Jeśli ktoś oglądał Django(tego prawdziwego, z 1966 roku), to wie że ten film nie ma nic z nim wspólnego. Moim zdaniem to była tylko zagrywka marketingowa: nazwijmy film
Django, ludzie przyjdą na dobry western. Myślałem właśnie, że to będzie stary, dobry western gdzie jest motyw, świetna klimatyczna muzyka, dobro wygrywa nad złem i tak dalej.
Tym czasem Django z 2012 roku, to jest kupka - film z czarnuchami, rapem, i raz na jakiś czas strzelaniną.
nawet jak sie komuś nie podobał, bo oczekiwał czegoś innego to myśle mimo to powinen ocene 5/10 bynajmniej dać ... świetne sceny były i dialogi, zaniżyłeś ocene troche w ch*j
A tam sceny i dialogi, skoro to szajs dla murzynów. Nie miał ani grama westernu.
Nie miał ani grama westernu... to znaczy, że zły film juz? 2/10? Moim zdaniem miał dużo z westernu ale już inny klimatycznie Django jest niż te klasyczne westerny z Johnym Waynem :)
Słyszałem, że niektórzy zmieniają ocenę filmu na wyższą po pewnym czasie od pierwszego seansu, także taka sytuacja.
hehe... no niezly ten Tarantino... nawet 'orginalnego Django' wpakowal w maly epizodzik z imieniem :D
Zgadza się - nie miał ani grama (albo niewiele) z westernu. Tak jak Inglorious Bastards nie miał nic wspólnego z filmem o wojnie, a Grindhouse z horrorem o zombie.
TEN Django jest też zupełnie inny niż oryginalny Django z 66'. Ale takie właśnie było założenie i szczerze mówiąc - tego można się było spodziewać po filmie, którego reżyserem jest Tarantino. Nie dziwię się, ze nie przypadł Ci do gustu, jeśli chciałeś po prostu obejrzeć "odświeżoną" wersję dobrego, starego filmu;)
Nie mniej jednak wystawianie oceny na podstawie "ten film nie jest tym, czym chciałbym żeby był" jest niezbyt sprawiedliwe. Jeśli odetniemy się od wielkiego poprzednika i wyobrazimy sobie, że ten film ma zupełnie inny tytuł, a z Django nic go nie łączy - to okaże się, że jest to kawałek naprawdę dobrego, lekkiego i efektownego kina, które dobrze się ogląda i miło wspomina.