Potrzeba było żeby franczyza się wypaliła i przestała generować wielki hajs, żeby zrobili film prawdziwie w klimacie Death Race. W końcu. Bez plastiku, holywoodu i pitupitu. Death race nie ma mieć głębi, przesłania, i generalnie kij mnie obchodzi gra aktorska nawet. Ma być destrukcja, krew, gore, titsy, spaliny, woń zwycięstwa i smród przegranej. Taki jest duch oryginalnej gry, i tego oczekiwałem po filmie, doczekawszy się w końcu w ostatniej części. Bo nie było tyle hajsu, więc mogli odpuścić PG-16 i zrobić film nie dla dzieciaków. Gdzie można pokazać krew, wybuchy mają jakiś sens, nie ma moralizatorstwa, a jak titsy pasują w klimat to dajemy. Bardzo mało jest takich filmów.

Wielkim koneserom co się zniesmaczyli, dziękuję, wąchajcie swoje wydechy pod Vivaldiego. Sam lubię czasem ambitne kino, jestem fanem Kieślowskiego, ale zrobić dobry brutalny film trzymający widza przez 2h też jest sztuka, w świecie plastiku i filmów dla dzieciarni - bardzo rzadka. Tu się udało. Czapki z głów, panowie.