Nie wiem kto zawinił podczas produkcji, ale film jest żałosny. Spodziewałem się czegoś o niebo lepszego - w końcu za reżyserię odpowiada Lynch, którego twórczość bardzo sobie cenię. Tak więc zacznijmy...
Absolutnie beznadziejna kreacja postaci. W filmie nie idzie się dowiedzieć niczego o ich charakterze, przeszłości, po prostu zero. Postaci są mętne, nijakie, nie zachęcają do poznania historii, która się wokół nich rozgrywa. Najwyraźniej ktoś stwierdził, że jeśli dodadzą 5min tekstu z offu to każdy będzie zadowolony... Rozumiem też, że nie jest to adopcja filmowa książki tylko adaptacja, i zmiany są dozwolone, ale tworzenie z np. Barona Harkonnena obleśnego, nietaktownego grubasa graniczy z absurdem. Nie rozumiem też po co taka zmiana... Gra aktorska też nie prezentuje się najlepiej... Najbardziej rozbawiła mnie karłowata fremenka (jej imię wypadło mi z głowy), która niezwykle śmiesznie udawała ból. Tak samo fremen, walczący z Paulem- te "siu, siu!" podczas machania krysnożem było żenujące.
Muzyka daje radę. Nie jest jakaś wybitna, czasami klimat buduje, czasami w ogóle do książkowego nie pasuje (np. elementy rockowe- kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?). Zawiodłem się również na pobrzdękiwaniu balisety. W książce jak byk pisze, że to co Gurney z nią wyprawiał było magiczne, piękne. Tutaj raz, że gra na jakimś gramofonie podłączonym do dziewięciustrunowej gitary, to dźwięki się zeń wydobywające są po prostu mierne.
Efekty również nie robią wrażenia, nawet biorąc pod uwagę rok 1984. Przecież o 7 lat starsze Gwiezdne Wojny do dziś trzymają poziom efektów, kiedy Diuna po prostu nie przetrwała próby czasu. Efekty (jeżeli to co widzimy na ekranie można tak nazwać) są wręcz żałosne.
A teraz przejdźmy do sedna, czyli do tego co tak naprawdę zepsuło ten film. Styl artystyczny weń obrany. Poziom rozwoju na jakim art director się zatrzymał oscyluje na granicy podstawówki (chociaż i tam, dzieci potrafią mieć już bardziej wyrafinowane gusta wizualne). Wizja całego świata jest po prostu płytka, pozbawiona detali i głębi jaką nafaszerowana jest książkowa Diuna. Całe środowisko jest po prostu żałosne. Imperator całego IMPERIUM obejmującego niemalże wszystkie zamieszkałe planety w kosmosie raz, że ma salę audiencyjną wielkości garażu przeciętnego osobnika klasy średnio-zamożnej w czasach współczesnych, to to na czym siedzi wygląda jak kloc drewna pomalowany plakatówkami i obity skajem. Tak samo wystrój Arrakis. Brak tutaj jakichś charakterystycznych budowli kojarzących się z np. architekturą arabska. To w naszych czasach przy stosunkowo kiepskiej technologii (jeśli porównywać do tego co oferuje świat Diuny) mamy budowle z większym przepychem. Wystarczy popatrzeć na rysunki Wojciecha Siudmaka, które stworzył na potrzeby książkowej Diuny, aby zauważyć jak niedorosła, dziecinna jest Lynchowska wizja Diuny (ilustracje, które krążą teraz po świecie na wystawie dot. Diuny można zobaczyć tutaj http://www.wiadomosci24.pl/artykul/wojciech_siudmak_diuna_epopeja_fantastyczna_1 13649.html#poprzednie ).
Podsumowując: jedyne co w tym filmie się udało to.... ymmmmmm... Zdaje się, że udało się zrobić film bez żadnych zalet. Wystawiam 4/10 - w końcu te trzy godziny przy wersji extended wysiedziałem. Po za tym, film miejscami rozbawił mnie do łez.
Uwielbiam ten film i dobrze, że doczytałem twojego posta do końca gdzie piszesz, że obejrzałeś wersję extended.
Otóż wersja extended jest o wiele gorsza od krótszej kinowej. Twórcy filmu koniecznie chcieli zarobić na re-releasach filmu i wypuścili bubla, którego Lynch nazywał wersją roboczą filmu. W tej wersji kuleją zwłaszcza efekty specjalne, ponieważ w dodanych scenach są nieobrobione(np. niebieskie oczy fremenów, wystrzały z laserów albo sceny ze statkami kosmicznymi lądującymi na nie tej planecie co trzeba. Jeśli dobrze się przyjrzysz to w napisach początkowych nie ma nawet wymienionego Davida Lyncha jako reżysera, zostało zastąpione fikcyjnym.
Jeśli chodzi o sam film to mogę się z tobą zgodzić w kwestii dekoracji wnętrz architektury itp, rzeczywiście sprawia wrażenie kiczowatej. Mimo wszytko uważam, że film jest bardzo dobry. Nie robią już filmów z takim klimatem jak w Diunie.
Jeśli jeszcze masz siłę to proszę obejrzyj wersję kinową i porównaj.
Zgadzam się z varfare w kwesti scenografii i efektów specjalnych (chyba nie dokońca były specjalne). Wg mnie brak w tym filmie jakiejś głębi która pochłania człowieka w książce. Film wydaje się płytki i niedorobiony, ale jest to moja subiektywna opinia. Mam nadzieję, że nową (kolejną już) ekranizację zrobią solidnię.
Kiedyś sięgnę po wersję kinową... zobaczymy co z tego wyjdzie, ale niczego ponad extended się nie spodziewam.
Co do nowej ekranizacji... Nie sądzę, żeby jakikolwiek reżyser pochodzący z USA potrafiłby zekranizować Diunę pozostawiając tą filizoficzną otoczkę, dwuznaczne dialogi oraz głęboką fabułę. Zrobią z tego albo kino akcji, albo przygodówkę albo coś co ma wyglądać jak dzieło ambitne, którym nie będzie.
No dostales DUNE nie kino akcji, nie przygodowke to ci sie nie podoba. Moze po prostu to film nie dla ciebie;)
Książka jest dla mnie. To jedna z moich ulubionych serii. Sci-fi jest dla mnie- wychowałem się na tym. David Lynch jest dla mnie- lubię jego filmy.
Patrząc prawdzie w oczy, z potężnej powieści, która reprezentuje też jakieś wartości filozoficzne zrobiono naprawdę kiepskie kino przygodowe. Tu nie ma Diuny. Sam David Lynch umywa sobie ręce po tym filmie. Dlaczego? Bo jest kiepski. Wizja producenta najwyraźniej była zbyt sprzeczna z wizją reżysera. A jak wiadomo, kto ma pieniądze to ma władzę.
Twój opis sugeruje że nie warto jednak szukać tej wersji szkoda miałam nadzieję że jest lepsza od kinowej,ale widać po twoim opisie że nie.Kinowej nie oglądaj wcale,nie jest lepsza a wycięcia całych wątków sprawiają wrażenie że coś brakuje i coś wycieli,oglądanie jest przygnębiające a sposób ukazania postaci nienajlepszy niestety.