Calista Anoreksja Flockhart w hiszpańskim horrorze. Bardzo dobre tło muzyczne, niezasługujące na taki słaby film, który ciągnie się jak flaki z olejem. Momenty strachu czy grozy dawkowane nader oszczędnie, także usypianie widza gwarantowane.
Co wy macie z tą oryginalnoscia ?, co naprawde nowego mozna wymyslic we wspolczesnym kinie grozy aby bylo uznane za swieze, moze takie pomysly tkwia komus w glowie ale moga byc na tyle odwazne ze po prostu moga nie wyjsc.
dlatego jak wszyscy szukacie nowych wrazen swiezych pomyslow to wspolczesne kino w zdecydowanej wiekszosci tego nie oferuje a napewno nie w skostniałym gatunku horrorów............
Mi ogolnie film sie podobał koncowka tez niczego sobie chodź byla bardza "dramaturgiczna"
A jak waszym zdaniem powinna ogladac koncowka w tym filmie ?
Magi miała przezyć
Dlaczego niby miała przeżyć? ;)
Widzisz, czasem da się nakręcić film nawet bez odkrywania Ameryki (jak to jest np. z Sierocińcem), ale w taki sposób, że znane i ograne schematy nie wywołują u nas deja vu. Tutaj, niestety, to nie zagrało, przynajmniej dla mnie.
Ode mnie 2/10, nie za to, że dawki grozy były ubogie ale za idiotyzm tego filmu. W zasadzie tylko w końcówce coś się dzieje, co i tak było do przewidzenia. Przez większość czasu nic się nie dzieje. Film w ogóle nie wciąga, losy bohaterów nie wzbudzają ciekawości, a postaci są nudne.
W końcówce mała Maggie wraca po kocyk i od tego rozkręca się dopiero akcja...
Ogólnie bardzo słaby scenariusz, bardzo słaba gra aktorów, zwłaszcza kobiety grającej Helen. Film dość nijaki.
Pozwolę sobie się nie zgodzić. Jeśli chodzi o oryginalność to zarzut jego braku mógłby dotyczyć praktycznie przeważającej większości filmów. Jest to film "horror/klimat", a nie "horror/akcja". Obraz ten jest co najmniej dobry.
"Jeśli chodzi o oryginalność to zarzut jego braku mógłby dotyczyć praktycznie przeważającej większości filmów."
Nie zmienia to faktu, że zarzut braku oryginalności został skierowany w strone filmu "delikatna" więc nie odwracajmy kota ogonem broniąc ten film poprzez wytykanie wad innych, bo takie coś nie ma sensu.
"Jest to film "horror/klimat", a nie "horror/akcja"."
W takim razie za klimat należy mu się 1/10 a za horror w porywach 3/10, suma summarum 2/10.
"Nie zmienia to faktu, że zarzut braku oryginalności został skierowany w strone filmu "delikatna" więc nie odwracajmy kota ogonem broniąc ten film poprzez wytykanie wad innych, bo takie coś nie ma sensu." A o jakich innych filmach tutaj mówię? Zastanawiam się nad sensem tego zdania...
Nie ma za to sensu wytykanie tego rodzaju "wad", które można by wytknąć nawet obrazom wybitnym. Jest wiele filmów nieoryginalnych, którym można dać bez trudu co najmniej 9/10. A więc taka "wada" nie może przesądzić o tak śmiesznie niskiej ocenie filmu. Według mnie minimum za ten film to 7/10.
"A o jakich innych filmach tutaj mówię? Zastanawiam się nad sensem tego zdania..."
No to pozastanawiaj się jeszcze trochę. Oto twoje słowa:
"Jeśli chodzi o oryginalność to zarzut jego braku mógłby dotyczyć praktycznie przeważającej większości filmów."
"Według mnie minimum za ten film to 7/10."
A według mnie 2/10. Dlaczego zmuszasz mnie do zmiany oceny i koniecznie chcesz mnie przekonać do tego, że moja ocena jest nieadekwatna? Czy ja to robię w stosunku do ciebie? Nie, więc daj sobie spokój.
To jeszcze pytanie. Ile byś zabrała punktów za oryginalność w przypadku "Ojciec chrzestny II". W końcu to tylko sequel. A to że dla niejednego lepszy od pierwowzoru pewnie ma dla Ciebie niewielkie znaczenie.
