Widowisko jest, niektóre ujęcia super, ale nie jest to żadne odkrywcze, genialne kino. Nie wiem skąd tu tyle takich entuzjastycznych opinii, poza tym ja nie jestem wielką fanką Chalameta więc dla mnie film jest co najwyżej średni
I Zendaya. Nie zapominaj o Zendayi, która caluśki film zagrała z jedną jedyną miną. Poza tym zdaje się, że Chani w oryginale nie była wiecznie naburmuszonym chłopcem, który chyba sam nie wie o co tym razem ma muchy w nosie XD
Widać ża Chani w filmie to inna postać niż w książce. Widocznie tak ją zbudowł reżyser.
Moim zdaniem reżyser doskonale zbudował różne postaci na kanwie książki (kiedyś na pewno przeczytam). Ba - oprócz postaci zbudował sugestywny świat (no może fizykę trochę nagiął bo te latajki nie mają prawa latać, nawet gdyby zagęścić atmosferę ze 2 razy). Kazał uszyć świetne kostiumy i spece od efektów też zostali dobrze poinstruowani (oni zrobią teraz wszystko, tylko trzeba powiedzieć co). Wszystko okrasił szczyptą humoru, oromną dozą metafizycznego realizmu i podkolorował ciepłym moczem (podobno taki efekt daje reakcja z przyprawą). Mnie się nawet podobało. Żałuję, że są na tym forum ludzie, którzy ze zwykłej złośliwości dają oceny między 2 a 7.
To ze ona jest taka to wina scenariusza ale ona cos tam potrafi grać a ten gra jak wieszak!
Też nie rozumiem. Oglądam właśnie recenzję Na gałęzi i nie rozumiem tych zachwytów. Film ma rozmach, chciałbym podzielać jego entuzjazm, ale nie rozumiem.
Walken w piżamach robi mizerne wrażenie, naburmuszona Zendaya, jednolici, łysi i bladzi Harkonneni, smętna muzyka. Do tego sceny akcji, które od razu się kończa w momencie, kiedy chcemy więcej.
Główna sceneria to piasek i jaskinie diuny co boli bo była szansa na pokazanie więcej, jak choćby planety Imperatora, a tak mamy ogródki i nudne wnętrza. Można było pokazać większe pejzaże a tak mamy taniochę, sorry ale takich oczekiwań nie uważam z wygórowane w tym wypadku. Podobnie statki kosmiczne, te same co w pierwszej części.
Planeta Harkonnenów rzeczywiście wyglada super, ale widzieliśmy jej design już w jedynce, dodatkowo scena w czerni i bieli to tak na serio nic nowego, mogli sie postarać o jakieś bardziej niestandardowe kolory. Na plus fajerwerki urodzinowe Feyda.
Martwi brak humoru, który zapowiadano w recenzjach. Bardem z jego ciagłymi tekstami na temat jego wiary w mesjasza jako comic relief, serio?!!
Szkoda też postaci Rabbana który został zdegradowany do roli popychadła, jego pojedynek na końcu też śmiesznie krótki, a robiono pod niego spora podbudowę. Nawet jeśli Rabban nie walczył w powieści z Gurneyem i tak liczyłem na fajnie zakończenie tego fragmentu.
Najbardziej jednak szkoda mi braku watku Gildii. Ja wiem, że w ksiażce nie było jeszcze opisu postaci nawigatora i pojawia się ona później, ale należało podjać rękawice i pokazać jednego z nich ale oczywiście kochany reżyser zagrał bezpiecznie i jednak stchórzył. Nie miał pomysłu? Poczeka latami do następnego filmu? Słabo według mnie, przedstawicieli gildii widzielismy w jedynce kiedy przylecieli na Arrakis ale biednie to wygladało. Jeden z najbardziej fascynujacych elementów świata Diuny zmarnowany koncertowo! Może będzie zadośćuczynienie w następnym epizodzie ale gwarancji nie mamy kiedy i czy to sie stanie.
O tak rola Rabbana w cz 2 to nieporozumienie. Z wojownika zrobili z niego otępiałego i chaotycznego dowódce. Mordował swoich, tylko krzyk i tupanie noga, ze ma sie udac, Arrakis ma byc zdobyta bo tak chce. Jakby to byla parodia diuny, to tak bym sobie wyobrażał role generała.
Zgadzam się.
Nie ma słowa o mentatach (to już w sumie niedopatrzenie z cz. 1), a Zendaya jest po prostu tragiczna. Albo się głupio uśmiecha albo wygląda jak naburmuszona 12-latka (wiem o czym piszę, bo jestem ojcem..). Gdzie jej do dojrzałości Chani z książki?
