"Django" zaraz przy "Pulp Fiction" jest dla mnie oficjalnie najlepszym filmem Quentina Tarantino. Mało tego, bo przy oglądaniu każdego z aktorów można było cieszyć się FENOMENALNĄ grą aktorską, a musi to coś znaczyć bo nigdy nie piszę słów dużymi literami;) "Django" odmienił moją wizję wciąż takich samych westernów i myślę, że na nowo polubię ten gatunek. Do tego mamy tyle krwi ile na reżysera przystało, w pewnym momencie usłyszałem 2pac'a i o dziwo! kawałek pasował do danej sceny, a takie szczegóły składają się niemalże na kinowe arcydzieło. Zdecydowanie polecam film o 2 zakończeniach.