Człowieku, cóżeś się tak uczepił? Postawiłeś sobie za punkt honoru obronić dobre imię tego filmu ;)
Jeśli chodzi o mnie, to nie mam nic przeciwko pewnym schematom, jednak można je rozegrać w sposób naprawdę przekonujący, zaś, moim zdaniem, w filmie Delikatna zrobiono to linii najmniejszego oporu. Nie bez powodu powołałam się na film Sierociniec, gdzie doskonała gra aktorska zdołała pokonać wrażenie wtórności, czyniąc schemat przekonującym oryginałem ;)
Tutaj brakuje autentycznego zaangażowania, mnie całość pozostawiła obojętną, a końcówka zirytowała, przekraczając poczucie przyzwoitości w robieniu z ludzi debili.
Nie wiem, co Ci odpisze poprzedniczka, ale moje zdanie jest takie, że przy odrobinie talentu można nawet w skostniały schemat tchnąc ożywczego ducha :)
Czy pasują do tego Twoje słowa:
"Postawiłeś sobie za punkt honoru obronić dobre imię tego filmu ;)"
Raczej wątpię.
A jeśli chodzi już o obronę, to bronię tutaj nie film, a sposób wypowiedzi, który nie obraża inteligencji innych użytkowników, co niestety ma miejsce na przykład w zdaniu: "W takim razie za klimat należy mu się 1/10 a za horror w porywach 3/10, suma summarum 2/10."
Uwagę na temat oryginalności już uczyniłem wcześniej podając za przykład "Ojciec chrzestny II". Mógłbym podać jeszcze "Narzeczoną Frankensteina" i wiele innych. Co do uwagi na temat aktorstwa to weźmy na przykład Arniego, który zawodowym aktorem nie jest i filmy na przykład "Terminator" i "Predator". Jakie znaczenie mają dla wymienionych tytułów zarzuty typu oryginalność, czy aktorstwo. Według mnie żadnego.
Jeszcze uwaga na temat filmu, który nie jest oryginalny, tak jak oryginalny nie jest "Sierociniec". Czy aktorstwo w tym drugim ma wpływ na jego oryginalność? Co najmniej wątpliwe stwierdzenie. Pierwsze dwie trzecie "Sierocińca" delikatnie mówiąc nie były zbyt porywające, a ostatnia część przekombinowana aż do bólu. "Delikatna" była pod tym względem bardziej "równa". Wrażenie oryginalności miałem podczas oglądania "Inni", pomimo, że wcześniej widziałem "Szósty zmysł". "Sierociniec" jeśli chodzi o oryginalność odebrałem jak "popłuczyny" po "Innych".
I kto tutaj się uczepił?:)
Przytaczam moją wypowiedź na temat tego filmu z dnia 6.10.2009 roku:
"Jak na 2005 rok należy przyznać, że to solidna produkcja. Niestety obecnie coraz trudniej o horror na co najmniej średnim poziomie."
Czy pasują do tego Twoje słowa:
"Postawiłeś sobie za punkt honoru obronić dobre imię tego filmu ;)"
Raczej wątpię.
A jeśli chodzi już o obronę, to bronię tutaj nie film, a sposób wypowiedzi, który nie obraża inteligencji innych użytkowników, co niestety ma miejsce na przykład w zdaniu: "W takim razie za klimat należy mu się 1/10 a za horror w porywach 3/10, suma summarum 2/10."
Uwagę na temat oryginalności już uczyniłem wcześniej podając za przykład "Ojciec chrzestny II". Mógłbym podać jeszcze "Narzeczoną Frankensteina" i wiele innych. Co do uwagi na temat aktorstwa to weźmy na przykład Arniego, który zawodowym aktorem nie jest i filmy na przykład "Terminator" i "Predator". Jakie znaczenie mają dla wymienionych tytułów zarzuty typu oryginalność, czy aktorstwo. Według mnie żadnego.
Jeszcze uwaga na temat filmu, który nie jest oryginalny, tak jak oryginalny nie jest "Sierociniec". Czy aktorstwo w tym drugim ma wpływ na jego oryginalność? Co najmniej wątpliwe stwierdzenie. Pierwsze dwie trzecie "Sierocińca" delikatnie mówiąc nie były zbyt porywające, a ostatnia część przekombinowana aż do bólu. "Delikatna" była pod tym względem bardziej "równa". Wrażenie oryginalności miałem podczas oglądania "Inni", pomimo, że wcześniej widziałem "Szósty zmysł". "Sierociniec" jeśli chodzi o oryginalność odebrałem jak "popłuczyny" po "Innych".