Stilgar raz za razem powtarzający słowa o wybrańcu pod adresem Paula irytował mnie niesamowicie. Pod koniec filmu myślałem, że nie zdzierżę..
Moim zdaniem nie do końca też dobrze pokazano głęboką więź między Paulem i siostrą, pozostającą w łonie ich matki. Było to zaznaczone, ale czułem niedosyt.
Po pierwszej części również wzrósł mój apetyt na epickie sceny wizualne. I tu również jestem nieco zawiedziony..Podróż na czerwiu została może i dobrze pokazana, ale ze względu na przemieszczanie się na południe Arrakis w wielu scenach zasłonięto się burzą piaskową, przez co niewiele widać. Ja wiem, że to ma sens, ale może po prostu powinno się skrócić takie momenty i przenieść ciężar opowieści na pokazywania tego, co dla widza jest widzialne, nieprawdaż? Bo tak ma się wrażenie, że imć Dennis sobie poszedł na skróty..
Podczas seansu w kilku momentach czułem..dłużyzny..Film na długo przed premierą został okrzyknięty mianem arcydzieła, sugerując nam odbiór tej drugiej części. No i niestety dla mnie to nie jest żadne arcydzieło, ba, w przeciwieństwie do cz. 1 nie jest to nawet bardzo dobry obraz. Naciągnąłem mu ocenę z 6,5 na 7/10, bo nasz kochany filmweb nie uznaje not po przecinku. Ja jestem po prostu zawiedzony. Jest nieźle, ale mogło być o niebo lepiej..
Ps. Porównywanie Diuny 2 z epickością Władcy Pierścieni jest dla mnie po prostu kpiną...
pieknie napisane, w pelni racja. Ten film to karykatura pierwszej czesci, z ktorej zrobiono papke.
ja to teraz muszę odkurzyć starszą wersję Diuny z 2001 roku. Niby robione dla telewizji jako miniseria, ale znacznie lepiej opowiada tą historię
Dobrze, że napisałeś o tej smętnej muzyce, bo i na ten temat słyszałem zachwyty. Nie rozumiem tego zupełnie. Zamiast jakichś ciekawych kompozycji po raz kolejny dostajemy jakieś jęki chóru mnichów w niskich rejestrach. Dobra muzyka w Diunie to była w pierwszej ekranizacji w 1984 roku. Polecam kawałek Toto - Dune Desert Theme (40 Tours Around The Sun): https://www.youtube.com/watch?v=6WMy-AStPhE
""Jęki chóru mnichów w niskich rejestrach". I to się nazywa - zwięzłe zawarcie istoty :)
Lepiej by tego nie opisał. A już rozpisywałem się nie raz na temat 'degradacji' muzyki filmowej, gdzie zamiast muzyki (harmonii, melodii, kompozycji) - mamy zlepek "efektów dźwiękowych". Czasami to nie wiedziałem czy to muzyka czy dźwięki, któregoś z tych wielkich pojazdów xD
"Jęki w niskich rejestrach" - to doskonale trafiony opis tej "muzyki", dla kogoś kto i tak nie zrozumie technicznych wyjaśnień, ale potrzebuje jakiegoś emocjonalnego przekazu, który mógłby sobie wyobrazić.
Dzięki za poparcie, kolego. Tę frazę wypracowałem sobie kiedy wracałem z kina z kolejnego filmu, w którym zamiast muzyki dostałem zlepek "efektów dźwiękowych". Zamiast melodii i kompozycji - jakieś plamy dźwięków w niskich rejestrach. Cieszę się, że to do kogoś trafiło :)
Masz rację nie było tego wszystkiego o czym piszesz w swoim wywodzie ale pomyśl o czym piszesz i jak długi i zawiły musiał by być film gdyby ujęto te wszystkie wątki .To nie serial.Film dla ludzi którzy czytali książkę zapewne będzie niedosytem bo nie da się upchnąć wszystkiego a chciało by się to wszystko zobaczyć a dla widzów nie czytających powieści moim zdaniem nie ma większego znaczenia co jest pokazane.
Niby masz rację, ale z drugiej strony mamy np. scenę kiedy Paul zostaje postawiony przed wyzwaniem przekroczenia pustyni, Stilgar robi sobie jaja, żeby uważał na dżinny, Channi pojawia się podczas wędrówki i uczy go tego co on już powinien wiedzieć od dawna i koniec końców nic z tego nie wynika. Z tego co pamiętam to nie była jedyna taka scena, więc jak jest z tym czasem?
