Uwaga! To jest temat, w którym swoje opinie na temat tego filmu będą
wyrażać uczestnicy naszej „Zabawy Filmowej 2008”.
Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj:
http://www.filmweb.pl/blog/entry/455665/ZABAWA+FILMOWA+2008.html
Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile
widziane.
---
Uwaga, poniższe komentarze mogą zawierać spojlery zdradzające treść
filmu!
NIESKOŃCZONA GROZA CZYSTEJ KARTKI
„Gdyby pisarze wiedzieli czyje usta będą wypluwać ich słowa, odcinaliby sobie ręce. (...) Wierzy pan w Boga? Wszak On jest Wielkim Pisarzem. Gdyby On przejmował się miernotami, które roszczą sobie prawa do Jego dzieł, musiałby porzucić zbyt wiele planów. Łatwo jest wierzyć w Boga. Wierzyłem w Niego nie raz. Ale wyznam, że często wstydziłem się za Niego... Byłby wspaniałym pisarzem, gdyby zajmował się tylko opisami przyrody.” I jeszcze „(...)wielkie dzieła, które inspirowały nasze sny, powstały na klopie podczas napadu biegunki.”
Te wycinki dialogów najbardziej mi się spodobały. Również irytująca i niepokojąca muzyka na początku filmu oraz zakończenie zostawiające wiele znaków zapytania - co będzie dalej? Czy kartki już zawsze będą puste i czy to dobrze czy źle dla pisarza. Innymi słowy czy okazała się to góra czy dół czy jeszcze inaczej? :) Być może jestem mało bystra, ale w trakcie oglądania nie wpadłam na takie zakończenie – miłe zaskoczenie, bardzo miłe.
Rzeczywiście świetny klimat – wilgoć z ekranu wypływa. Szaroburo i butwiejąco + stukot maszyny do pisania. Depardieu przekonujący, ale Polański jest lepszym reżyserem niż aktorem. 8/10
SPOWIEDŹ
Na początku to był kryminał wzorowy.
Doskonale rozpisana akcja, ogrom tajemnicy. Fenomenalna sceneria -
mroczne odludzie, padający stale deszcz, burza, stare pomieszczenia,
odcięcie od świata.
Gdy tajemnica zaczęła opadać, a widz dowiadywał się stopniowo prawdy,
stopień mojego zachwytu łagodnie opadał, by w końcówce ponownie wznieść
swój poziom. Nie przeszkodził nawet mu ogrom niedoróbek, drobnych błędów
czy "lekkich" zagrywek.
Ciekawe kreacje aktorskie, nienajgorsze zdjęcia, dobra scenografia i
montaż. Muzyka w porządku... ale ten Ennio Morricone trochę chyba
przereklamowany, bo wydaje mi się cały czas jechać na to samo kopyto.
Przyzwoicie zrobione, bardzo ciekawie napisane i rozegrane kino
rozrywkowe, którego oglądanie dostarczyło mi wiele radości...
...jednak z seansu takiego filmu trudno wyjść bogatszy o cokolwiek
oprócz poczucia miło spęczonego czasu.
6 /10
właściwie każdy kompozytor filmowy powtarza jakieś linijki w paru filmach, ale akurat w tym przypadku muzyka Morricone nie przypominała mi nic innego konkretnego.
poza tym można różnie nazywać ten film ale ostatnim określeniem jakie bym temu pięknemu i kameralnemu filmowi nadał (z zasadniczo zresztą jednością miejsca, czasu i akcji) byłoby "kino rozrywkowe".
pozdrawiam.
Miejscami niedopracowany, ale wciąga jak cholera. Mroczny klimat, wspaniale wykreowane postacie, dobre aktorstwo (Polański jedynie zagrał tak "nijako", wolę go w roli reżysera raczej), zagadkowa sceneria, muzyka genialnego Morricone i oczywiście najważniejszy plus - zaskakujące zakończenie nakładają się na naprawdę porządny kryminał. Nie sądziłem, że Tornatore jest zdolny do stworzenia takiego thrillera.
