Widze, ze na forum sporo ludzi nie kuma filmu. Nawet sie nie dziwie bo w tego rodzaju filmach zawsze mozna dodac swoja mysl. Ja mam taka:
sw Jerzy gra tu zbawiciela nas wszystkich, ktory przyszedl umrzec za nasze grzechy. Te cos co wyglada jak "obcy" to bylo ognisko zla mieszczace sie w nas. Na koniec filmu nasz bohater wylatuje na przeciw ziemi, ktora w jego oczach az kipi od zla temu byla poczatkowo taka czerwona. Potem widzimy jak "obcy" ogarniaja jego serce i jest ich zoraz wiecej i wiecej. Potem motyw gdzie jest juz tyle tego, ze byglada jak wielka sruba wkrecajaca sie w jego serce. Kiedy te scenki sie koncza mamy znow czysta od grzechu ziemie. Tak ja to widze.
Sporo motywow jest w filmi bez logiki co niestety w ostatnich czasach jest plaga, szczegolnie w filmach amerykanskich.
np: cala stacja kosmiczna dla kilku wiezniow? oczywiscie mozna powiedziec, ze bylo ich wiecej ale ich nie pokazali (o to mi biega nie pokazali ich)
Koles, ktory robil plany statku kosmicznego powinien byc zwolniony natychmiastowo, skoro zrobil panel przez wode, ktora w razie problemow zaczyna sie gotowac a do tego wlaz jest w pomieszczeniu dla wiezniow WTF?
sw Jerzy tu jest przedstawiony jako zbawiciel, czy mesjasz ale tak naprawde to on byl (choc nie chcial) rzymskim przesladowca chrzescijan.
Scena koncowa dzialala mi wrecz na nerwy i temu na tym zakoncze pisanie.
Pozdrawiam :)