Ich łatwowierność jest porażająca. Akurat na Frondzie wisi kolejny "fajny" tekst: http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/egzorcysta,_poprzednik_o._amortha,_swiety m___23092
I 'fascynujacy' kawałeczek z tej niebywałej historyjki
"„Nieraz sytuacja rozprasza nadmierny sceptycyzm. Ks. Amorth miał w Rzymie w 1993 r. wykład dla około 40 psychiatrów, w tym największych luminarzy rzymskich. Wszyscy oświadczyli, że są albo niewierzący, albo przynajmniej niepraktykujący. Po wykładzie jeden powiedział: "Mówił ojciec długo i pięknie, ale co by ojciec zrobił, gdybym powiedział, że absolutnie nie wierzę w to wszystko". Ksiądz Amorth na to: "Panie profesorze, odpowiedziałbym pokazując konkretny przypadek opętania w praktyce" i przytoczył wydarzenie z działalności swego mistrza, wieloletniego egzorcysty rzymskiego, o. Candido Amantini, który przekonany że pewna dziewczyna, oprócz egzorcyzmów potrzebuje także leczenia psychiatrycznego, posłał ją do znanego psychiatry. Ten posadził ją przed swoim biurkiem, zadał kilka pytań i powiedział: "Powinna pani zażywać lekarstwa, które pani przepiszę". Wziął bloczek i zaczął wypisywać receptę. Nagle dziewczyna wyrwała mu receptę, zmięła ją i powiedziała zduszonym głosem: "Te rzeczy nie są mi potrzebne". Dziewczyna siedziała nieruchomo na krześle i na oczach lekarza jej ręka wydłużyła się o półtora metra. Lekarz przeraził się i nie chciał więcej słyszeć ani o niej, ani o innych osobach kierowanych przez ojca Candido.”"
- co w nim takiego ciekawego? Ano to, że on się jak zwykle nie trzyma kupy. Występuje w nim "znany" i oczywiście anonimowy psychiatra, który wydaje diagnozę w ciągu kilku chwil, na podstawie czegoś co nawet wywiadem trudno nazwać i przepisuje środki farmakologiczne. Po prostu czad. Czad, że żadnej z czytających to baranków bożych nawet nie zastanawia aby zadać sobie w tym momencie pytanie WTF?!???
Wy sobie gadajcie , rozpisujcie się na tysiąc słów, a ja Wam powiem , że czy opętania istnieją czy nie , te dobre filmy , które na ten temat nakręcono są naprawdę ciekawe , wciągają w temat i naprawdę po obejrzeniu można się bać, a o to chodzi po obejrzeniu horroru :)
ps. nawet nie wiedziałam , że można tak długi post napisać ;O
"Odwracasz kota ogonem."
Chyba raczej staram się uniknąć bzdurnych frazesów od kreacjonistycznych dyletantów, które zawarłeś w części z prawdopodobieństwem.
"Jest to jedynie próba wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji kiedy argumentów brak."
Przepraszam, co ja tu miałem do argumentowania? Rzucasz tezami bez pokrycia, nie oczekuj, że dyskusja się rozwinie, dopóki czegoś nie uzasadnisz.
"Prawdopodobieństwo, że w wyniku wielkiego bum wykształciło się proste białko, które (zakładając wpływ ewentualnych naturalnych katalizatorów, nie świadomej inteligencji) w procesie ewolucji przekształciło się na przestrzeni 5 mld lat w tak mnogie i rozwinięte struktury, w tym te obdarzone inteligencją - jest równe zeru."
No tak... Czyli eufemistycznie inteligentny dizajn. Prawdopodobieństwo, że nie pieprzysz głupot jest równe zeru. Widzisz? Nie tak działa retoryka. Nie będę prosił o liczby, bo oboje wiemy, że to stwierdzenie z sufitu. Słyszałem o prawdopodobieństwie formacji aminokwasów, ale wyrzucanie tego jak już mamy białka jest po prostu głupie. Mam dla ciebie szokującą informacje, układy biologiczne dążą do porządku, nie rozpadu.
PS. Wielkie bum? A co ma piernik do białek? I czy masz pojęcie, że inteligencje posiadają nawet bakterie? Dość naturalny egocentryzm homo sapiens nie wyczyści braku elementarnej wiedzy w temacie.
