W jakim celu Chani została przedstawiona jako wiecznie naburmuszony chłopiec, w dodatku z jedną miną? Książkowa Chani była delikatna, zapatrzona w Paula, wiedziała, że są sobie przeznaczeni. Widziała znaki mówiące o tym, że on jest wybranym szybciej niż on sam. Nie kwestionowała żadnych decyzji ani Paula, ani lady Jessiki. Scena, gdzie Paul pije wodę życia została wypaczona…. Książkowy Paul napił się wody potajemnie; nikomu nic nie mówiąc. Zapadł w trzytygodniowy letarg, wszyscy, łącznie z jego matką podejrzewali, że został otruty. Lady Jessica sprawdziła jego ciało korzystając ze swoich zdolności (upuściła mu krwi i poddała ją analizie), ale woda życia była niewykrywalna. Nie wiedząc co robić, kazała sprowadzić Chanię i to ONA domyśliła się, co zrobił Paul. Żadna tam jej łza nie była do niczego potrzebna, po prostu podali mu więcej wody życia, a on obudził się. Po tym lady Jessica zauważyła, że dziewczyna jest nad zwyczaj przenikliwa, mądra i w pełni zaakceptowała Chanię jako konkubinę Paula. Tak samo sprawa się ma z ostatnią sceną filmu. Tak, Paul poślubił księżniczkę Irulanę, córkę Imperatora. Ale zrobił to wyłącznie w celach politycznych, oświadczając przy wszystkich na głos że jego jedyną miłością jest Chani - że tylko jej da dzieci, tylko ona będzie zasiadać z nim w radzie i mieć wpływ na jego decyzje etc. A księżniczka nie dostanie od niego „nawet pożądliwego spojrzenia ani przytulenia”. Chani rozumiała polityczne zasady i wiernie stała przy boku Paula. Podsumowując, jej postać w filmie jest denerwująca, przedstawia dziewczynę jako głupiutką, kwestionującą to, że Paul jest Mesjaszem od początku do końca, wiecznie naburmuszoną. Dodatkowo, książkowa bohaterka była córką planetarnego ekologa, skąd cieszyła się wśród społeczności szacunkiem i poważaniem. Brała udział w wielu świętych rytuałach. W filmie ma między nią a Paulem ŻADNEJ chemii. Reżyser nie pokazał nam pół powodu, dla którego Paul mógłby ją kochać. Nie wiem, czemu miał służyć ten wybieg - ale szkoda zmarnowanego potencjału Chani, Wiosny Pustyni.
Bo DIUNA Villeneuve to ekscytująco absurdalne ustrojstwo popcornowe! :) A książka jest tak dobra, żeby nawet w dwuodcinkowym filmie i remake'u za miliony $$$ nie da się jej dobrze odzwierciedlić.
Niestety dałoby się, gdyby zrobiono 3 odcinki... tempo narracji 1 to sugerowało, gdyby trzymali się tak wiernie książki jak w 1 to w 3 częściach zrobiliby epickie dzieło, które nie musiałoby zostać wykastrowane ze wszystkiego, czego jedynie emanacją są przygody Paula na pustyni...
W diune 2 obcięli wszystkie wątki poboczne Bene Gesserit, religia fremenów, Mentanci, Plan rozrodczy, Imperator, Landsraad, Gildia Kosmiczna, KHOAM. Związek Paula z Chani, ich dziecko, Rola Chani to jakaś porażka naburmuszony nastolatek, jeszcze w filmie brakuje żeby latała z transparentem "planeta płonie". Film dno i więcej mi się nie chce pisac wracam do Lyncha oraz mini seriali z 2000 i 2003/5 Diuna i Dzieci Diuny :)
Ale film Lyncha poza elementami mistyki jest przecież gorszy... zwłaszcza, że Lynch został odsunięty od montażu...
ja mam nadzieję, że kiedyś jeszcze zrobią dobrą animację Diuny (co najmniej tak dobrą jak Into the Spider-verse lub Niebieskooki Samuraj), może nawet jako serial, która będzie prawie tak dobra jak książka.