Uwielbiam takie przyczepianie się do przykładu podanego przez interlokutora jako pozytywny i mieszanie go z błotem ;)Ja napisałam swoje zdanie, Ty napisałeś swoje i o co te kłótnie? Żeby było jeszcze o co kruszyć kopie... ;)
No właśnie, i o co te kłótnie?:) W ogóle bym nie dyskutował w tym miejscu widząc tak rażąco niską ocenę za ten film (z reguły pomijam prowokacje), gdyby nie fakt, że Ty wzięłaś w niej udział, a pamiętam Twoje wpisy tam, gdzie było ich niewiele przy wartościowych starych pozycjach tego gatunku. Czy naprawdę uważasz, że ocena 2/10 pasuje do tego filmu? Jeśli chodzi o oba filmy "Sierociniec" i "Delikatna" to oceniłem je jednakowo 7/10. Nie widzę pomiędzy nimi tak wielkiej różnicy, jakby to wynikało z tutejszych wpisów. Podałem swoje argumenty na to, że "Sierociniec" też nie jest filmem idealnym, a zauważę, że to nie ja podałem ten film jako przeciwwagę dla "Delikatnej". Po seansie "Delikatnej" byłem pozytywnie zaskoczony, a nie liczyłem na wiele. Podświadomie przypomniał mi się film zrobiony ćwierć wieku wcześniej. Natomiast jeśli chodzi o "Sierociniec" to zrobiłem wpis: "Film dobry, jednak nie aż tak dobry jak mówią reklamy. Z pewnością nie jest lepszy, niż „Inni”(2001). W tym miejscu polecam film „Delikatna”(2005), który nie jest aż tak popularny, jednak w mojej ocenie zdecydowanie godny uwagi." Nie jest według mnie "Sierociniec" lepszy niż "Inni", choć wiele właśnie na to miało wskazywać.
Słuchaj, nie interesuje mnie twoje zdanie na ŻADEN temat i nie mam zamiaru dyskutować tu z tobą na temat filmu "Ojciec Chrzestny II". Jak już wcześniej zauważyłam, odwracasz kota ogonem i wytykasz wady filmom spoza dyskusji, żeby tylko odciążyć z nich film "Delikatna". I co śmieszniejsze, wypierasz się, że tego nie robisz.
W dniu dzisiejszym ten film ma średnie:
- tutaj 7.15/10,
- na imdb.com 6.3/10
- na horror.com.pl 7.5/10.
Moja ocena to 7/10, a Twoja 2/10. Ewentualne pytanie, czy ktokolwiek potraktuje poważnie Twoją wypowiedź na temat tego filmu jako czysto retoryczne pozwolę sobie pozostawić bez odpowiedzi.
I jeszcze jedna uwaga. Nie ja pierwszy przytoczyłem tutaj inny film. Dodam, że podczas dokonywania oceny, recenzji i analizy danego filmu jest całkowicie naturalne przytaczanie innych filmów, a Twoje zarzutu w tym przedmiocie są co najmniej niezrozumiałe.
1. Nie zawsze większość ma rację.
2. Są różne gusta i żaden gust nie jest ani zły, ani dobry. To, że film mi się nie podobał nie oznacza, że moja opinia jest błędna.
Pozdrawiam i więcej samodzielnego myślenia i pewności siebie życzę, zamiast skakać po innych stronkach tylko po to, żeby brak konstruktywnych argumentów udowodnić masową oceną nie-wiadomo-kogo.
"1. Nie zawsze większość ma rację." To oczywiste. Tylko dlaczego w tym przypadku miałaby tej racji nie mieć?
"2. Są różne gusta i żaden gust nie jest ani zły, ani dobry." To także oczywiste.
"To, że film mi się nie podobał nie oznacza, że moja opinia jest błędna." Powinnaś trochę sprecyzować, co rozumiesz tutaj przez opinię. Mianowicie, czy swoje subiektywne odczucia i gusty, czy ocenę, która powinna być obiektywna. Skoro piszesz o gustach to nie ma wielkiego związku pomiędzy "podobaniem się", a oceną. Jest wiele filmów, które mi sie podobały, i które oceniam na 5/10 i wiele, które mi się nie podobały i którym dałem 8/10. Gust to gust, a ocena to ocena.
