Zgadzam się z recenzją w 100%. Poszłam na ten film tylko ze względu na Benicio Del Toro, którego bardzo lubię od czasu Las Vegas Parano. Jednak muszę przyznać, że w Desperatach znalazł się raczej przez pomyłkę. Cóż, chyba nieopatrznie zaufał scenarzyście Podejrzanych... I jakoś trudno było mi uwierzyć w to, że jest bardzo zdemoralizowanym typem. O wiele bardziej "gangsterski" był chociażby w Pogrzebie, zupełnie nie strzelająć, niż tu ciągle machając spluwą. Dobrze, że się nią nie zastrzelił, gdy się zorientował w czym zagrał...Chyba muszę znów iść na Traffic, aby poprawić sobie humor.