Świetny film. Ale Wytłumaczcie mi coś, czy to moja nadinterpretacja, czy czegoś nie zrozumiałem?
UWAGA SPOILER!!!
Denzel w końcówce zginął, ale za chwilę pojawiło się jego "drugie ja". Wydaje mi się, że taka operacja byłaby fizycznie niemożliwa. Skoro czas postrzegany jest jako prosta i w pewnej chwili, ktoś się cofa zmieniając bieg historii to z tej prostej wyrasta nowa krzywa niwelując poprzednią. Nie biegną równolegle obok siebie, poprzednia wersja wydarzeń bezpowrotnie ginie. Denzel widział ambulans którym sam przyjechał by uratować Claire. Nie mógł go widzieć, ponieważ już nie żył. Czy to może jest taka pętla z jego punktu widzenia, czy uczestniczy jedynie w tych kilku dniach wciąż przeżywając to samo? Dlaczego cofnęli go o 1 dzień wstecz a nie 4? Most łączył teraźniejszość z historeią sprzed 4 dni. No chyba, że te kilka dni przeleżał w śpiączce po podróży w czasie, która zakłóciła jego zdolności życiowe. Nie wiem czy mnie rozumiecie, ciężko to wyjaśnić, choć wiem o co mi chodzi nie potrafię tego ubrać w słowa. Jak to zwykle bywa przy zabawach z czasem jest wiele niedomówień. Moja dziewczyna uważa zaś jeszcze inaczej. Że w chwili gdy czas znajdzie się na poziomie jego podróży w przeszłość Denzel umrze w szpitalu. Ja jednak uważam, że scena ze szpitala jest tuż po przeniesieniu się w czasie, stąd napis "Reanimujcie Mnie", gdyż technicy mu powiedzieli, że czynności mózgowe i pompowanie krwi najpewniej ustaną...