Dałam mocne 7. Ale niestety to chyba moja najsłabsza ocena filmu Tarantino. Uważam, że po pierwsze był za długi, można było go spokojnie skrócic do 2 godz. Po drugie zupełnie przecietny scenariusz (żeby nie powiedzic nudnawy) ratuje świetna muzyka, doskonałe zdjęcia, świetni aktorzy. Obrazek naprawdę uważam bardzo profesjonalnie zrobiony, ale akcji jako takiej strasznie mało. Przegadany. Najciekawsza scena to scena negocjacji w posiadłości DiCaprio, jest w niej jakieś napięcie i temperatura filmu wzrosła. Ale tak poza tym dałabym mu tytuł "Dwóch mężczyzn na koniu". Końcówka mnie rozbudziła. Ogólnie - jak dla mnie - mało Tarantinowskiego dystansu.
Tarantino był zawsze fascynatem westernów Pedro Leone zwłaszcza takich jak " Dobry zły i brzydki" czy " Pewnego razu na dzikim zachodzie" ......dużo zniego czerpie..... tamte filmy tez do 3 h dochodzą , tempo akcjii dość wolne...
Ja w Django odnalazłem Tarantino....( nikt sie nie pierdzieli tylko wali z gnata w łeb :D )
I zdecydowanie zgadzam się, ze najlepszy moment filmu zaczął się od pojawienia się Leo....zagrał to rewelacyjnie.....jak Christoph Waltz w Bękartach
Christian Waltz w Bękartach... niezapomniany! :) Dla niego zobaczyłam Bękarty raz jeszcze. Majstersztyk! Ale akurat Bękarty podobały mi się bardzo. Doskonały pomysł na scenariusz, II wojna w stylu Tarantino, ten jego dystans. Ponoć Machulski wyruszył z motyką na słońce i chciał zrobić coś podobnego, ale mu nie wyszło. Nie widziałam.
Zgadzam się...juz ta pierwsza scena w filmie z Żydami pod podłogą zasługiwała na obdzielenie wszystkich Oskarami :)
Kocham Leo w tym filmie. Chociaż był "tym złym" to i tak jego postać była najfajniejsza.
Ogólnie Tarntino stawia na specyficzną akcję, która zawarta jest bardziej w dialogach niż scenach...
Spodziewałem się arcydzieła. Tym czasem obejrzałem tylko bardzo dobry film. Wsród znajomych mam paru przeciwników tworczości Tarantina. Oni po "Django" sięgneli wcześniej niż ja i twierdzili, że w końcu zobaczyli świetny film tego rezysera, a tym czasem mi zabrakło w tym filmie więcej Tarantina w Tarantinie. Jakby za mało pastiszu. Moja ocena to 8,30. I jeszcze jedno. Christoph Waltz - świetna rola, ale strasznie podobna do tej z "Bękartów Wojny", tylko że tam była o zabarwieniu negatywnym a w "Django" o pozytywnym, ale to ta sama rola, te same miny, posługiwanie sie rónymi językami, cięte riposty. Dostał 2 razy oskara za to samo.
W filmach gdzie poprawność polityczna gra pierwsze skrzypce, w naszych pięknych czasach można się dorobić. Film jest dobry, ale gdyby tak, odwrócić role, i w filmie bohater z Azji zabił by tabuny czarnoskórych kowbojów, ciekawe jak "piśmaki" w Stanach by zareagowały na tego typu film, czy był by rasistowski ? Zniewolony wywołuje burzę, bo na Oskary głosowali ludzie którzy go nie oglądali, czy naprawdę za to że było niewolnictwo popada się w błędne koło robienia filmów pod określoną publikę, i wszyscy się nim zachwycają bo reżyser jest dobry, a nie film. 7 dla niego to dobra ocena, ale mnie raczej dziwi że film pokierowany inaczej był by zjedzony przez "hieny" w gazetach. Gdyby bohaterem nie był czarnoskóry i nie strzelał do białych, tylko był innego koloru i strzelał do masy czarnych, to wywołało by skandal światowy. Tak wygląda kinematografia naszych "błędnych" czasów. Taka refleksja po obejrzeniu Django i Zniewolonego.
Dla mnie też Zniewolony to po prostu dobry film, ale czy Oscarowy ? Czy naprawdę jest ponadprzeciętny ? Taka poprawność polityczna, a poza tym czarnoskóry prezydent i wszystko się ładnie łączy i pasuje. Nie był to na pewno film zły, ale nie było to też arcydzieło. Widziałam tylko 4 z nominowanych do Oscara filmów więc w sumie nie wiem który naprawdę zasługuje. Niestety w Polsce nie ma możliwości zobaczenia W KINACH filmów nominowanych do Oscara przed ich rozdaniem.