Ten jest akurat bardzo blisko pierwotnego znaczenia 9 przykazania i chyba właśnie to mi się podoba. Jest prosty a zarazem piękny ( czy tylko mnie się wydaje, że im bliżej końca to On pałał większym optymizmem?!)
blisko pierwotnego znaczenia - w końcu o zdradzie, o 'pożądaniu żony bliźniego', a mimo wszystko przedstawiony tak, żeby wnioski i sytuacja były kompletnie niejednoznaczne. za to uwielbiam Kieślowskiego!
powiedzcie mi mędrcy co hanka widziała w tym swoim kochanku ? widzieliscie ich zbliżenie wyglądało jakby ją brzydziło,jakby była dziwką i miała wstrętnego tłustego klienta, któremu nie mogła patrzeć w oczy i głowe odwracała na bok /
Pewnie to, czego nie miała dzięki Romkowi, czyli możliwość zaspokojenia seksualnego.
Kurza pacha, nie jestem pewien, czy rzeczywiście doktorek miał chrapkę na śpiewaczkę. Myślę, że to mogło być bardziej jakieś zafascynowanie, w końcu i tak nie mógł. Mh....
W każdym bądź razie: "Boże, jesteś." Jest tak wspaniałe, konkretne, głębokie i artystycznie zagrane, że ah ah(:
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że cudzołóstwo jest już wtedy, gdy pożądliwie patrzy się na kobietę. A Emilia Krakowska powiedziała kiedyś, ze seks odbywa się w głowie. W każdym razie doktorek nie mógł, ale chciał. A skoro nie mógł, to dał sobie spokój. Zaś ta śpiewaczka wyraźnie uwodziła go, a w scenie końcowej złą była na niego za to, że jej nie chciał.
Nie wiem tylko jak to się ma go głównego wątku, może nijak się nie ma, ale w Dekalogach podoba mi się właśnie to, że nie ma gotowych odpowiedzi.
Może tak to miało włąśnie wyglądać, że ona chciała, a on nie? Aby podkreślić zdradę Hanki? Trudno mi cokolwiek powiedzieć o KKK, jestem ateistą.
Kieślowski sugerował pożądanie u Romana. W scenie w jego gabinecie, gdzie Ola nuci ten utwór, wzrok Romana opada na jej nagie kolana. Odczytać to można jednoznacznie.
Jednak trudno się nie zgodzić. Czy gdyby fizycznie mógł, to by zrobił fiku-miku? A może o to chodziło, aby nie mógł, a żona go pykneła...mhh. W każdym bądź razie, wspaniały epizod Dekalogu.
Zwróć uwagę jeszcze na taki dialog:
"- Ile miałeś w swoim życiu kobiet, dziewczyn, dup? Obojętnie jak to nazwać.
- Osiem, dziewięć... może piętnaście.
- Czyli starczy.
- Od dziesięciu lat jestem żonaty i właściwie...
- No i też starczy."
Widać tutaj stosunek Romana do seksu. Raczej instrumentalny (dlatego też strata "instrumentu" była tak traumatyczna). Tak naprawdę nie wie ile to było kobiet. Niezbyt go to obchodzi. Z tego co powiedział możemy jedynie wnioskować, że było ich dużo. No i te "właściwie" na końcu zdanie o małżeństwie... Możemy się domyślać że z tą wiernością również było różnie.
Jeszcze jedna rzecz może nam nakreślić tą stronę postaci Romana. On swoją żonę podejrzewa już wtedy, gdy jeszcze niema do tego żadnych podstaw. W rozmowie z nią wręcz popycha ją w kierunku innego mężczyzny ("pełnoprawnego" w jego mniemaniu). Z tego też możemy coś wyczytać. On ocenia żonę przez pryzmat własnej osoby. Gdyby sytuacja była odwrotna, on sam pewnie długo by się nie zastanawiał nad skokiem w bok. Tego samego spodziewał się po żonie.
Co do Dekalogu IX to mnie tak nie zachwycił. Bardzo dobry ale były o wiele lepsze odcinki (żadna ujma, Dekalog to absolutnie jedna z najwybitniejszych pozycji w historii kina). Jedną kwestię jednak trzeba mu oddać. Ma zdecydowanie najlepsze zakończenie ze wszystkich odcinków (końcowy dialog). Końcówka mnie absolutnie znokautowała i nie mogłem się po niej pozbierać. Jeden z najlepszych finiszów filmowych jakie widziałem.
Niewątpliwie dla każdego mężczyzny ten instrument jest bardzo ważny. Jednak nie wszyscy sprowadzamy seks do pracy tegoż instrumentu.
Przepraszam więc za generalizację. Mnie z tą instrumentalizacją chodziło o instrumentalne traktowanie kobiet - takie rzucone od niechcenia - 10 albo 15, a w zasadzie to nie ważne, grunt, że się pochwaliłem tym. I tak nikt nie udowodni ile. Zresztą, takie przeliczanie kobiet na sztuki, to troszkę jak na skupie świń.