Przeglądając tematy nt. filmu i twórczości Tarantino w ogóle, doszedłem do wniosku, że i ja muszę dorzucić swoje trzy grosze.
W recenzji redakcji można przeczytać, że główni bohaterowie Django to przerwanie zabawy reżysera w kino. Ale czym nie jest jak zabawą, niemalże trzygodzinny seans wymierzania sprawiedliwości, ku uciesze rechoczącej publiczności?
No właśnie, osoby z którymi miałem wątpliwą przyjemność obejrzenia seansu, reagowały co najmniej niepokojąco na sceny, w których pierwsze skrzypce gra przemoc. W wątkach na tym forum często przewija się stwierdzenie celujące nie w temat, tylko w osobę wypowiadającą się, typu: "nie zrozumiałeś tego filmu".
Na portalu można znaleźć sporo tematów, w których użytkownicy merytorycznie udowadniają, o wiele lepiej niż ja byłbym w stanie to zrobić, że fabuła filmu jest wręcz żenująco prosta. Ponownie odwołując się do recenzji filmu: "Szkopuł tkwi w klasycznej i szczerej formule, w której – poza obowiązkowymi strzelaninami, nasiadówami przy ognisku i galopowaniem przez prerie – znalazło się miejsce dla wielkiej pochwały przyjaźni. " Akurat pochwała przyjaźni to dowód wystarczający, aby uznać filmy takie jak "Kac Vegas" za dobre, ale od zdobywcy tak prestiżowej nagrody jak Oscar oczekuję czegoś więcej. Jak np. wielkiej pochwały przyjaźni w rzeczy samej.
W mojej wypowiedzi przewija się wątek czysto światopoglądowy, mianowicie, czy podczas wymierzania kary usprawiedliwiona jest przemoc. To każdy powinien rozważyć na własną rękę.
Ja po wyjściu z kina nie miałem wątpliwości, że największą atrakcją seansu był wyjący z bólu Samuel L. Jackson. Więc całe to podłoże fabularne może być aparatem mającym na celu moralnie usprawiedliwiać to, co dzieje się później.
Z mojego punktu widzenia nieprzyjemna jest również scena ubierania masek, dla wielu zabawna, dla mnie tylko utwierdzająca w opinii.
Podobne spostrzeżenia wyczytuję z recenzji: " Ich motywacje są jasne, ich krucjata przeciw "nieprawości i tyranii złych ludzi" wydaje się dla reżysera istotna przede wszystkim w kontekście moralnym – bezwstydna, przeestetyzowana przemoc, będąca znakiem firmowym twórcy "Wściekłych psów", sąsiaduje ze scenami sprawiającymi, że śmiech więźnie nam w gardle."
Tylko z tą różnicą, że dla mnie to podstawa to negatywnej oceny.
no wiesz, na tle normalnego społeczeństwa zawsze znajdzie się odmieniec który da arcydziełu 1 czy 2 a avatarovi czy innej syfiastej bajce typu transformers 10..tak więc nie dziwisz mnie człowieczku. pozdrawiam.
Avatar dostał ode mnie 5, aż dziw bierze, że nie chciało Ci się tego sprawdzić. Transformes nie oceniłem w ogóle. Pozdrawiam.
nigdzie nie napisałem że TY dałeś 10 - napisałem że jest sporo gimbusów które docenia chłam i syf a'la Transformers czy avatar (może nie tyle syf co prosta jak cep rozrywka dla przedszkolaków) a nie rozumie arcydzieł i takowe ocenia na 1 czy 2.
Nie sprawdzałem jakie dajesz oceny bo nie jestem szpiegiem co szpieguje i potem szydzi z czyjegoś gustu.
Ale skoro już napisałeś że dałeś avatarowi bajeczce o niebieskich ludzikach (niemiłosiernie nudną i długą) ocenę 5 a temu arcydziełu 2 to samo przez się pokazuje twój mierny gust filmowy.