Gdyby nie ostatnie 20 minut, dałbym filmowi 9. Zakończenie jednak powoduje, że dostaje mocną
siódemkę. Te robione na siłę i ukazywane z lubością doświadczonego rzeźnika rozwałki wydają
mi się niepotrzebnym "uatrakcyjnianiem" świetnego filmu. Generalnie po śmierci dr. Schultza
zaczyna sie robić zbyt tandetnie - tak, jakby producenci filmu kupili określoną ilość czerwonej farby
i po zorientowaniu się, że nie zużyli jej w całości, próbowali na siłę zrobić to w ciągu ostatnich 20
minut. Moim zdaniem - nie...
Co sądzicie?