Pierwski DIUKOWIE HAZZARDU (4/10) zaskarbili sobie sympatię widzów (ponad 80 mln dolarów wpływów tylk ow USA!!!), niechęć krytyków i aż 6 nominacji do ZŁOTYCH MALIN.
Hit z 2005 roku był kiepawą adaptacją popularnego serialu, choć "jedynka" miała swoje plusy w postaci kilku udanych scen pościgów samochodowych oraz Burta Reynoldsa w obsadzie.
DIUKOWIE HAZZARDU: POCZĄTEK to zrealizowany na potzrebę DVD oraz TV prequel przeboju z 2005 roku.
Fabuła- tak jak w poprzednim filmie nie zachwyca i została wymyślona tylko po to by wpleść tu kilka pościgów sqmochodowych. Tyle, że budżet jest tu znacznie mniejszy, a pościgi mniej efektowne.
Kiepsko grających Johnny Knoxville'a oraz Seana Williama Scotta zastąpili obdarzeni słodkimi buźkami, ale jeszcze słabsi aktorsko Jonathan Bennett oraz Randy Wayne.
Zarówno Bennett jak i Wayne to standradowe przykłady aktorskiego drewna, które zmiast grać powinny prężyć swe wdzięki na wybiego dla modeli-= bo do kina się nie nadają.
Marnme są tu też dialogi, a kilka scen jest wręcz żenująco zaaranżowanych.
Film obfituje w bardzo małą ilość udanych dowcipów. Komizm w tym dziele w zamierzeniu ma się obracać wookół aluzji seksulanych, upadków, wybuchów i kilku głupich min - ale z czasem wszytsko to zaczyna nużyć, a nawet drażnić.
DIUKOWIE HAZZARDU: POCZĄTEK przypominają imitację komedii i tyle. A szkoda bo film (tak jak poprzednik) miał pewien potencjał...