cześć Kochani
wracam po przerwie, gdyż ostatnio nie mam czasu na filmy
(mam czas, ale zasypiam na każdym)
tak się składa, ze nie wiedziałam nic o filmie przed obejrzeniem go. i dobrze, jestem zaskoczona
najbardziej uderzył mnie brutalny stosunek między poszczególnymi figurami. nie wiem czy powinnam używać słowa postać/bohater; ludzie mają puste, rozmazane twarze, jedynie ich mniej lub bardziej opętańcze ruchy lokują ich gdzieś w przestrzeni
podoba mi się cała cyrkowo-jarmarczno-karnawałowa otoczka. obserwujemy rzekomo przerażajace, często turpistycznie wyglądające osoby i zdarzenia, które zawieszone są w radosnym tańcu i rozmowie. dodaje to kolejną warstwę do starannie wykreowanego szaleństwa i wywołuje niepokój. mimo wszystko czuje się jak w wesołym miasteczku (nigdy nie byłam)
podoba mi się tez zimowa sceneria, czuje się jak w lodowce. nie wiem skąd to skojarzenie, jest późno i chce mi się spac, nie mam ochoty na szukanie bardziej dystyngowanego wyjścia
scena spalania domu prawie jak u tarkowskiego
wszystko tak prawie jak u niego
kolory
i wszystko
ktoś mi kiedyś powiedział, ze targa mną namiętna obsesja porównywania rzeczy. coś wyglada jak coś i tak dalej
prowadzę dialog sama ze sobą
natomiast ten film to literalnie tarkowski.
warstwa wizualna, ślizgające się rozmowy, ciemne pomieszczenia, pewien przyjemny niedosyt, niezrozumienie (no pewnie)
jest coś hedonistycznie dowartościowującego w samym akcie oglądania, moze poczucie uświęcenia przez powolne skubanie wyższej kultury i upojenie możliwością krytyki
bo wiecie, siedzę sobie w małym miasteczku 50 lat po premierze, oczy mi się zamykaja i z dziką satysfakcją zapisuje bzdury, które wymyślam po obejrzeniu ruchomych obrazków
władza i wiedza
dobranoc
Cześć, właśnie czytam sobie forum, po obejrzeniu "Diabła", też nie wiedziałem nic wcześniej na jego temat, i tylko daję znać że jedna osoba przeczytała twój wpis, wydał mi się najlepszy tutaj, pozdrawiam
Serdecznie dziękuje Panie Mitrus80.
dużo użytkowników zarzuca mi rozlewająca się niekompetencje, odpływanie od tematu, toniecie w bezsensie, tryskanie bzdurami, bezładne rozchlapywanie słów, czy płynna filozofię krytyki wszystkiego dookoła…. akwatyczna metaforyka dobrze opisuje moje poczynania. w gruncie rzeczy, staram się przedstawić jak najdokładniej moje przeżycia, omijając konwenanse i przeszkody natury lingwistyczno-leksykalnej. dlatego może uważa Pan, ze trafnie opisuje wrażenia
m-e-r-i-t-u-m
tak się składa Panie Mitrus80, ze nie jest Pan jedynym użytkownikiem czytającym i komentującym aktywnie moje wodne zabawy. jest Pan z kolei jedynym, który podchodzi do nich pozytywnie. to się ceni.. dobroć. Pozdrawiam
Proszę mi nie "panować", bardzo mi się spodobało co napisałaś: "jest coś hedonistycznie dowartościowującego w samym akcie oglądania, moze poczucie uświęcenia przez powolne skubanie wyższej kultury i upojenie możliwością krytyki" - świetnie ujęte, chyba też tak mam, jest w tym dużo prawdy, może nawet 100%
Proszę Pana, mogłabym być Pana wnuczka..
lubię przesadnie rozbudowane siatki znaczeń. pisząc powyższe zdanie miałam nadzieję, oddam tak sens samego aktu krytyki, bo jednak taki prymitywny wandalizm na polskiej platformie do oceniania filmów jest całkiem podły z mojej strony. wolałabym usiąść z Panem Reżyserem w restauracji i z nim pogadać.
Jest jednak cos silnie pociągającego w obrzucaniu Reżysera kamyczkami z wygodnej, dowartosciowujacej pozycji przed komputerem.. szczególnie, gdy ktoś to czyta i rozumie. czuję, ze moje słowa rezonują, prowadzą do dysonansów poznawczych, kontemplacji, aby powrócić do mnie, ale w formie wzbogaconej o ferment w umyśle innej osoby
piękne