Na pewno o wiele słabszy od "Bękartów wojny", poza tym trochę za długi i momentami mówiąc kolokwialnie: głupi. Oscar dla Waltza? Trochę bym się kłócił, według mnie za drugoplanową rolę ta nagroda należała się Di Caprio.
Bez wątpienia "Bękarty wojny" są lepsze niż "Django" - tam nie ma ani jednego niepotrzebnego słowa, czy gestu.
Poziom absurdy, czarnego humoru i bezczelnej nonszalancji jest na najwyższym poziomie, postaci są świetnie wykreowane, muzyka bezbłędna, cudowne kostiumy i charakteryzacja.
W "Django" brakowało mi świeżości, Tarantino niczym mnie nie zaskoczył a nienawidzę przewidywalności w kinie - szczególnie u niego.
Jednak wg mnie Waltz był lepszy niż DiCaprio. DiCaprio dostał tak ciekawą postać do wykreowania, gdyby poszedł w groteskę więcej by zyskał, jego Calvin Candy jest zbyt oczywisty jak na to co o nim mówią inni bohaterowie - kwestie o nim wypowiadane nie znajdują odzwierciedlenia w jego zachowaniu... To poczytuję na minus roli DiCaprio.
Tylko że dla mnie rola Schultza, w tym przypadku była to pozytywna postać, to kalka roli ss-man Landy z "Bękartów wojny". Retoryka tych obu postaci była niemal identyczna. O ile w 2009 Oscar bezapelacyjnie należał się Waltzowi, tak w bierzącym roku decyzja wzbudziła we mnie wątpliwość.
Ja tylko porównuję obie role, nie twierdzę, że Waltz zasłużył na Oscara, od lat z przymrożeniem oka patrzę na wybory Akademii - nie sposób nie dostrzec kuriozum niektórych decyzji.
Zgadzam się, że role Waltza z obu ww. filmów są bardzo podobne ale to wina bardziej scenariusza niż aktora.
Jedną z tych "głupich" scen jest np: kłótnia Dona Johnsona ze swoimi podwładnymi odnośnie tych białych masek, które mają za małe otwory na oczy. Według mnie ta scana była niepotrzebna.
DiCaprio starał sie dobrze grać, to właśnie czasami było widoczne, Waltz przeistoczył sie w postać całym sobą dlatego został wynagrodzony.
Drugi film Tarantina, którego o mało nie przespałam. J.Brown i Django to filmy na tle innych w dorobku QT,które są po prostu słabe. Death Proof miał być w założeniu irracjonalny, ale Django bije go w tym na głowę (a nie powinien). Leo - wspaniały (ja się pytam, gdzie jest Oscar tego pana?) wybijał się na tle innych aktorów, tworząc świetną postać. Waltz przyzwoicie, ale nie oskarowo, słabiej niż w Bękartach. Film ciężki do zniesienia, obejrzenia i strawienia.
No po prostu nie.