8/10 (drugi najlepszy film z "zabawy")
Czytając ten temat jesteśmy prawdopodobnie po obejrzeniu "Czystej formalności". No więc obejrzeliśmy właśnie wspaniały film Giuseppe Tornatore z błyskotliwymi dialogami, piękną, choć skromną muzyką Ennio Morricone, piorunującą scenografią, świetnym aktorstwem w wykonaniu Gerarda Depardieu i Romana Polańskiego, montażem oraz z niesamowitymi, fenomenalnymi zdjęciami autorstwa Blasco Giurato, a także zachwycającym scenariuszem.
Gdy nałożymy na siebie razem te odrapane ściany, ten las, ten deszcz - czyli krótko mówiąc tę wspaniałą scenografię - tę ciszę przeplataną tą niezwykle podkręcającą emocje muzyką wkraczającą od czasu do czasu, i te wysublimowane dialogi otrzymamy bardzo unikalny klimat. Klimat w którym pełno jest swoistego niepokoju. Niepokój oraz zagadka. Z czasem parę rzeczy nam się nie zgadza i zastanawiamy się o co chodzi, czy to real czy fikcja jaka, alkoholowy amok czy co jeszcze?
Jesteśmy jakby poza czasem (zegar ma urwane wskazówki), w deszczową niekończącą się noc na kompletnym zadupiu. Czas odmierzany jest przez nieustająco spadające krople z cieknącego dachu.
Ta nagięta rzeczywistość (taki zbieg okoliczności z pisarzem i jego wiernym miłośnikiem) przypomina inny doskonały, lekko metaforyczny film Tornatore - Malenę. Tym czasem nadchodzi niesamowite rozwiązanie zagadki rozwiewające nagromadzone wątpliwości.
W naszej zabawie przewijają się różne motywy jak np. homoseksualizm. Tu przewija się jak w dwóch innych filmach pisarstwo, alkoholizm, samobójstwo. Ale gdzie tamtym filmom do takiego mistrzowskiego wykonania.
Fabuła jest starannie prowadzona, sam film wciągający. Z czasem odkrywają się kolejne karty. Nasz bohater powinien mieć brodę, a okazuje się, że nie ma, czym sam jest zdziwiony, dochodzą nałogi alkoholizm i palenie, opowieść o życiu naszego bohatera, wreszcie nienawiść do samego siebie. Zwiększają zainteresowanie też pojawiające się nagle mocne sceny jak walenie głową Onoffa w biurko, jak miska mleka która ląduje na okularach siwego pracownika, jak wnyki w które wpada uciekinier niewiedzący jeszcze, że nie ma już dla niego ucieczki.
Te wnyki są też ciekawym symbolem. Podobnie jak pięknym symbolem jest wycięte, tajemnicze zdjęcie z gazety, które zostaje zachlapane krwią. Krwią Onuffa którego trochę pokiereszowali milicjanci. To zakrwawione zdjęcie jak się okazuje przedstawia samego Onuffa z czasów jego dzieciństwa. Niezbyt szczęśliwego dzieciństwa...
A na koniec mamy piękne, idealne zamknięcie filmu.
A na koniec mojej opinii chciałbym jeszcze raz podkreślić wspaniałą robotę operatora - zdjęcia fantastyczne, film sam się ogląda!
Jak dla mnie, ten film za bardzo przypomina hollywoodzkie produkcje. „Czysta formalność” to solidna, rzemieślnicza robota w stylu Davida Finchera. Świetny scenariusz, dialogi, montaż, muzyka, zaskakujące zakończenie. Wszystko pięknie. Ale o czym właściwie jest ten film? Czy niesie ze sobą jakiś głębszy przekaz?
Roman Polański, choć gra najlepiej jak umie nie bardzo pasował mi do tej roli. On ma zbyt dobroduszną twarz, za mało demoniczną. Gérard Depardieu gra na swoim normalnym poziomie, więc nie mam się tu do czego przyczepić, choć osobiście nie jestem wielbicielem talentu tego aktora.
Podsumowując. Wolę Tornatore kreującego piękne historie.
