Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że Quentin Tarantino biorąc się za western już na samym
początku zakładał, że będzie raczej bawił się konwencją i nieźle namiesza w wyobrażeniach ludzi
o tym jak western powinien wyglądać... Sam nie jestem wielkim fanem westernów, ale warto aby
ludzie którzy lubią ten gatunek, a nie znają Quentina Tarantino (są tacy?), zdawali sobie sprawę z
tego, że ten film to coś momentami bardzo zwariowanego!
Ja po obejrzeniu tego filmu uważam, że to bardziej film akcji połączony z czarną komedią, ale
może tak właśnie wyglądają westerny, a ja się na nich nie znam, więc nie wiem.
W każdym razie, film mocno przykuwa do ekranu i absorbuje uwagę, fabułę poprowadzono w
ciekawy dla mnie sposób, muzyka chociaż wykorzystano utwory współczesne - hip hopowe
pasuje jak ulał do akcji i scen, scenariusz, teksty... wszystko składa się na naprawdę dobre kino.
Ale tym co najsmaczniejsze w tym filmie, taką wisienką na torcie, która sama w sobie już może
nasycić widza, jest moim zdaniem gra aktorska.
Są w tym filmie sceny zaskakujące i riposty tak cięte, że niektóre z nich oglądałem dwa razy żeby
objąć to rozumem. Quentin lubi zaskakiwać, nieraz czymś co jest zupełnie nierealistyczne i
mogłoby spowodować pusty śmiech - taki urok jego kina, ale często są to momenty naprawdę
zapadające w pamięć, nie ze względu na 'wystylizowany kicz', ale po prostu ... zajebistość
aktorów i pomysłów twórców tego filmu.