A wy byście się nie obrazili jakby wasz chłopak nagle beż wcześniejszego wtajemniczenia was w plan mówi że weźmie se za żonę inną? Nie ważne czy cele polityczne czy nie. Nie wtajemniczył jej wcześniej. Ma prawo być wkurzona
Ja trochę inaczej odebrałem postać Chani i Paula.
Nie czytałem książki, ale jak dla mnie kino to kino a książka to książka i nie warto się skupiać na podobieństwach / różnicach. W filmach opartych na faktach też nie trzymają się faktów 1:1.
Natomiast jeżeli chodzi o Chani to moim zdaniem:
Jest prosta i dobra osoba. Tak też postrzegała Paula o czym nie raz mówiła - jest inny bo szczery. Nie jest naburmuszona, tylko jest trochę idealistka, wierzy że świat może być lepszy, równy dla wszystkich.
Paul z kolei nie tyle że zostawił Chani, odwrócił się od niej, czy się diametralnie zmienił.
Zacznijmy od tego że bronił się jak mógł od wyjazdu na południe, bo wiedział do czego to może doprowadzić.. mówił też o tym Chani.
W końcu, gdy zrozumiał że niestety świat jest jaki jest i nie da się wygrać ze złem, wybawić świat, bedac całkowicie dobrym. Najpierw stwierdził to gdy Chani go sama przekonywała aby jednak wyruszył na południa, a później utwierdził się w tym gdy wypił wodę życia i zobaczył wiele możliwych scenariuszy przyszłości - o których mówił, że praktycznie wszystkie przynoszą porażkę.. jest jednak wąską drogą którą podążając można osiągnąć cel by pokonac ‚złych’. Niestety wiązało się to ze zmianą zachowania bohatera - chociaż wydaje mi się że tylko z zewnątrz. Bo nie raz samym wzrokiem starał się przekazać Chani że w ciąż o niej myśli, że się nie zmienił tak naprawdę.. a decyzję które podejmuje są po prostu konieczne dla większego dobra.
Także w mojej ocenie Paul zrobił to co musiał, ale wcale się w tym nie zatracił. Mógł pozostac z Chani i umywać dalej ręce od problemu, ale do czego by to doprowadziło? Takie zycko, niestety.
Jedyne co to Chani mogłaby wykazać się trochę większym zrozumieniem.. ale po prostu zmiana Paula była dość gwałtowna, więc może potrzebuje więcej czasu..
Ogólnie jak dla mnie obie postacie na plus i nie doszukuje się tutaj jakichś feministyczno religijno politycznych potyczek XD
Nie można być zdziwionym, że nie robi się filmu kropka w kropkę jak w ksiażce - nie czytałem Herberta, więc dla mnie osobiście postać Zendayi to typowy miłosny zabieg. Jeżeli faktycznie jest inteligentna to jak ochłonie, to połamie się, że to zagrywka polityczna. Zresztą sam Paul jej mówił jakie ma w stosunku do niej uczucia. Zastanawia mnie jej pozycja w ludzie - musiałem gdzieś w obu częściach to przegapić. Wygląda jakby była kimś pospolitym, a panoszy się ze swoim gniewem na spotkaniach kultu i jedyna wychodzi na koniec - wszystko bez konsekwencji. Skoro są tacy rygorystyczni i honorowi, to czemu nikt nie reaguje?
Nie jestem ogólnie zbytnio fanką Zendayi, ale ja totalnie nie odebrałam tego tak jak Ty. Według mnie pasowała do filmu, dobrze zagrała, nie zauważyłam, zeby miała wiecznie obrażona minę - a co do sceny końcowej, myślę, że 90% kobiet by się wku*wiło na jej miejscu :P
Aż dziwne, że tak genialny reżyser tak się pogubil w selekcji elementów fabuły i przeinaczaniu wątków... dodatkowo w tej części bije po oczach nieznośnymi tautologiami i zaburzeniem lini przyczynowo skutkowych... najlepszy przykład... Paul do znudzenia odmawia pojechania na południe - nawet kiedy dostaje ostateczny powód - zniszczenie Siczy Tabr - na zasadzie "nie chcem ale muszem" dalej się zapiera, by 30 sekund później po pomacaniu piasku zmienić decyzję o 180 stopni... nie ma w tym żadnego sensu; po zniszczeniu Siczy powinien od razu przyjąć na barki los, rozumiejąc, że nie wszystko zależy od jego woli... skoro nie wypił jeszcze wody życia... chcieli bardziej go upodobnić do Chrystusa, który też nie chciał w pierwszym odruchu zgodzić się z losem kończącym się na krzyżu ale wyszło ODWROTNIE bo niepoważnie...