"Źródło? Pomijając na chwilę temat o którym rozmawiamy, przy takim podejściu szczytem odkryć naukowych była by co najwyżej prosta micha, z której rękami wybierałbyś pożywienie."
Podejściu wymagającym tzw. dowodu? No faktycznie, przyłapałeś mnie na używaniu logiki, drążeniu.
"Wątek dotyczył szatana. Spodziewasz się, że..."
Nie spodziewam się niczego od nieistniejącej istoty.
>Przepraszam, co ja tu miałem do argumentowania? Rzucasz tezami bez pokrycia, nie oczekuj, że dyskusja się rozwinie, dopóki czegoś nie uzasadnisz.
To nie jest retoryka.
Ujmę to tak; jeśli do odróżnienia mrówki od słonia (mam na myśli zgrubny stosunek prawdopodobieństwa wystąpienia serii obu przytoczonych zdarzeń) potrzebujesz logicznej lupy to wszelka dyskusja z Tobą traci sens.
>układy biologiczne dążą do porządku, nie rozpadu
Oświeć mnie *skąd* bierze się ten ich wewnętrzny imperatyw. Kosmici? Grawitacja?
Cała reszta Twoich zastrzeżeń ma mniej więcej taki sam ciężar gatunkowy.. Dalej rozmawiaj ze ścianą.
M.
Przestań przytaczać te śmieszne prawdopodobieństwo, raz, że bez liczb, dwa, że w biologii nie działa. Imperatyw ewolucji, pytanie o jej pochodzenie zasadne jak "dlaczego działa entropia". Faktycznie, rozmawiam ze ścianą, bo dyskutant na poziomie albo by przyznał, że to błąd, albo by wyjaśnił na jakiej zasadzie w temperaturze większej od jądra Słońca tworzą się związki organiczne.
Sam sobie zaprzeczasz, najpierw piszesz, że każdy może wierzyć w co chce, po czym wyskakujesz z tekstem : prędzej czy później staniesz przed Bogiem.
A skąd ta pewność, że "opętani" mówią językami nieużywanymi od setek lat? Bo tak twierdzą egzorcyści czy lingwiści?
Nie uważasz, że to raczej śmieszne, że "demony" manifestują się w tak prymitywny i kompletnie nic im nie dający sposób, jak wyginanie ciał "opętanych" czy zmuszanie ich do gadania w martwych językach?
Może byś tak zaczął myśleć zamiast łykać kościelne bzdury bez popicia?
Chciałam odwołać się do pierwszego zdania Twojej wypowiedzi. Są ludzie którzy znają się na językach jedni na współczesnych inni na "dawnych", stąd jest ta pewność. Raczej wątpię czy przy takich wypadkach (jeżeli rzeczywiście istnieją) to czy ktoś mówi wymarłym językiem określa nic niewiedzący ksiądz.
To podaj, proszę, nazwiska tych specjalistów od dawnych języków i wyniki ich ekspertyz.
Już podaję... Chodzi mi o coś takiego, ze wiemy o istnieniu języka hebrajskiego itd., a nikt go nie używa...
No właśnie, mydlenie oczu o "nieznanych ekspertach" od "nieznanych języków". Jeżeli język jest martwy, jego oryginalna wymowa jest nieznana, to żaden ekspert tutaj nic nie pomoże i kółko się zamyka - "mówienie wymarłymi dawnymi" to pic na wodę i o ŻADNEJ pewności nie może być tutaj mowy.
A wiesz o tym, że nawet sama "matka łacina" jest powszechnie uważana za język wymarły? A są tacy co ją znają. :)
Ale co to ma do rzeczy? To, że istnieją zapisy w określonych językach, które potrafimy tłumaczyć to jedno, a wypowiadanie sie o FONETYCE (bo przeciez rzekomo opetane osoby mowia, a nie pisza na papierze, czyz nie?) to zupelnie inna sprawa. Więc się pytam: co to za eksperci, którzy wiedzą niby to, czego nikt nie wie?
To ma do rzeczy, że podałam Ci przykład języka, który obecnie uchodzi powszechnie za wymarły, a łaciną niektórzy także mówią, jeżeli już mowa o fonetyce, a nie tylko piszą.
