Film niby poprawny, ale zakończenie trochę zbyt... amerykańskie? Całość ogląda się całkiem przyjemnie i widz spodziewa się jakiegoś porządnego twistu w końcówce. I może zaskoczenie jest, ale nie do końca w takim sensie, jakiego byśmy się spodziewali. Wiadomo było, że historia policjanta i ludzi uwięzionych w windzie musi być jakoś połączona, ale motywy działania diabła i sam motyw przebaczenia w końcówce dla mnie były trochę cringeworthy.
Poza murzynem w windzie, który zagrał wyjątkowo sztywno, nienaturalnie, większość spisała się OK pod względem aktorskim. I tak najbardziej naturalną postacią wydawała się jednak ta policjanta. Kiedy światło gaśnie i wraca w windzie, można kilka razy podskoczyć. Klaustrofobiczny nastrój udziela się widzowi i pod tym względem winda wypadła całkiem nieźle (choć i tak zdecydowanie bardziej pod tym względem podobała mi się kanadyjska krótkometrażówka "Elevated" z 97 roku - w ogóle zresztą był to ciekawszy film). A jednak miałem niekiedy wrażenie, że postępowanie bohaterów bywało nienaturalne - oczywiście od początku na tapetę wychodzi ten luźny, amerykański styl bycia tych ludzi i jakieś dziwne zaczepki w kierunku pozostałych. Tak łatwo szukają dziury w całym... w pewnym momencie zaczęło mnie to trochę denerwować.
Niemniej, zakończenie trochę dla mnie popsuło ten mimo wszystko ciekawie rozwijający się film. Nie tak wyobrażałem sobie w nim rolę diabła i że tak łatwo go będzie można wykiwać... Ostatecznie zabrakło takiej namiastki prawdziwego zła.
Moja ocena: 6/10.