W tym filmie nie ma ani pół postaci, która w jakikolwiek sposób intryguje. Postacie są jak ciosane kamieniem, nie mają żadnych dylematów, nikt nie jest dwulicowy etc. Przewrotności i zwrotów akcji też nie uświadczycie.
Nawet w scenie klinicznej śmierci głównego bohatera, gdy wraca jako uświadomiony mesjasz, nie zmaga się on z watpliwosciami, nie jest niczym kuszony, zero dramaturgii.
Dramaturgii w tym filmie nie uświadczycie. Nawet specjalnie nie chce się kibicować głównym bohaterom, bo są oni bezemocjonalni. Więcej emocji wykazywał R2-D2 w "Gwiezdnych Wojnach" niż wszystkie postacie w Diunie.
Zgoda, film jest wysmakowany wizualnie, ale ciągły w nim patos wręcz przygniata.
Na trzecią część nie pójdę na pewno.
Mogło być gorzej.
Np. po wypiciu Paul się zamienia w czarną kobietę, która jest lesbijką.
Tak, momentami jest to męczące i przeładowane, co tylko potęguje odczucie pustki i bezsensownego wizualnego pędu, ku rozczarowującemu finałowi, by dodatkowo upchać jeszcze więcej. Nawet nie pokazano nawigowania, czy jakiejkolwiek podróży kosmicznej. Statki są teleportami i tyle. Po tym wszystkim dlaczego miałoby się czuć ochotę na więcej?
Jeszcze do tego w 3 części - niepodobna do nikogo - córka aktorka "Sid" będzie miała więcej ekranu.
Takie samo spostrzeżenie. 1 średnio mi się podobała i z 2 jest to samo. Na 3 już raczej nie pójdę. Film po prostu nudny, dłużył się. Sceny akcji kończą się jeszcze zanim się zaczną. Ale właśnie rażące jest to, że postacie są właśnie papierowe. Nie umiem się wczuć kompletnie w klimat, sympatyzować czy nienawidzić jakiejś postaci, bo brak im głębi. Jakieś to wszystko po prostu "odegrane". Muzyka w filmie jest dla mnie ważna, a tutaj też jakoś nic mi nie zapadło w pamięć. Oczywiście efekty świetne, ale to tyle z plusów jak dla mnie.
Dokładnie to. Nie mogę nikogo kochać ani nienawidzić, żadnych emocji te postacie nie wzbudzają. A relacja Paula z Chani tak niewiarygodna ze az mi sie z tego smiac chcialo xx
Dobrze napisałeś. Postacie nie mają głębi ani czegoś, co by było intrygujące i zachęcało do ich poznania. Nalepiej zagrany został baron.
Pytanie -czytałeś książkę? Jeśli nie czytałeś i spodziewasz się dramaturgii, dwulicowości i innego płytkiego obesraństwa to polecam najpierw przeczytać w jaki sposób Frank Herbert nakreślił postaci i w którym momencie ma w nich zajść zmiana. To jest, w końcu, idealne odwzorowanie sagi a nie kino dla Marvelowców i innych tego typu tworów. Nie ta proza.
Nie zgodzę się. Książkę znam bardzo dobrze, odświeżyłem sobie dodatkowo przed obejrzeniem tej ekranizacji. Postaci są bardzo spłycone w filmie, tu się zgadzam z przedmówcami w wątku. W książce wewnętrzne dialogi postaci, potyczki słowne, gra niedopowiedzeń i intryg, knowań i spisków - to był główny atut powieści, a w filmie prawie nic z tego nie ma - wszyscy grają mając kamienne twarze, a ich motywy są nieodgadnione. Do ideału odwzorowania, jak piszesz, brakuje istotnych wątków, choćby Gildii, której brak w filmie zmienia całkowicie układ sił i stawia na czele Imperatora, a rolę Gildii w książkowej sadze chyba pamiętasz sam. Hawat został tu w zasadzie pominięty, a przecież był jedną z istotniejszych postaci w książce. No i siostra Paula, wybacz, ale w filmie jej rola jest, jakby to powiedzieć, w powijakach... Ocena 10/10 to gruba przesada, film nie dorasta do książki i jest dostosowany w odbiorze właśnie dla Marvelowców, skupiając się na patetycznej warstwie wizualnej i przeraźliwie głośnych efektach walki.
Ale filmowe części są adaptacją pierwszej części książki, a w niej Alii, siostry Paula nie ma w ogóle, bo się jeszcze nie urodziła.
Koszmarnie nudny i fatalny dobór aktorów, byleby wypełnić kwoty "różnorodności". Ktoś taki - mesjasz, nigdy nie mógłby się związać z kolorową plebejuszką. Ona pasowała do roli sprzątaczki.
ważne, że juleczkom się podobało, bo ich związek był romantyczny, i jak na niom spojrzał na końcu, o maj gad so romantic xD
Zgadzam się w 100%, postacie zostały beznadziejnie spłycone: Stilgar zmieniony z fanatycznego prymitywa, Imperator to podstarzały dziadzio który mam mniej charyzmy niż mój sedes, Jessica zmieniona w fanatyczną i posłuszną Bene Gessrit, Harkonnenowie zamiast sprytnych oportunistów pokazani jako fanatycy nie gorsi od fremenów. Generalnie sami fanatycy i popaprańcy.