Doprawdy? To może na drugi raz poprzedź swoje wywody przynajmniej lekturą Wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Łacina "[język łaciński]...winien być nazywany językiem wegetującym, ponieważ jego znajomość w pewnym środowisku nigdy nie wygasła.".
Masz jeszcze jakieś mocne przykłady na poparcie bajek o opętaniach?
Po pierwsze wróć proszę do mojej pierwszej wypowiedzi i przypatrz się zdaniu w którym widnieje taki fragment "jeżeli rzeczywiście istnieją". Po pierwsze przyjrzyj się znaczeniom słów "winien", a "jest". Może powinna być uznawana za język wegetujący, ale JEST OGÓLNIE uznawana, za wymarły. A wracając do sprawy opętań, to wydaję mi się, że twórcom takich filmów chodzi o to, że dowód opiera się na tym, że jak (przepraszam za wyrażenie) "pospolita" osoba, która uczy się co najwyżej angielskiego i niemieckiego (tak dla przykładu) zna taki język jakim jest łacina czy hebrajski itp. itd, którym posługują się tylko określone grupy społeczeństwa i to nie na codzień. Przynajmniej moim zdaniem na tym opierają się filmowcy. Podsumowując, nie traktuj mnie jakbym zawzięcie walczyła o to, że opętania na pewno istnieją, w moim pierwszym poście chodziło mi tylko o to, że jeżeli coś takiego występuję, Watykan nie wyślę zwykłego małego księżulka, aby określił czy aby na pewno ta osoba mówi jakimś wymarłym językiem, bo teraz "trzęsą portkami" przy wszystkim i starają się jakoś wszystko uzasadniać.
Ale co Ty mi tu chrzanisz jakimiś semantycznymi sztuczkami, zupełnie bez sensu. Za ciężko się wycofać z kiepskiego przykładu, dlatego teraz będziesz mnożyć linijki, tylko, żeby nie przyznać "ok, nie trafiłam"? Jak nie potrafisz przeczytać całego artykułu z Wikipedii ze zrozumieniem, to ja nie będe się rozdrabniał na analizę pojedynczych słówek z wklejonego przeze mnie cytatu. Dość powiedzieć, że żadna nacja się nim nie posługuje ale mowa ta przetrwała i nigdy nie było okresu, gdy nikt się nią nie posługiwał, bo ciągle ktoś komuś miał okazję ją przekazywać, a gdy sformalizowano i usystematyzowano nauki lingwistyczne, utrwalono na zawsze za pomocą rejestracji i zapisu jego poprawną wymowę (http://pl.wikipedia.org/wiki/Międzynarodowy_alfabet_fonetyczny).
"Podsumowując, nie traktuj mnie jakbym zawzięcie walczyła o to, że opętania na pewno istnieją..."
Ależ wystarczy, że jesteś niepewna czy nie istnieją. Nie istnieją żadne rzeczowe argumenty za opętaniami. Ty powielasz jedynie niepewność na zasadzie "och, przecież nic nie wiemy, tyle ludzie mówią, skąd możemy wiedzieć, że nie wchodzą w grę moce nadprzyrodzone" - co samo w sobie jest równie absurdalne jak poddawanie w wątpliwość tezy o istnieniu świętego Mikołaja.
Nie ma żadnych opętań, nie ma żadnego św. Mikołaja, nie ma żadnego Batmana - to jest tak proste, że aż piszczy.
I ja wcale Cię nie atakuję - zadałem pytanie o konkrety, konkretnie poparte dowodami argumenty na rzecz występowania zjawiska, które było tematem filmu. Jestem gotowy zmienić kiedyś swoje zdanie na dowolny temat, jeśli otrzymam jakieś ku temu przesłanki. Mamy technologię, która umożliwia wszechstronne badanie tematu, rejestrowanie zdarzeń, Internet jest wystarczająco pojemny aby zmieścić wszystkie publikacje na temat każdego zjawiska, więc ja się pytam - gdzie są te publikacje na temat opętań. Nie interesują mnie prywatne przekonania ludzi, zasłyszane i powtarzane plotki, stanowiska watykańskie, czy księży. Interesują mnie rzeczowe i mocne dowody. A takich nie ma. Stety lub niestety.