"Pozdrawiam i więcej samodzielnego myślenia i pewności siebie życzę, zamiast skakać po innych stronkach tylko po to, żeby brak konstruktywnych argumentów udowodnić masową oceną nie-wiadomo-kogo." Nie ma związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy przytaczaniem danych liczbowych, a brakiem samodzielnego myślenia. Podobnie jak nie ma związku pomiędzy brakiem oryginalności i gustem, a oceną filmu 2/10. Pozdrawiam i polecam jakiś kurs logiki.
"Jest wiele filmów, które mi sie podobały, i które oceniam na 5/10 i wiele, które mi się nie podobały i którym dałem 8/10."
No tu już naprawdę mnie zagiąłeś, nie potrafię na to odpowiedzieć. Może oceniasz filmy, które ci się nie podobały na 8/10, bo taka jest średnia na filmwebie? Innego wyjaśnienia nie widzę. Jest to najgłupsze, co można robić na tym forum - dawać wysokie noty filmom, które nie przypadły do gustu tylko ze względu na ich ogólną średnią. Śmieszna sprawa, wręcz żałosna. Filmy się ocenia zgodnie ze swoimi odczuciami, a nie dlatego, że tak należy czy że tak robi większość. Masakra.
Zatem zacytuję ci jeszcze raz moje słowa:
"Pozdrawiam i więcej samodzielnego myślenia i pewności siebie życzę" bo ewidentnie jest coś z tobą nie tak, skoro kiepskie twoim zdaniem filmy oceniasz wysoko, a dobre nisko :)
Zdarzało mi się dać ocenę 5/10 za film, który mi się podobał i 8/10 za film, który mi się nie podobał. Nie miało to jednak żadnego związku ze średnią na Filmwebie. Nic takiego nie pisałem, więc Twoje pytanie oraz rozważania w tym przedmiocie jest niezrozumiałe. To, że nie widzisz innego wyjaśnienia, nie oznacza, że takowego nie ma. Są gatunki filmowe, które lubię i takie, których nie lubię. Jednak przy ocenie filmu moje subiektywne odczucia nie mają żadnego znaczenia. Staram się oceniać film możliwie najbardziej obiektywnie, tj. analizując po kolei reżyserię, scenariusz, aktorstwo, zdjęcia, montaż, muzykę, efekty itp. Weźmy nauczyciela w szkole. Czy szóstki ma stawiać uczniom, których lubi, a jedynki uczniom, których nie lubi. A może szóstki ma stawiać uczniom, którzy umieją, a jedynki, którzy nie umieją? A jeśli to drugie, to jaki wpływ na ocenę powinno mieć jego subiektywne zdanie na temat ucznia. Według mnie ŻADNEGO.
Jeszcze nawiążę do moich wcześniejszych słów: “Nie ma związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy przytaczaniem danych liczbowych, a brakiem samodzielnego myślenia.” Jak będziesz kiedyś pisać jakąś pracę, np. mgr to zrozumiesz o co tutaj chodzi. A tak w ogóle to ile masz lat, ponieważ po Twoich wypowiedziach mam wrażenie, jakbym pisał z dzieckiem.
Pozostaje mi tylko zacytować Ci jeszcze raz moje słowa:
“Pozdrawiam i polecam jakiś kurs logiki.”
Dodam dzisiaj, że pilnie i bardzo intensywny.
Reasumując dyskusję z tobą:
1. Co do ocen - dla mnie liczy się to, czy MNIE film przypadł do gustu; nie oceniam filmu obiektywnie. Mogłabym dać za reżyserię, muzykę i scenariusz po 5/10, a ogólną ocenę wystawić jako 9/10 bo film mógł mnie przecież zaczarować i wprawić w osłupienie swoją treścią. A ty popadasz w schematy, nie liczą się dla ciebie twoje własne wrażenia - aż tak nisko się cenisz? Wnioskuję to po tym, co sam napisałeś - u ciebie film, który ci się nie podobał może mieć 8/10 a taki, który ci się podobał 5/10 :) Tracisz przez to wiarygodność.
Rozumiem, o co chodzi - czasem jakiś film nie przypada do gustu, ale mimo to potrafisz znaleźć w nim obiektywnie inne plusy. OK, ale takie poboczne atuty filmu wobec globalnej oceny są tylko dodatkiem i ich wpływ na końcową ocenę nie jest duży.