7/10
a moim zdaniem to była piękna historia. ale jakoś w ogóle mi nie pasuje to porównanie z Fincherem - aż tak hollywoodzko to na pewno nie było ;)
czy niesie głębszy przekaz? na pewno tak, chociaż nie jakiś dosłowny i bardzo zresztą dobrze, bo akurat tu mamy coś trochę sztukę dla sztuki i akurat tu mnie się to bardzo podobało. ale kwestia życia po śmierci czy nie jest już sama w sobie głeboka? i ta ostatnia scena gdy odjeżdża nie wiadomo właściwie w którą stronę... sens życia, którego ostatecznie bohater nie odnalazł - nie było to wszystko takie aż znowu banalne IMO...
Depardieu też szczególną sympatię nie darzę, a Polański czemuż miał być demoniczny :) bardzo sympatyczną postać miał w sumie ;)
nie no zaraz, chodziło chyba o to, że to tylko solidna robota rzemieślnika a'la Hollywood. Finchera akurat znam tylko Fight Club i Siedem bo nie za bardzo go po tych filmach polubiłem.
no to faktycznie co do FC trochę się zgadza jak idzie o elementy metaforyczne. ale u Tornatore jednak więcej jest autorskiego podejścia (w końcu Fincher nie napisał scenariusza FC) a przede wszystkim nie ma tu, w czystej formalności typowo komercyjnych zagrań, w stylu Hollywood, jakie były w Fight Clubie.
Z Fight Clubu co nieco tak, z Hoollywodu i "rzemieślniczego", producenckiego sposobu na robienie filmu już nie IMO.
Żeby była jasność. Dzielę amerykańskich reżyserów na trzy grupy: artyści, rzemieślnicy i tło.
Artyści to:
Stanley Kubrick
David Lynch
Darren Aronofsky
Woody Allen
Quentin Tarantino
Tim Burton
Rzemieślnicy:
Ridley Scott
Steven Spielberg
James Cameron
David Fincher
Francis Ford Coppola
Robert Zemeckis
George Lucas
Martin Scorsese
Mel Gibson
Tło:
pozostali.
To jest lista sporządzona "na kolanie", więc zapewne wielu nazwisk tu zabrakło i pewne mało kto zgodzi się teraz ze mną, że ma ona właśnie taki format. Jednak według niej widać, że bycie dobrym rzemieślnikiem Hollywood, to rzadka umiejętność. Tylko wielkie nazwiska zasługują na to miano. Dobry rzemieślnik sprawia, że jego filmy ogląda się z zapartym tchem, nawet bardziej niż niejednego artysty. To właśnie rzemieślnicy stanowią największą siłę Hollywood. Nie należy ich mylić z reżyserami z tła, którzy przyjeżdżają na plan tylko po to aby napić się kawy. O tamtych panach nawet nie warto się rozpisywać.
W moich ustach określenie "rzemieślnik" to komplement. "Czysta formalność" jest właśnie takim filmem. Perfekcyjnym warsztatowo i pełnym hollywoodzkich chwytów. Ogląda się go bardzo dobrze,i jest to świetna rozrywka. Jednak wolę Tornatore jako artystę, bo artysta ma swój rozpoznawalny styl, i ciągle poszukuje nowych rozwiązań. To artyści pchają kino do przodu.
to w takim układzie Tornatore przy "Czystej formalności" bym wrzucił pomiędzy dwie pierwsze grupy. ale to na rzecz artysty bym mu przyznał ze 60% a na rzecz rzemieślnika ze 40 :)
Pamiętam jak po raz pierwszy oglądałem ten obraz. Zupełnie jak w filmie - noc, deszcz... Torrnatore to świetny reżyser, jego filmy mają w sobie coś anachronicznego (w pozytywnym znaczeniu tego słowa), przypominające czasy starego kina. Zresztą miłość ta do tej sztuki jest dogłębnie przez niego wyrażana. "Czysta formalność" to dla mnie klasyczny wzór czarnego kryminału (choć nie wiem czy to jest dobre "gatunkowe" określenie). Kino nie musi wcale w sobie zawierać jakiś głębokich treści. Nie musi być przy tym jedynie zabawą i żonglowaniem konwencjami i schematami. Ten film po prostu świetnie się ogląda!:) Niby takie "Piraty..." czy inne bzdurne filmy są "esencją" rozrywkowego kina - mnie jednak niesamowicie nudziły i potwornie irytowały (nawet jeżeli patrzyłem z perspektywy widza nastawionego jedynie na przyjemności). Dlaczego? Bo nie mają w sobie owej "magii", która wyraża się m.in. w szacunku do widza.