Po pierwsze nie chrzanię, tylko piszę. Dziwne jest dla mnie jeżeli semantyka jest dla Ciebie bez sensu. I nie przyznam, że nie trafiłam, bo... Nie będę się powtarzać, więc powiem tyle, ze nadal bronię swojego zdania. Jeżeli już opieramy się na tak "cudownym" źródle jakim jest wikipedia.org, to dam Ci przykład innego wymarłego języka, przy którym może nie będziesz miał wątpliwości: http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_staro-cerkiewno-s%C5%82owia%C5%84ski
I proszę czytaj dokładnie, napisałam też o co dokładnie chodzi mi z filmowcami i np. łaciną.
"I wcale Cię nie atakuję" nigdzie nie napisałam, ze to robisz.
"nigdzie nie napisałam, ze to robisz."
A ja nigdzie nie napisałem, że Ty to napisałaś. Problem z nadinterpretacjami?
"jeżeli już opieramy się na tak "cudownym" źródle jakim jest wikipedia.org..."
- Och, no nie mów mi, że wiesz gdzie jest biblioteka i jak ci dam przypisy do znajdującej się tam bibliografi to pobiegniesz do niej w podskokach i nagle przekonają Cię rzeczy, które "zła zła wikipedia fe" przecież fałszuje i okłamuje i jest dla lamerów. Och, jakiejż rzeczowości nabrała Twoja wypowiedź. Albo raczej bufoniady.
"I proszę czytaj dokładnie, napisałam też o co dokładnie chodzi mi z filmowcami i np. łaciną."
Przeczytałem wystarczająco dokładnie i uważam nadal, że kombinujesz jak konina pod górę. Ale skoro już opierasz się na "cudownym źródle" to może to Ci da coś do myślenia http://pl.wikiquote.org/wiki/Daj,_ać_ja_pobruszę,_a_ty_poczywaj
Do pewnego momentu tej dyskusji trzymałem twoją stronę ale jak zacząłeś podpierać swoje wypowiedzi "wikipedia" straciłeś wszystkie punkty. Przecież na tą stronke można wrzucić wszystko. Dziesięciolatek może tam dodać co chce, prawdziwe źródło wiedzy. Co do odczytywania wymarłych języków, słyszałeś o hieroglifach? To wymarły język w mowie i piśmie, ludziom jakoś jednak udało się go odszyfrować. Jak ktoś chce to potrafi wystarczy odrobina inteligencji. Najwidoczniej brakuje ci tej cechy.
A Ty posiadasz "tę cechę"? Bo jak widzę to niezbyt zrozumiałeś o czym jest w ogóle tutaj mowa. Bo mowa jest o MOWIE, o FONETYCE, o BRZMIENIU języka. Więc co Ty mi tutaj gościu będziesz pierdzielił o odczytywaniu hieroglifów i wikipedii, skoro masz problem z rozumieniem swojego ojczystego języka!
Wikipedia się dzieciom nie podoba? Owszem, Wikipedia nie jest klasycznym źródłem wiedzy naukowej, gdyby ktoś pisał pracę naukową w oparciu o informację z Wiki to nie wywołałby nawet śmiechu politowania. Ale weźcie się ludzie ogarnijcie, bo bezmyslnie powtarzacie jakieś gówniarskie memy (tak, już się domyślam, że dla Ciebie mem to pewnie jest obrazek z głupim komentarzem nad i pod). Wikipedia to jest narzędzie i jeśli umie się z niego korzystać, to może okazać się bardzo pożyteczne. Ale trzeba to umieć robić, a nie powtarzać pierdoły o 10-latkach. Znajdź se dziesięciolatka i poproś o wrzucenie na Wiki informacji o tym, że Norad272 to gwiazda polskiego kina - życzę powodzenia. Po drugie - nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale w definicjach wikipediowych bardzo często pojawiają się takie małe indeksiki, nazywane źródłami lub przypisami - jeśli nauczysz się z nich korzystać, może odkryjesz skarbnicę wiedzy. A jeśli nie, to będziesz pieprzył o Wikipedii i odczytywaniu hieroglifów, co się ma nijak do tematu.
Tak, że gościu - przeproś i siedź dalej cicho albo przemyśl i napisz coś z sensem.