No ja jestem ciekawy może ktoś ma pomysły jak oni to będą odkręcać bo przecież muszą xD. To dzieci tej pary odgrywają bardzo ważną część w innych częściach sagi, a przecież nie mogą zrobić tak że Chani ze złamanym sercem ( bo tak naprawdę o to chodziło ) ( zabrakło w filmie momentu gdzie przed oświadczeniem Paula że poślubi on córkę Imperatora powiedział że nie będzie jej kochał a jego jedyną miłością pozostaje Chani ) urodzi sama bo dwóch ich synów miało ( jeden nie żyje ) miało imiona po ojcu Paula, no nie sądzę że Chani sama by dała takie imiona. Nie wiem może ktoś ma pomysły jak może wyglądać odkręcanie tego wątku w przyszłości.
Czeka reżysera/scenarzystę dopisywanie historii, której nie ma w książce... w RoP skończyło się to spektakularną katastrofą.
Widzę, że myślisz w błędny sposób. To właśnie denerwowało Herberta, kiedy napisał Diunę. Że ludzie nie zrozumieli, o co mu chodzi. Ale po kolei. Kiedy w 1965 roku powieść trafiła do sprzedaży i czytelnicy zaczęli zapoznawać się z tym dziełem, Herbert zdał sobie sprawę, że w błędny sposób interpretują zachowanie Paula. Otóż czytelnicy (podobnie jak książkowi mieszkańcy Arrakis) zaczęli widzieć w młodym Atrydzie bohatera, wyzwoliciela, zbawcę. To Herberta bardzo zabolało (brak domysłu, nieumiejętność wychwycenia subtelnej prawdy o bohaterze). Dlatego napisał Mesjasza Diuny, by pokazać ludziom, że kompletnie mylili się w ocenie postaci Paula. Żeby uniknąć podobnych błędów w rozumieniu zamiarów Paula (i jego świty), kanadyjski reżyser - Villeneve, zmienił nieco treść książki i łopatologicznie pokazał całą sytuację (stąd dla wielu z Was głupia i niezrozumiała scena z budzeniem Paula łzami Chani). Ta scena miała dosadnie i bez niedomówień pokazać, że ona go przejrzała, zobaczyła, że jest hochsztaplerem, a nie mesjaszem! Oto słowa reżysera: - "W filmie dobitnie pokazałem, jakie są prawdziwe intencje Paula i w jaki sposób manipuluje ludźmi, którzy w niego wierzyli. Jak fałszywie podsyca ich wiarę w to, że jest ich zbawcą. Nie chciałem zostawić widzom większego pola do interpretacji jego zachowań".
Jeśli reżyser wychodzi i tłumaczy motywacje bohaterów skończonego dzieła, to zgodnie z logiką filmowego Stilgara AD2024, jest to najlepszy dowód, że coś poszło bardzo nie tak... w jakimś sensie to przyznanie się do, jeśli nie porażki, to co najmniej reżysersko-scenariuszowego błędu w selekcji i układzie materiału oryginału.
Stilgar też był kiepski. Chani była naburmuszona i opryskliwa w książce ale tylko na początku.
To może dodajmy że w wersji Lyncha a później w telewizyjnej przeróbce rozszerzonej również wycięto słowa Paula do Chani o tym że pozostanie jego miłością a córka Imperatora nie dostanie od niego nawet uśmiechu. O dziwo ta wyjątkowa scena pojawia się w wersji Spicediver.
