W czasach, gdy powstawał ten film ekranizacje komiksów dopiero raczkowały, a te, które wcześniej się pojawiły, nie licząc znakomitego „Batmana” Tima Burtona, wywoływały śmiech na sali.
„Dick Tracy” lokuje się gdzieś pośrodku – wymuskany pod względem scenografii (choć jak dla mnie posępne, mroczne kino gangsterskie, nie bardzo pasuje do kolorowego otoczenia), z ciekawie przedstawionym tłem, odwołujący się do klasycznych filmów gangsterskich (jest nawet stylizacja jednej z postaci na Jamesa Cagneya), niestety zwyczajnie nudzi.
Brakuje mi tu większej ilości konfrontacji w stylu tej ostatniej, główni bohaterowie mają za mało charyzmy (nie licząc Pacino), emocji tu za mało, a losy bohaterów są mocno obojętnie. Udał się za to wątek kokieterii postaci Madonny z Tracym – rodem z pierwszorzędnego kina noir.
Jest w porządku, ale mogło być znacznie lepiej…
Moja ocena - 5/10