Film zyskałby w moich oczach i zarobił punkt więcej gdyby skończył się na skałach, to byłoby coś - ,,Czy można kochać kogoś tak bardzo żeby go zabić?" Ash strzela, Hrithik spada - to jest COŚ ;] A nie taki naciągany happy end...Każdy widział jak spada w przepaść, później jednak ni z gruszki ni z pietruszki okazuje się że jest cały i zdrowy, wiedzie sobie beztroskie życie z ukchoaną, prowadzi restauracje...Po co to...
Wohoo pisałam to 6 lat temu xD Film od tego czasu odświeżałam parokrotnie i nadal jestem zdania, że koniec jest naciągany. Ej proszę Cię, od kiedy nie można krytykować? Zwłaszcza, że przyczepiłam się tylko do jednego elementu i oceniłam film na 8/10 :)
To jest typowe indyjskie zakończenie typu "filmi" - czyli nierealne, naciągane i z obowiązkowym happy endem. Nie należy w filmach indyjskich doszukiwać się realizmu, wszystko jest tam umowne - wszyscy fani Bolly rozumieją to i akceptują. Ten film to przecież tylko odprężająca rozrywka.
Oglądam filmy indyjskie nie od dziś. Jeśli twierdzisz, że happy end jest obowiązkowy, to chyba nie znasz ich wystarczająco dobrze (Fanaa? Rang de basanti? Kal ho naa ho? Można by wyliczać i wyliczać). To, że jestem fanką Bolly, nie oznacza również, że mam wszystko bezmyślnie akceptować. Co do Dhooma, to od czasu jego obejrzenia, widziałam już tyle nonsensów w indyjskim wydaniu, że to zagranie z cudownym przeżyciem mimo skoku w przepaść rzeczywiście nie było jakieś dziwne i pasowało do rozrywkowej konwencji filmu.