Podpisuję się wszystkimi czterema łapami pod poglądem doceniającym dobrych rzemieślników kina, a gdyby przyjąć Twój podział, zgadzam się też z grubsza z listą nazwisk.
Z tym, że ja jednak dzielę reżyserów na Dobrych i Złych, a dopiero w obrębie każdej z tych dwóch grup na bardziej artystycznych lub intelektualnych (Artystów) i na bardziej warsztatowo - efekciarsko - sensualnych (Rzemieślników). W ten sposób mamy łącznie 4 grupy (tworzące jakby kwadrat), a nie 3 grupy.
I po drugie: podział na Artystów – Rzemieślników nie jest aż tak jednoznaczny, u większości dobrych reżyserów występują oba elementy, tylko że w różnych proporcjach. Nawet czyste „rzemiosło”, umiejętność zastosowania hollywoodzkich chwytów we właściwych proporcjach i porwania widza, to też jest rodzaj artyzmu, choć może trochę pośledniejszego. Mnie pewnie nie uwierzycie, więc powołam się na Arystotelesa i Leonarda – prawdziwa sztuka jest w/g obydwu tylko tam, gdzie zachowane zostają idealne proporcje pomiędzy treścią, a formą. Starożytni (oraz spora większość ludzi Renesansu) wierzyli w harmonię i w idealne proporcje. Wszystkiego. Sztuki też. I muszę przyznać, że bardzo mi ta koncepcja pasuje.
U złych reżyserów, niestety, obie te opcje też występują. Właśnie tak, bo kiepscy artyści lub pseudoartyści też niestety na tym najlepszym ze światów egzystują. A kiepskich fachowców znamy chyba wszyscy :(
[ Oczywiście sam podział na Dobrych i Słabych też nie jest ostry, pewne osoby znajdują się gdzieś na granicy. Jakby powiedział Zajdel, rzeczywistość to kontinuum, a nie równo poukładane klocki. ]
Niepełna ta lista, i dość dziwna w dodatku.
A czym sobie Aronofsky już zapracował na miano artysty? Ja sobie nie przypominam żeby zrobił do tej pory film na miarę "Taksówkarza", "Wściekłego byka", "Rozmowy" czy "Czasu Apokalipsy".
Owszem "Źródło" mnie jakiś czas temu porwało, ale dziś już nie wiem czy bym tak samo odebrał ten film. Nawet jeśli, to wciąż mało, w obliczu dwóch ciekawych eksperymentów - "Pi" i "Requiem dla snu" i co najwyżej niezłego i dość konwencjonalnego dramatu o wrestlerze.
Z całym szacunkiem dla Quentina, ale mimo iż napisał nowy rozdział w książce pt. "Kino typu amerykańskiego", to nie wszystkie były tak świeże, a ostatnio ocierał się wręcz o wtórność. Oczywiście zostawiłbym go w pierszej grupie, ale dwóch wspomnianych na początku panów cenię wyżej. Podobnież można napisać o Lynchu, który też nie uniknął pościgu za swoim ogonem.
Poza tym jest chyba tak, ze niektórzy z biegiem czasu wędrują z jednej strony na drugą. Taki pan Scott po "Łowcy Androidów" kręci takie cuda jak "G.I. Jane" i "Hannibala". Spielberg po "Kolorze purpury" i "Liście Schindlera" płodzi m.in. słabiutką "Wojnę światów".