Ludzie co wy tu za bzdury wypisujecie w tym watku? Paule mesjaszem Chani zla ? What?Zastrzegam ze nie jestem fanem Ksiazkowej diuny uwazam ze autor sie zatracil i niewiedzial jak skonczyc ale nie w tym rzecz. Paul nigdy nie byl mesjaszem NIGDY! Byl poprostu kolejnym krokiem w selektywnym hmm plodzeniu lini ktora miala w przyszlosci za zadanie zrodzenie Boga Cesarza! Bene geserit robily to przez tysiace lat nie wziely tylko pod uwage ze wplyw Leto na Jesike wszystko spieprzy . Paul jest poprostu fujara ktora w przyszlosci da zycie Bogowi . Co do Chani to nawet sam Autor nienawidzil swojej ksiazkowej wersji i uwazal ze strasznie skrywdzil ta postac , rezyster posilkowal sie notatkami Autora tworzac ta wlasnie filmowa Chani . Filmowa Chani nie jest rozkaprysiona tylko rozumie ze jesli Paul podzie ta droga to stanie sie Potworem przy ktorym Baron to sprzedawca lodow . Tym wlasie stal sie Paul potworem odpowiedzialnym za mordy miliardow .
Nie da się opowiedzieć 1:1 historii książki w filmie. Reżyser chciał jednak podkreślić zamysł pisarza. Paul nie był mesjaszem, przepowiednie były manipulacją. Fanatyzm religijny jest zły. Jej postać miała to uświadomić dość bezpośrednio. Jej zdaniem mógł wybrać inną drogę. Nawet matka jego powiedziała, że wybrał ścieżkę zemsty. Możliwe, że były jeszcze inne. Sama aktorka jest piękna, umiejętności aktorskie faktycznie średnie.
Cholera, ja jako fanatyk książek, uważam że Chani została w filmie przedstawiona w super sposób, i jej postać została jeszcze bardziej pogłębiona. Dlaczego tak uważam? Książka jest niemożliwa do przeniesienia na ekrany kina i koniec. Aby przenieść książkę w jak najbardziej wierny sposób należałoby stworzyć film o wielkim budżecie, który absolutnie by się nie sprzedał. Chani w filmie ma za zadanie wzmocnić wydźwięk tego, że w pewnym momencie Paul przekroczył Rubikon, i aby to jeszcze lepiej wybrzmiało (i nie rodziło wątpliwości dla przeciętnego widza, nie zaznajomionego z książką) Chani jest w filmie taką, a nie inną postacią. Oczywiście, jest absolutnie inna, niż w książce, rozumiem że może to być niemożliwe do przełknięcia dla jej fanów. Ale u mnie - z perspektywy mojego własnego nosa - jest to na prawdę bardzo mocny punkt filmu (tylko, że o ile jestem fanatykiem książki, to nie podchodziłem do jej ekranizacji z fanatycznym spojrzeniem na jej wierność z filmem).
Śpieszę podpowiedzieć, że ja sam podobnie jak większość ludności nie są fanami Uniwersum Diuny, a na pewno przegrywa ze światami Tolkiena i Lucasa. Natomiast Zendaya na plakacie lub zwiastunie przyciągnęła moją uwagę bardziej niż hasło Dune. Do tego stopnia, że przypuszczałem że zatrudnili ją tylko dla przyciągnięcia wielomilionowej żeńskiej widowni wychowanej przez Disney Chanell. Stąd przypuszczam, że w 1 części była nieobecna, bo potrzebna była tylko jako wabik.
Właśnie film naprawił wątek Chani. Ona wreszcie ma osobowość i zachowuje się adekwatnie do pozycji w której się znajduje XD
Racja. No i końcówka, rozmowa Paula z cesarzem i jego córką, wyglądały zupełnie inaczej niż w książce.
To mi w takim razie podoba się o wiele bardziej buntownicza Chani z filmu niż taka pokorna, zgadzająca się na bycie konkubiną do rodzenia dzieci, ale nie żoną, jak to opisałeś. Cieszę sie,że w filmie nie ma takiej "mężczyznocentrycznej" wizji. Wychodzimy mentalnosci lat 60-tych.
Fajnie też,że się "wkurzyła" na to,że jej mydlił oczy,że chce być jej równy,a potem postawił na "karierę" przez hierachiczne koneksje.