Na przykład - idziesz na film do kina, spodziewasz się czegoś godnego uwagi, co mogłoby zrelaksować twój umysł w piątkowy wieczór. A okazuje się, że Woody Allen wyreżyserował wzrost muchomora w doniczce w blasku zachodzącego słońca, doniczkę trzymał Robert DeNiro a w tle leciała słynna Aria Bacha i taki film trwał 1,5h. Genialny reżyser, piękne zdjęcia, świetna obsada, wspaniała muzyka. Jak sądzisz, 9/10 będzie OK mimo takiej treści? Czy w takiej sytuacji te wszystkie DODATKI mają jakieś elementarne znaczenie?
2. Moją pracą magisterską się nie interesuj. Rzuciłeś jakieś zdanie, które powtarzasz kolejny raz i uczepiłeś się go jak rzep psiego ogona.
"Nie ma związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy przytaczaniem danych liczbowych, a brakiem samodzielnego myślenia."
Już to zdanie napisałeś kilka komentarzy wyżej, po co znowu do tego nawiązujesz? Przecież to nawet nie pasuje do aktualnego etapu naszej dyskusji. Naprawdę nikt już nie ciągnie wątku statystyk a ty ponownie do tego wracasz. Chyba jesteś wyjątkowo dumny z tego zdania, to twoje motto, tytuł pracy magisterskiej czy ostatni opis z GG? Jeśli chcesz zabłysnąć czymś drogi kolego, to chociaż miej czym.
3. Mój wiek niech również cię nie interesuje.
"po Twoich wypowiedziach mam wrażenie, jakbym pisał z dzieckiem" - to są twoje wrażenia, nie odpowiadam za nie. Tym bardziej nie świadczą one o moim wieku.
A teraz gwóźdź programu, napiszę ci zdanie do twojej kolekcji, w twoim stylu i specjalnie dla ciebie:
"Nie ma związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy własnymi wrażeniami, a faktycznym wiekiem swojego interlokutora."
Dziękuję, dobranoc ;)
To teraz ja zreasumuje “dyskusję” z Tobą (cudzysłów konieczny, ponieważ nie czytasz z re zrozumieniem, co druga osoba pisze).
Dla mnie liczy się przede wszystkim, czy film mi się podobał. Jednak staram sie oceniać filmy obiektywne, co nie powinno aż tak dziwić (jak widać nie wszystkich). Moje wrażenia na temat filmu wyrażam niezależnie od wystawionej oceny. Zdarzało mi się dać ocenę 5/10 za film, który mi się podobał i 8/10 za film, który mi się nie podobał. Przykładowo nie lubię pewnych gatunków i nawet najlepsze egzemplarze nie dają mi jakiejś specjalnej przyjemności oglądania. Jednak ktoś inny może lubić te gatunki, których ja nie lubię. Jak (idąc za Twoją sugestią) zacznę najlepszym egzemplarzom gatunków, których nie lubię wystawiać niskie oceny, a przykładowo B-klasowe horrory z ery VHS-ów (wiele z nich lubię) zacznę nazywać arcydziełami to stracę wiarygodność. Ty akurat uważasz odwrotnie. Jeśli ktoś będzie czytał moją ocenę filmu to nie interesuje go mój gust, ani moje subiektywne odczucia na temat filmu, a jedynie sam film. Wyobraź sobie, że ktoś inny może mieć inny gust niż ja, może lubić gatunki, których ja nie lubię, a wtedy czy będę wiarygodny postępując Twoim sposobem. To pytanie retoryczne, ponieważ według mnie zdecydowanie nie.
Piszesz, że “Rozumiem, o co chodzi”. Problem w tym, że w ogóle tego nie rozumiesz, co ciągle staram Ci się wytłumaczyć. Niektóre zdania powtarzam, zresztą tak ja Ty. Po Twojej dyskusji widać, że w ogóle nie ustosunkowujesz się MERYTORYCZNIE do podanych przeze mnie argumentów.
Jeśli chodzi o wiek to nie zaglądam tutaj nikomu do metryki urodzenia. Jednak Twoje wypowiedzi niestety zdradzają przykładowo, że pracy mgr, a nawet licencjackiej jeszcze nie pisałaś. Osoby trzecie (które takie doświadczenia mają za sobą) od razu to zauważą.