Rozumiem, że piszesz o współcześńiejszych reżyserach, toteż nie będe wypominał braku chociażby Orsona. Ale brak Jarmuscha kole w oczy bardzo. Pomiędzy pierwszą a drugą gromadką zawieszeni są Coenowie, na pewno. No i gdzieś na początku drugiej półki trzeba by wcisnąć Eastwooda. De Palmę poznałem chyba od najgorszej strony póki co, ale niedługo nadrobię seansami "Blow out" i "Świadka mimo woli" co pewnie zadecyduje o kategorii 1. lub 2.
A Gilliam gdzie?!
Pewnie jeszcze by się paru znalazło. Altman? Za mało znam żeby wiedzieć.
CZYSTE KINO
Bardzo się miesiąc temu ucieszyłem, że ten film będzie uczestniczył w zabawie. Po przypomnieniu go sobie, stwierdzam że jak dla mnie jest jednym z najlepszych w konkursie i zastanawiam się poważnie, czy na niego nie zagłosować. O kapitalnej muzyce i klimacie, świetnych zdjęciach, nie ma co się rozpisywać.
A co do reszty – właśnie że wychodzi się z seansu „bogatszym” o ... poczucie obcowania z bardzo dobrym filmem, co najmniej. Nie mam czasu teraz analizować, bo jeszcze mi zostały do jutra 2 filmy :) ale kto wie, czy nie jest właściwą interpretacją traktowanie wszystkiego jako pośmiertnej spowiedzi, czy wręcz czyśćca: http://www.filmweb.pl/topic/334548/przepraszam.html
9/10 spokojnie
Zaś Tornatore jest bez wątpienia najlepszym z reżyserów biorących udział w konkursie, bo z całym szacunkiem dla eksperymentów i nowatorstwa, to von Triera, czy braci Dardenne, albo z drugiej strony wizji Cronenberga z jego filmami porównywać nie można; a nawet Kar Wai, Moodysson i nasz Marczewski mniej chyba czują widza i tę tzw. „magię kina”. W ogóle Tornatore wyrasta na jednego z czołowych współczesnych reżyserów, już „Kamorysta” kiedyś dawno temu całkiem mi sie spodobał, a im dalej, tym było lepiej ;) nie znam jeszcze „Nieznajomej”, na którą sobie ostrzę zęby, opinie są skrajne – od zachwytów po mieszanie z błotem :| Ktoś oglądał?
Tornatore znam przede wszystkim z "Cinema paradiso" (7/10) i "1900" (5/10). Oba filmy były bardzo ckliwe, choć w pewnym - albo raczej zboczonym ;-) - sensie, takie urocze(?). Ja w każdym razie nie przepadam za takim kinem, ani Tornatore jakoś specjalnie nie lubię - ale "Czysta formalność" jest inna. Już bliżej jej właśnie do filmów Polańskiego (który tym razem przed kamerą), niż do w.w. filmów Tornatore.
Trochę dziwny film z tego wyszedł - niby typowy kryminał, a jednak nie taki typowy.
Naciągane 7 /10.
a o "Malenie" i "Wszyscy mają się dobrze" słyszawszy? ewentualnie "Sprzedawcy marzeń"?
każdy z tych filmów jest jednak trochę inny (Cinema jak dla mnie też trochę za ckliwa:) i jeżeli dodamy "Czystą formalność", to widać że facet ma naprawdę talent
Bardzo dobry kryminał ze świetnym, mrocznym klimatem. Mocne aktorstwo duetu Polański-Depardieu. Porządne zdjęcia i muzyka. A do tego zaskakujący finał.
7/10
CZYSTA FORMALNOŚĆ
Fajna historia, otwarta na interpretacje, można się z nią pobawić. Ogląda się ciekawie, wygląda to też przyzwoicie. Możnaby poprawić niektóre motywy i dialogi które wydają się być mało oryginalne albo też kilka niepotrzebnych hollywoodzkich ujęć typu bohater ma dzwonić przez telefon i widzimy pomocnika kiwającego głową, wnerwia mnie takie coś. Jeszcze tylko braw brakowało.
Ale nie będę najeżdżał, bo film mi się podobał i mogę go nazwać sporym kawałkiem dobrej rozrywki mimo kilku zgrzytów.
7=