W końcu ktoś tu dobrze podsumował tą bardzo średnią ekranizację świetnej książki. To jak przedstawili Chani totalnie mnie obrzydza
calkowicie sie zgadzam. Sprawdziłem ile ma diuna z 1984 i ma niższą ocene niz obecna a jest o wiele lepsza i nawet efekty specialne jak na tamte czasy są lepsze. Sama historia i główny bohater lepeij pokazani.
Szkoda bo liczyłem na ten film i się zawiodłem. Może kiedyś powstanie coś co dorówna 1984
To mamy podobnie, niestety wielu ludzi daje sobie narzucić te "entuzjastyczne opinie" od nie zawsze bezinteresownych recenzentów i walą te dychy nie wiadomo za co...
nie rozumiesz bo masz maly iloraz inteligencji - z tym nic nie zrobisz tak sie urodziles
To tak jak ja nie rozumiem zachwytów nad częścią pierwszą. Tej jeszcze nie widziałam, ale ostatnim razem obejrzałam kierowana tymi zachwytami i się koszmarnie wynudziłam. Nic znalazłam w tym filmie nic co sprawiłoby, że się zaangażuje. Z seansem drugiej poczekam aż wejdzie na VOD.
Filmu nie widziałem, jednak pierwsza część była intrygująca i wciągająca. Większość ocen celuje bliżej 8/9, więc z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że nie będę jednak rozczarowany. Napiszę po seansie czy miałem rację :)
No to sam wg siebie ocenisz, jedynka dla mnie była widowiskowa, ale ogólnie nie mogę powiedzieć, że mnie czymś zaskoczyła, oczarowała fabularnie czy coś w tym stylu, no ale to już rzecz osobistych upodobań. Pozdrawiam
Po oglądnięciu mocna 8, faktycznie inna niż 1. Bardziej intensywna, jednak czegoś brakowało do arcydzieła. Ale rozczarowany nie jestem mimo wszytko.
Oczywiście! Jedynka też poza zdjęciami i rozmachem wizualnym niczym mnie nie zachwyciła ani nie zaskoczyła, ale wiesz jak to się wielkie firmy biorą za produkcję to nie szczędzą kasy na to, żeby filmowi towarzyszyła aura "arcydzieła"
Tak dokładnie. Efekty specjalne i wizualne naprawdę robią robotę, ale sama historia to dla mnie totalna nuda. Wątki mnie zupełnie ni ziębią ni grzeją. Od Villenueve uwielbiam Blade Runnera 2049, ale Diuny zupełnie nie kupuję. Może wyrosłam z kosmicznego sci-fi tego typu. Nie wiem…
Ja też myślałam, że może czas fascynacją takiego kina mi minął, ale wiesz - moim zdaniem gdyby zamiast na formie skupili się jeszcze na treści, gdyby historia była ciekawa to by się nam podobał:)
Witam w klubie mam tak samo, jedynka zaczyna się od 5 zdań narratora a potem jest już tylko pustynia, jak bohaterowie giną to człowiek nic nie czuję bo ich historie były totalnie blade i płaskie więc podchodzimy do nich jak do statystyk wypadków w środkowej Azji. Straszna nuda i zero historii, ludzie którzy czytali książki zapewne są w stanie dołożyć sobie kontekst, stąd podrasowane oceny ale jako film sam w sobie dla gościa z zewnątrz to jest po prostu tragedia
Świetnie to ująłeś. Właśnie na tym polega problem z tym filmem. Postaci i relacje między nimi są tak płaskie i nijakie, że w sumie to mi wszystko jedno co się z nimi stanie, czy im się coś uda czy nie. Film wygląda tak jak by ktoś starał się zrobić wielkie widowisko, ale zapomniał, że trzeba się trochę skupić na bohaterach, ich dążeniach i relacjach między nimi. Tu prawie wszyscy bohaterowie są jacyś tacy papierowi i bezpłciowi.
tak bardzo to xdd nie ma komu kibicować i kogo nienawidzić w tych filmach, mi to na pewno nie ułatwia zaangażowania się w fabułę
Wizualnie ten film jest genialny, nie da się temu zaprzeczyć. Ale faktycznie nic więcej w tutaj nie porywa, postacie kompletnie mnie nie interesują, nie potrafię żadnej postaci polubić albo znienawidzić. Rozumiem skąd taka duża ocena, bo film jest unikatowy i wykonany na najwyższym możliwym poziomie. Nie jest też typowym hollywoodzkim przedstawieniem z sztampowym scenariuszem, ale pomimo najszczerszych chęci, nie potrafię się tym filmem zafascynować w całości.