A ja mam takie pytanie. Paul wybiera sobie fremeńskie imię Mauddib. Wiedzą o nim tylko fremeni i on. I nagle kilka minut później wyskakuje ze swojego statku Rabban i nazywa go tym właśnie imieniem. Skąd wiedział, że tak jest nazywany od teraz Paul? W filmie nie jest to w ogóle wyjaśnione. Po prostu przeskok ze sceny na scenę, i nagle wszyscy nazywają Paula Mauddib.
Nie. Jego siczowym imieniem, które znają tylko jego najbliżsi, współplemieńcy z Tabr to „Usul”. Muad’dib to było imie/ksywka Fremenska. Harkonenowie torturowali złapanych fremenow, ogolnie zas jego imie, imie nowego proroka bylo powtarzane miedzy fremenami. Sam film mizerny wzgledem ksiazki.
Taka Chani jaka aktorka... Mierna, ale znana z tego że znana. No i fajnie że ma niecodzienny kolor skóry. Zawsze to punkty do diversity
Przynajmniej nie jest jaka tam ckliwą niewiastą, tylko trzeźwo myślącą babka z jajami, co nie poddaje się szałowi nowej religii
Muszę przyznać, że zupełnie inaczej odebrałam książkową Chani i sceny o których piszesz. W ogóle zacznijmy od tego że w książce to postać drugoplanowa, którą widzimy prawie wyłącznie oczami Atrydów. To co wiemy o jej charakterze musimy w większości wyczytać między wierszami, bo autor rzadko oddaje jej głos. Wiele razy jednak w książce spiera się z Paulem i kwestionuje jego decyzje. Jest nawet takie gorzkie zdanie, kiedy Paul wysyła ją na południe wbrew jej życzeniom, że godzi się na to jak kobieta pustyni akceptuje to co nieuniknione między kowadłem życia, a młotem śmierci. Takie realia. A poza tym była śmiała (zabiła pretendenta) i pewna siebie (instruowała Paula w wielu sytuacjach), i w tym filmowa Chani oddaje pierwowzór. Nie była też na pewno naiwna. Przeczytaj jeszcze raz ostatnie akapity książki. Przecież Chani wyraźnie wątpi w zapewnienia Paula co do przyszłości z Irulaną. Skąd wiesz co myślała sobie, kiedy Jessica zaczęła sprzedawać jej głodne kawałki o tym jak to nazwisko i pozycja to nic w porównaniu z czułością Paula? Nie wiesz, bo książka kończy się zanim możemy zobaczyć jej reakcję. Moim zdaniem, w filmie gdzie narracja jest bardziej obliczona na emocje widza, który utożsamia się z bohaterką, takie zakończenie nie obroniłoby się. Dla mnie reakcja filmowej Chani była zrozumiała i spójna. Ta ostatnia scena otwiera też ciekawą furtkę fabularną na 3 część.
Reszty zmian w filmie bronić nie będę, bo też mam co do nich (inne) uwagi. W ogóle uważam, że okrojono fabułę z najciekawszych elementów, a postacie bardzo spłycono.
W jednym przyznam Ci rację. Nie było za grosz subtelności w tym jak aktorka przedstawiła Chani.
Postać moim zdaniem nie była napisana źle, ale zagrana mogła być dużo lepiej.
Dokładnie. I nawet nie chodzi o samą postać Chani tylko Zendaye, której gra aktorska woła o pomstę do nieba.
Właśnie to jest najgorsza zmiana względem książek. Ze wspierającej i rozumiejącej decyzję Paula kobiety zrobiono z Chani zbuntowaną ateistkę-feministkę. Drugą postacią skrzywdzona przez twórców jest Feyd, który był przeciwieństwem Rabbana (inteligentny, ładny, z klasą). A Jessica namawiająca Paula do wypicia wody życia to jakiś absurd.
Zgadzam się, Zendaya ma przez cały film jedna i tę sama minę. Nie mogłem tego strawić.
