Hmm.. Film na prawdę bardzo ciekawy. Wywołał ogromną falę emocji związaną z podróżą w czasie. Jedni twierdzą, że to jedno wielkie gówno. Drudzy, że to niesamowite arcydzieło, a jeszcze inni, że jest on kompletnie niezrozumiały.
W czasie oglądania filmu skojarzyłam trochę motyw uratowania dziewczyny z filmem Wehikuł Czasu (wiadomo, że tutaj koleś chciał uratować ukochaną, ale tyle razy ile się cofał w czasie tyle razy ona ginęła). Po obejrzeniu filmu przyszedł mi na myśl film Harry Potter i Więzień Azkabanu. Kto oglądała to wie, że tu też był wykorzystany motyw cofania się w czasie, żeby uratować Syriusza Blacka, a przy okazji Hardodzioba. I mamy tutaj taki moment:
.Harry dostaje w głowę kamykiem w chacie Hagrida. Kto rzucał? Harry z przyszłości.
Nie chodzi mi tutaj o porównywanie filmu, tylko o porównywanie tego motywu cofania się do tego co było.
Wydarzenia biegły tak samo jak w przeszłości, tylko że wystarczyło zmienić jedną rzecz, a cały bieg wydarzeń uległ zmianie (oczywiście zakrwawione waciki to już inna sprawa do omawiania). Po za tym Doug z przyszłości przenosząc się w przeszłość nie mógł żyć dalej bo przecież gdyby ten Doug z teraźniejszości spotkałby się z samym sobą to nie wiadomo co mogłoby się wydarzyć.
Po za tym Doug z teraźniejszości nie widział na własne oczy wybuchu promu, ani śmierci tej dziewczyny. Tak samo w Potterze. Cała trójka nie widziała jak kat zabija Hardodzioba, czyli oni z przyszłości mogli go uratować lub nie.
To co zostało wyżej napisane są pierwszymi wrażeniami po filmie i domysłami. Prosiłabym o nie wyzywanie mnie od kretynki, idiotki i nie wiadomo kogo jeszcze z tego powodu, że powołałam się na film Harreg Pottera. Tak jak napisałam to są pierwsze odczucia i tylko głupie spekulacje. Mam zamiar obejrzeć ten film jeszcze raz, ale bez lektora, tylko w oryginale, bo łatwiej wyłapać elementy typu muzyka i inne. Dopiero wtedy będę mogła wsunąć bardziej konkretne wnioski.