć życie, do Jacquesa, który jej to życie zwraca... I swego wybawiciela, dziewczyna także wkrótce nieświadomie oplecie siecią złudnego zauroczenia, zrodzonego z samotności - siecią pocałunków, pieszczot i czczych obietnic. Bresson, w zmysłowej ciszy, przetykanej jedynie pięknymi nutami bossa-novy (?) tworzy intymne studium kilku nocy, które na zawsze zmieniają życie głównych bohaterów. We wspaniałej scenerii Paryża, w niesamowitej palecie barw. I chciałoby się, żeby te cztery noce trwały jeszcze dłużej, nawet jeśli ich finał nie pozostawia złudzeń... A może właśnie to jest w nich najpiękniejsze? Krótkie, ale bogate w najgłębsze doznania. Smutne i melancholijne, ale dzięki temu prawdziwe i jakże uniwersalne. Dla każdego. A może i o każdym. 8/10.