Dla mnie jeszcze zepsuli Stilgara. Nie pasuje w tym filmie rola religijnego pajaca, z którego można się śmiać. Fanatyka, co wzbudza strach ok, ale nie pajaca. Te dwie postaci psują wszystkie sceny w których się pojawiają.
oho, dobrze wiedzieć, to faktycznie, bo Zeydana tutaj naburmuszona i zazdrosna co chwilę, a taka mądra, a politycznej rozgrywki nie akceptowałą
Zgadzam się w 100% i właśnie wszedłem tu, by dokładnie o tym napisać. Tak mnie zirytowała postać Chani w filmie. Zepsuło mi to film, który ogólnie odbieram, jako fajną ekranizację. Nie wiem, ile dać gwiazdek właśnie przez to. Pieprzona poprawność polityczna. Bo tak to odbieram. Nie podoba mi się strasznie.
To właśnie w książce była głupiutka. W filmie jest mądrą dziewczyną kwestionującą wybory Paula.
Dokladnie wlasnie jestem po obejrzeniu i mialem to tutaj napisac, po pierwsze odrazu bylem oburzony przy zapowiedziach 1 czesci ze do roli Chani wybrano Zendaye wiedzialem ze ona skrajnie nie moze wrecz pasowac do tej roli ale nie tylko wybor tej aktorki jest zly ale tez sama postac Chani w ten sposob przedstawoma w filmie, strasznie wkurzajaca i jako jedyna Zendaya nie pasowala do swojej roli co do innych w obsadzie nie mam takich zastrzezen. Nie wiem jaka byla koncepcja, przyciagniecie "mlodych fanow" tej celebrytki do filmu jako dodatkowych widzow ale to najbardziej nie pasujacy element, ta aktorka bez wzgledu na wiek wyglada jak smarkula i pasuje do wspolczesnych nastoletnich/dziecinnych filmow a nie do takiego sci fi, jesli koncepcja byla aby byla wkurzajaca to udalo jej sie to zagrac tylko ze Chani we wszelkich innych adaptacjach jakie znam byla INNA i bardzo lubilem ta postac.
Dlatego, że całe Hollywood promuje teraz taką chłopięcą, chłodną, zarozumiałą postawę gdzie dziewczyna nie potrzebuję mężczyzny itd. Na dodatek On też jest raczej typem Soyowego Księcia niż synonimem wojownika.
Trzeba przyznać, że filmowa Chani za bardzo odbiega od książkowej. Niektórzy myślą, że się obraziła i odeszła od Paula, tymczasem dała mu dwoje dzieci. Ogólnie druga część wydała mi się bardziej chaotyczna, rwana, gorzej zmontowana. Niektóre wątki opisywane są wyczerpująco, inne przemykają w krótkich ujęciach i dialogach. Oczywiście, na tle niewiarygodnie głupich komiksów o superbohaterach ten film jest "dojrzalszym" sf, niemniej można było dopieścić niektóre elementy.
Reżyser wspominał że jego interpretacja Chani miała być 'nośnikiem' przekazu Herberta. Autor był rozczarowany że czytelnicy uznali Paula za postać pozytywną i nie rozumieli jego ostrzeżenia przed wszelkimi 'mesjaszami', 'wybrańcami', 'charyzmatycznymi przywódcami' i fanatyzmem religijnym. O ile sam pomysł Chani buntowniczki która w przeciwieństwie do książkowego pierwowzoru nie kupuje tego że Paul to obiecany Lisan Al Gaib mi nie przeszkadza, to Zendaya była najsłabszym ogniwem wśród obsady. Jeśli taki mieli pomysł, to mogła to być chociaż dziewczyna z pazurem, jakąś osobowością, interesującą przedstawicielką kultury Fremenów. Ale ona była zupełnie nijaka i po prostu irytująca. Chemia między nią a Paulem zerowa choć ma być jego wielką miłością i matką jego dzieci. Przykro mi ale filmowa Chani przez cały seans ma minę jak kot srający na pustyni Arrakis ;p
Wydaję mi się, że chcieli zrobić z niej inną postać, odróżniającą się od zapatrzonego w mesjasza Stilgara. I to się udało i świetnie działa w takiej kontrze. Świetny pomysł, dobrze zagrana.
"Chani - jedyny niepasujący element w filmie" nie pasuje bo jest obrzydliwa. Jak można się w kimś tak odrażającym zakochać?