Przyjemny, rozrywkowy film w stylu Quentina :)
Sama historyjka prosta, w sumie ciekawa + sposób w jaki ją opowiedziano (lubię ten styl) +
muzyczny shake, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył: to wielkie plusy tego filmu.
Waltz gra tą samą rolę co w "Bękartach...", duży minus (chociaż wychodzi mu ta rola
wyśmienicie). O ile początek jest intrygujący i muszę przyznać, że wciąga, to środkowa część
dłuży się i jest nużąca, samo zakończenie jest do przewidzenia, ale z całą pewnością nie jest
rozczarowaniem.
Czyli jest to dobre, rozrywkowe kino z przyzwoitą fabułą i kilkoma smaczkami - poziom
"Bękartów..." czyli solidne 6/10 (w przyszłości po kolejnym seansie szansa na 7).
Oceny "8,4" i 14 miejsca w "Top 100" którą obecnie ma ten film, nie skomentuję, bo jest to
normalna sytuacja w wypadku kinowych hitów w mniej niż rok-dwa po premierze :)