Na wstępie chce zaznaczyć że nie czytałem książek a oba filmy bardzo mi się podobały.
Po obejrzeniu dwóch części mam wrażenie że wszystkim sterują kapłanki Bene Chesere (nie pamiętam jak to się pisze). Dymają facetów dosłownie i w przenośni i nikt nie jest tego świadomy. Paul na początku mówił że nie chce władzy, nawet się jej bał. Potem zaczął ślepo ufać wizją zupełnie zapominając że one pochodzą od kapłanek które od wieków ustalały historię. Po wypiciu wody życia całkiem stał się bezmózgim fanatykiem, ale cały czas myślał że robi dobrze, że jeśli zostanie imperatorem to nastanie pokój. Najbardziej otworzyły mi się oczy po słowach matki wielebnej (czy jak jej tam było), pod koniec drugiej części.
Matka Paula: "Wybrałaś złą stronę."
Matka wielebna: "Stronę? Nie ma żadnych stron."
Co oczywiście znaczy że nie ma znaczenia kto jest imperatorem, baronem itp. bo i tak wszystkim sterują kapłanki. Paul myślał że jako imperator wprowadzi pokój ale sami wcześniej widzieliśmy że córka imperatora została już dawno zindoktrynowana przez kapłanki i jest defakto jedną z nich a Paul poślubiając ją będzie przez nią manipulowany jak wszyscy inni przed nim. Nie mam na to dowodów ale mam wrażenie że wizje Paula dzięki którym przewidywał co się stanie w przeszłości oraz wiedział co było w przeszłości były wytworzone i ustalane przez kapłanki. To nie była obiektywna prawda. Widział taki przebieg wydarzeń jakiego oczekiwały kapłanki a nie taki w którym naprawdę ludzią będzie żyć się lepiej. Ostatecznie został narzędziem. Słowa Stilgara nabierają nowego znaczenia, ostrzegał go żeby nie słuchał na pustyni głosu dżinów bo nic dobrego one nie przynoszą. Według mnie można potraktować to ostrzeżenie tak że zawsze trzeba mieć własny rozum a Paul jak narkoman, coraz bardziej ufał wizją aż przestał sam myśleć i robił dokładnie to co było w wizji.
Co wy na to?
Edit: Zapomniałem jeszcze napisać że według mnie głównym wrogiem nie jest imperator, baron czy wysokie rody tylko zakon kapłanek. Wszyscy powinni się zjednoczyć i pozbyć się ich a nie walczyć między sobą ku uciesze kapłanek. Te całe gadanie że tylko kobieta może napić się wody życia bo facet umrze to zwykły kit i sztuczka. Wymyśliły to po to żeby faceci nie mogli mieć ich mocy. Jak pokazał Paul faceci też mogą mieć ich moce. W całej historii widać dużo odniesień do islamu. Nie są jakieś uciążliwe ale jeśli zostały tam dodane tylko że względów politycznych to od razu reżyser ma ode mnie -10. Szczególnie że przekłamują rzeczywistość. W islamie to kobiety nie mają prawa głosu, są jak meble a w filmie pokazują je że to one wszystkim rządzą, jest to krzywdzące dla milionów kobiet z krajów arabskich które mają piekło na ziemi.
Odniesienia do Islamu to akurat pomysł autora książek, a nie reżysera filmu. Powiedziałbym nawet, że w książkach są bliższe rzeczywistości niż ta miałka papka w filmie. Ogólnie wiele z tego co piszesz sam bym mógł pisać, gdybym nie ogarniał tematu dzięki książkom. Ten film jest zwyczajnie tragiczny, rozpisany tak szybko, że człowiek się gubi w akcji pędzącej na łeb na szyję. Tyle, że moim zdaniem ta książkowa seria średnio nadaje się do ekranizacji czy adaptacji, bo za dużo w niej wewnętrznych walk i przemyśleń. Może gdyby to nie Paul był główną postacią filmu, a ktoś inny, kto obserwowałby wszystko z boku to miałoby to więcej sensu.