Och, no powiem Ci, ze wiem gdzie są BIBLIOTEKI i z chęcią zajrzę do różnych źródeł, jak tylko znajdę czas, bo to lubię, dlatego też między innymi wybrałam filologię polską na moje studia. "(...)>>zła zła wikipedia<< fe przecież fałszuje i okłamuje i jest dla lamerów." - no wybacz, ale jeżeli wikipedia dla Ciebie jest wiarygodnym źródłem to nie mamy o czym rozmawiać. Nie mówię, że wszystko jest tam złe, ale nie traktujmy tego jako wszystkowiedzące i podstawowe źródło wiedzy, wikipedia to nie wyrocznia.
Co do Twojego linku, to co ma piernik do wiatraka?
"no wybacz, ale jeżeli wikipedia dla Ciebie jest wiarygodnym źródłem to nie mamy o czym rozmawiać."
- To może skończ sobie interpretować po swojemu. Chciałaś zrobic pseudo-zarzut dla odwrócenia uwagi od meritum, z powodu linka do wikipedii? To wypunktuj konkretne błędy. Wikipedia nie jest bezbłędna i nie jest jakimś szczególnym "autorytetem" w tym temacie, ale Ty większym nie jesteś.
"Co do Twojego linku, to co ma piernik do wiatraka?"
- Włącz myślenie. Masz jedno, proste zdanie. A zwróciłaś uwage na to ile wersji i wątpliwości? Z jednym zdaniem.
Ale ja to zdanie dobrze znam, nawet bardzo dobrze, a Ty znów bierzesz wiedzę z Wikipedii i się od tego nie odczepię, zapraszam na wykłady o scs, albo o historii literatury staropolskiej - średniowiecze, czemu zamilkłeś z źródłami książkowymi? Czemu zamilkłeś z przykładem języka jakim jest scs? Co do "interpretacji po swojemu" mogę zarzucić Ci to samo, ale o semantyce wyrazów "jest" i "winna" mieliśmy dysputę zakończyć, bo ani jedno, ani drugie swego zdania nie odpuści. Dlatego posłałam Ci coś o scs. Jeszcze co do owego zlatynizowanego zdania, wyszukujesz ogromnych drobiazgów, słuchaj powiem to co powtarzał zawsze pewien dr z mojego wydziału to co twierdzi wielu jest regułą i mają na to poparcie jakimiś dowodami, skoro zostało uznane, że jest tak, a nie inaczej, a ci niektórzy to ci którzy myślą, a nie do końca wiedzą. Mówisz mi, że zasłaniam się jakąś Wikipedią,a Ty zasłaniasz się zdaniem o którym tak na prawdę nie masz pojęcia, a tylko wyszukałeś na wikipedii, że w tym zdaniu jest możliwy problem co do jednego wyrazu. Mówisz o wyjątkach, a zapominasz o tym, ze jest wiele, wiele, wiele wyrazów, zdań przy których wątpliwości nie ma, dlatego po rozmowie o łacinie przy której oboje się nie zgadzamy, wysłałam Ci nieco o języku scs.
"Ale ja to zdanie dobrze znam, nawet bardzo dobrze"
- A znajomość czegoś jest Twoim kolejnym "mocnym" argumentem w dyskusji?
"zapraszam na wykłady o scs, albo o historii literatury staropolskiej - średniowiecze, czemu zamilkłeś z źródłami książkowymi? Czemu zamilkłeś z przykładem języka jakim jest scs?"
- Jak to dlaczego? Najpierw napisałaś, że linki do Wikipedii nie są właściwym argumentem w dyskusji internetowej, po czym sama wesoło takiego linka zapodałaś i oczekujesz, że ja się do niego ustosunkuję. Trochę konsekwencji kobieto...
