Ludzie dzielą się tutaj na 3 światy:
- jedni uważają filmy pana Tarantino za arcydzieła - nawet jeśli film okaże się totalną porażką
-drudzy uważają każdy film Pana Quentina za porażkę
-trzeci potrafią spojrzeć chłodnym okiem i dojrzeć zarówno pozytywne aspekty jak i wady kina.
Film jest dobry i ciekawie się go oglądało, ale nazwanie go arcydziełem to gruba przesada i moim zdaniem obnaża zły gust osoby takowy komentarz wypisującej. Klimat filmów Tarantino (cokolwiek to jest) z filmu na film staje się coraz bardziej populistyczny - coraz więcej wymuszonych scen, coraz mniej szaleństwa. Ale i tak znajdzie się ogromna grupa ludzi którzy nie będą potrafili się pogodzić z faktem że era arcydzieł nakręconych przez Pana Quentina zaczyna się kończyć... Choć mam nadzieję że owy reżyser pozytywnie mnie rozczaruje.
zapomniałeś o "drobnym" szczególe- to że tobie coś się nie podoba to nie znaczy, że innym nie może się podobać i trzeba ich traktować jak fanatyków- ja np. uwielbiam wszystkie filmy Tarantina
Czy ja napisałem że film mi się nie podobał? Po prostu nie jest to arcydzieło - inaczej - film ten nie musi być obejrzany przed śmiercią, nie trzeba się spieszyć aby go obejrzeć, gdyż nic wielkiego się nie traci. To jest takie urozmaicenie od poważnych filmów. I troszkę mnie rozczarował w momencie gdy pojawia się w filmie sam reżyser i kilku aktorów których pamiętam z "Od zmierzchu do świtu" - przypomniało mi to jak szybko nasz świat idzie do przodu. Zdawało mi się że jeszcze kilka lat temu Tarantino był jeszcze młody, a okazuje się że minęło ich prawie 20... taka smutna refleksja mi się podczas tego filmu nasunęła, dlatego nie ma czego polecać.