Nie zgadzam się z ogólnym rozczarowaniem zakończeniem filmu. Według mnie trzymało w napięciu, w odróżnieniu od wielu filmów produkcji hollywood, gdzie z wielkiej chmury mały deszczyk, żeby użyć takiego porównania rozwinięcia akcji i jej zakończenia. Oprócz tego "coś" jednak z tym faszystą trzeba było zrobić, aby film miał epilog jego historii. Przecież trudno wymagać, żeby pokazać, jak się opala na Hawajach, albo po zmianie wizerunku jest wrządzie jakiegoś kraju na zachodzie Europy albo Ameryki Płd, to ew. byłby na sequel.
A tak w ogóle to uważam, że film był oparty na klasycznym dramacie a la Shakespeare: mało bohaterów, intryga no i trup się ściele gęsto.
Czekam na sfimowanie książki "Uprowadzić Eichmanna" - to już będzie na fakcie, ale raczej jako typowe kino szpiegowskiej akcji, bez dramatu jej bohaterów.