Dziwne ale przez cały czas trwania filmu czułem się jak w kolejce w Disneylandzie (raz w górze raz w dół). Raz film mi się podobał a chwilami sięgał dna. Momentami film naprawdę był niezły. Zwłaszcza początek filmu zapowiadał się rewelacyjnie (wybuch i morderstwo które było w jakiś sposób powiązane z tym wybuchem) ale w momencie jak przedstawili głównemu bohaterowi "cud techniki" cofania się w czasie z filmu (jak dla mnie) znikneła nutka tajemniczości a zaczełą się zwykła hoolywoodzka produkcja. Moment gdy próbowali za pomocą kartki przekazać wiadomość o planowanym zamachu a tym samym wpłynąć na bieg wydarzeń był ciekawy (traktowałem tą scenę bardziej jak hipotetyczną możliwą drogę przebiegu wydarzeń) ale już scena gdy bohater pragnie uratować dziewczynę która i tak nie żyje wydawał mi się absurdalny. Może błędem było mieszanie gatunku science fiction z kryminałem (bo thrillerem ten film chyba nie był - może na początku, potem to tylko kino sensacyjne)
albo próba stworzenia składanki która z czasem łączyłaby się w całość.
Film kończy się happy endem co całkiem obniżyło moją ocenę filmu do zaledwie 4 gwiazdek na 10. Co do gry aktorów to uważam że była dobra ale pomysł zmarnowany (oczywiście według mojego zdania).