Zapraszasz mnie na wykłady? A gdzie i kiedy mogę wpaść? Czy możesz przedstawić zarys poruszanej tematyki, skrót programu i, co mnie szczególnie interesuje, czy w trakcie padną nazwiska, o które zadałem pytanie w pierwszym pytaniu skierowanym do Ciebie? Chciałbym się też dowiedzieć, dlaczego muszę poświęcić swój czas na studia, aby dowiedzieć się kto i gdzie orzekł, że przypadki rzekomego "mówienia zapomnianymi językami" wystąpiły faktycznie. Muszę to wiedzieć, bo Twoja dotychczasowa postawa w dyskusji utwierdza mnie w tym, że od sedna się oddalasz i usiłujesz rozmydlić temat, zamiast skonkretyzować i ukierunkować w stronę rzeczowych konkluzji. Odpowiedz na moje pytania, to rozważę Twoje "zaproszenie".
A przy okazji, to gdzie wykładasz, skoro już wystosowałaś mi zaproszenie, można wiedzieć? Każdy może wpaść na Twoje wykłady, czy muszę zapisać się na semestr i zaliczać jakies egzaminy?
" Ty zasłaniasz się zdaniem o którym tak na prawdę nie masz pojęcia,"
- W jaki sposób wyszukałem to zdanie, nie wiedząc o nim? To ciekawostka zaprawdę nadnaturalnej cudowności. Może demon mi podszepnął?
Dla mnie sprawa jest prosta - podałem linka, bo oszczędziło mi to pisania kilku akapitów. Jeśli się nie zgadzasz, że wątpliwości istnieją, to napisz jakie to wątpliwości i przedstaw argumenty. Jeśli masz klepać ogólniki to sobie odpuść, zaoszczędzisz swój i mój czas.
"Mówisz o wyjątkach, a zapominasz o tym, ze jest wiele, wiele, wiele wyrazów, zdań przy których wątpliwości nie ma, dlatego po rozmowie o łacinie przy której oboje się nie zgadzamy, wysłałam Ci nieco o języku scs."
Tak? A może dla odmiany wrócić do tematu, zamiast go rozwodniać, bo nie bardzo wiem w jaki sposób to, powyższe Twoje stanowisko zestawić z tym co napisałaś dużo wyżej, a mianowicie "Raczej wątpię czy przy takich wypadkach (jeżeli rzeczywiście istnieją) to czy ktoś mówi wymarłym językiem określa nic niewiedzący ksiądz." - więc proszę, wyjaśnij mi jak się ma "scs" do Twoich wątpliwości, może zachęci mnie to do zgłębienia tematu, bo w tej chwili tak nie jest.
Konkrety proszę, od początku prosze o konkrety.
"a Ty znów bierzesz wiedzę z Wikipedii i się od tego nie odczepię"
- Czyli co konkretnie masz do zarzucenia temu zdaniu, bo już kompletnie nie rozumiem o co Ci chodzi, bo znowu zapomniałaś napisać jaki konkretnie fałsz się kryje. Gdybym to samo zdanie przepisał ręcznie z książki, to by nabrało mocy argumentacyjnej? To może uświadom mi co się w nim nie zgadza, bo dalej bredzisz.
Co do podania linku z wikipedii, skoro Ty tak bardzo zechciałeś na niej bazować, to podałam Ci link do tego co tak bardzo lubisz czytać, bo jak stwierdziłeś, ja do biblioteki bym nie pobiegła, a wnioskuje z tego, ze skoro Ty tak uważasz, to pewnie Ty byś nie pobiegł i nie czytał źródeł bibliotecznych, dlatego podałam Ci link do wikipedii. Ja nadal czekam na te bibliotekarskie pozycje od Ciebie. Po pierwsze nigdzie nie napisałam, ze to ja wykładam, po drugie kto pyta nie błądzi, ja mogę prof. A. Zielińską która zajmuje się m.in. językiem scs, z chęcią poprosić o temat dysputy jakim jest język scs i kto się nim posługuje jak jest znany, a jak już widzisz językiem tym zajmuje się grono profesorów. Ja nie mówię Ci o poświęcaniu Twojego czasu na nie wiadomo jak długie i rozległe studia mówię o zwykłej dyspucie na temat scs. Nie mówię też, że w najstarszym polskim zdaniu coś się nie zgadza, co do niego już napisałam swoje zdanie o jego