... niestety trochę przekłamuje historię.
Ukazuje on konfederatów podczas wojny secesyjnej w USA jako największe zło i fanatyków religijnych (niby jeden major, ale dobitnie widać ten zabieg). Jednocześnie tytułowy bohater jest Jankesem z północy - jawiąc się przy tym w roli wielkiego romantyka.
W rzeczywistości było nieco inaczej - to konfederaci byli tymi, którzy całe stany zbudowali i to oni bronili tam swoich wartości - podczas gdy Jankesi z północy, próbowali wprowadzić rewolucję.
W filmie (na szczęście) też widać starcie dwóch skrajnych wartości. Wartości chrześcijańskich/religijnych jak i po drugiej stronie wyzwolenia seksualnego. Meksykanie, którzy główną bohaterkę mieli "dla wszystkich" - zdaje się nikomu nie przeszkadzać - nawet tytułowemu Django. Ale pokazanie tego w sposób, gdzie dziewczynę próbują spalić na krzyżu - to już lekka przesada - i tego akurat pewien nie jestem, ale prawdopodobnie zakłamanie historii.
Ostatecznie - poza samym majorem - wszyscy zachowują się tam jak homoseksualiści, którym nie przeszkadza "dzielenie się" kobietami. Dzisiaj widać wyraźnie jak to wszystko się dla nas skończyło ...