tłumaczeniu, wyjątkach itd. Co do scs, chciałabym abyśmy przenieśli się na grunt tego języka jako do przykładu języka wymarłego, zamiast łaciny, bo przy łacinie ani jedno, ani drugie nie zgadza się z tym czy to język wymarły, czy wegetujący. Dlatego posłałam Ci coś o scs, abyś nie miał wątpliwości czy jest to język wymarły czy nie. Jest on językiem wymarłym, a są osoby które go studiują, znają się na jego fonetyce i innych aspektach ( z tego co wiem Ciebie najbardziej obchodzi tu fonetyka), w podanym linku masz na samym dole dwie pozycje książek o scs, jak sam broniłeś się wyżej w rozmowie z Norad272, ze jeśli z nich się umie korzystać, to skarbnica wiedzy, więc nie zasłaniaj się teraz Tym, że nie odczytasz podanego Ci linku z Wikipedii, bo podałam to ja, która mówiłam o tym, ze to szajs... (bo skoro nagle Dostosowuje się do tego z czego korzystasz... Tak samo nie mówi mi, ze nie podasz książek, bo ja podałam link z Wikii, czyli co ani tak ani siak? Mam Ci przepisać te dwie książki z wikipedii, bo są to książki raczej z podstawową wiedzą i pójdziesz do biblioteki je przeczytać, czy spojrzysz w Wikii? Bo jeżeli nie ja z chęcią pójdę do biblioteki i poszukam CI innych źródeł o scs. I co ma piernik do wiatraka z językiem scs i moim wcześniejszym komentarzem, ze zapewne do takich przypadków nie jest wysyłany pewnie nic nie wiedzący ksiądz.
A jeżeli chcesz powrócić do tematu głównego, bez wątków pobocznych, to proszę bardzo: język scs - język wymarły, są ludzie którzy znają jego fonetykę i inne aspekty języka. Zajmują się nim m.in. (najpopularniejsze przykłady osób zajmujących się tym językiem i to tylko i wyłącznie polaków) Czesław Bartula (np."Z zagadnień języka prasłowiańskiego i staro-cerkiewno-słowiańskiego"), Tadeusz Brajerski (np. "Język staro-cerkiewno-słowiański"). Teksty pisane tym językiem znajdziesz w "Chrestomatii staropolskiej. Teksty do roku 1543." Wyd. 2 poprawione i uzupełnione, Wrocław 1995 lub Wyd. 3 Wrocław 2004.
Dzięki! Już mi się nie chce z Tobą rozmawiać, bo swoje napisałem i szkoda mi przepisywać na nowo to samo. Skoro nie zrozumiałaś o co chodziło z Wikipedią, i że skoro sama uważasz ją za wadliwą, a gdy sama budujesz na niej swoją argumentację to staje się być w porządku, bo masz przekonanie o "dostosowaniu się do czyjegoś poziomu" uczyni z tego rzeczową dyskusję, a nie pospolitą pyskówkę, to ja wymiękam. Zniechęciłaś mnie całkowicie.
Rozumiem już też, że aby napić się piwa, muszę poznać zasady konstrukcji browaru i zasady hodowania chmielu, bo takoż wynika z Twojego pisania, że aby uzyskać odpowiedź na pytanie: KTO, GDZIE I KIEDY WYKRYŁ WIARYGODNE PRZYPADKI MÓWIENIA PRZEZ OSOBY RZEKOMO OPĘTANE JĘZYKAMI, KTÓRYCH TE OSOBY NIE ZNAJĄ, muszę przestudiować podane przez Ciebie lektury o języku starocerkiewnym.
Okej, powiedzmy, że przestudiowałem (nieprzestudiowałem ale przyjmijmy) już je i przyjąłem Twoje argumenty o języku starocerkiewnym. O ile przybliżyło nas to do odpowiedzi na pytanie, które celowo wyróżniłem większymi literkami? W którym miejscu, wobec tego problemu znaleźliśmy się, bo zagubiłem sedno. Są te przypadki stwierdzone? Sądzimy, że są?
A może po stwierdzeniu mówienia starohebrajskim odbywą się panele eksperckie, gdzie specjaliści ustalają, czy zgłoski wypowiadane przez rzekomo opętanego pasują do któregos z brzmień, które możesz poczytać w Twojej 'ulubionej' Wiki
http://pl.wikipedia.org/wiki/JHWH_(tetragram)#Wymowa
Jak sądzisz?
Pierwszy z brzegu: Czesław Bartula (np."Z zagadnień języka prasłowiańskiego i staro-cerkiewno-słowiańskiego")" pisze:
"Sądzę, że spod bogatej szaty artystycznego przekładu cyrylometodejskiego, peł- nego synonimicznych środków językowych, można i należy wydobyć to, co stanowi
podstawowy zasób struktur syntaktycznych. Kontynuowanie tego rodzaju badań przyczyni się do lepszego i głębszego poznania systemu składniowego w epoce cyrylometodejskiej i postcyrylometodejskiej, co z kolei może pomóc lepiej poznać
składnię ps. i składnię porównawczą języków słowiańskich."
- No bardzo świetna, tylko co wnosząca do naszego tematu? Naprawdę usiłujesz tracić mój czas, czy po prostu nie rozumiesz tego co czytasz?
Jak widzę, skończyły się już "prasłowiańskie" argumenty. Szkoda, że mącenie w Internecie zostało.
jakby ciebie dziecko posłuchał mój nauczyciel łaciny to by ręce załamał :P co za głupoty gadasz...
A nawet być silną tak, że kilku rosłych mężczyzn nie jest w stanie utrzymać takiego człowieka. Jeśli opętanie nie istnieje to po co są księża egzorcyści dla picu?
dokłądnie! to choroba psychiczna i tyle :)
aczkolwiek ja sama boje sie egzorcyzmów , poniewaz przerazaja mnie wszystkie horrory i w tym cala filozofia ;)
Mnie już nie ruszają :) Musieli by w kij namieszać aby mnie tym jakoś zaskoczyć. A co do egzorcyzmów... to nie wiem co o tym myśleć moi znajomi (są religijni ja nie :) ) uczestniczyli w egzorcyzmach i to co mówili bardziej mnie wystraszyło niż jakikolwiek film o tej tematyce.
dla mnie to fantastyka jak każda inna uwielbiam horrory dlatego bardzo dobrze bawię się oglądając to :)
ruszaja; chciałbym zobaczyć egzorcyzmy - oczywiście na nikim z mojej familji; fascynujące, przerażające niewyjaśnione zjawisko...
A ja zaczynałem od "egzorcysty" i mimo że nie wierze - to jeden z moich ulubionych filmów, a demony... kto powiedział że mają cokolwiek wspólnego z bogiem ? jak nie mamy na coś odpowiedzi zawsze pojawia się bóg - inne hipotezy ? jedni je odrzucają z miejsca jako świętokradcze inne jako religijne brednie którymi nie warto się zajmować - a prawda lubi leżeć całkiem gdzie indziej.
kurde czytałem te wszystkie komentarze od początku i czekałem właśnie na taki! Prawda wcale nie musi opierać się o Boga (tego, w którego wierzy kościół)! Osobiście wierzę w duchy, demony i życie pozagrobowe, ale to wcale nie musi być pod koordynatem Boga. Boga ma w sobie każdy z nas. I nie mówię tu o takim bogu, który działa na pogodę, wysyła do nieba czy do piekła, czy coś w tym stylu, ale o czystej ludzkiej świadomości. Tej głębszej!
Odbijcie na chwilę od powszechnym schematów i zastanówcie się nad tym, że prawda może leżeć zupełnie gdzie indziej.
Czytając wszystko co powyżej utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że ludzie, społeczeństwo jest ograniczone. Nie dopuszczacie do siebie innych prawd. Macie w głowie wyłącznie to co się wam narzuca. A wy ślepo w to wierzycie. Proszę was, otwórzcie się trochę na świat oraz na inne idee, bo to nie autorytet jest prawdą. To prawda powinna być autorytetem. Pozdrawiam i życzę trochę trzeźwości myślenia ;)
Film fajny, ale bardzo przewidywalny. Nie wystraszyłem się ani razu, bo raz, że ciężko mnie przestraszyć ( filmem). A dwa, naoglądałem się tyle horrorów w życiu, że znam te ich tanie chwyty. Tutaj fajnie wyglądało wyginanie się tej opętanej dziewczyny w piwnicy, nawet trochę rozbawiło mnie to. Chociaż zawsze takie obrazy pozostawiają w pamięci jakiś ślad i kiedyś komuś może się przyśnić jakiś koszmar z opętaniem :D