Długo czekałem na nowy film Tarantino, na tyle długo, że gdzieś po drodze go przegapiłem, na szczęście wczoraj była premiera w HBO i w końcu go zobaczyłem...
…I jest to najgorszy film Quentina -moim zdaniem oczywiście.
Zawsze lubiłem jego styl, ale zwyczajnie to wszystko nie pasowało, te tanie najazdy kamery mógł odpuścić (mimo, że to jego swego rodzaju wizytówka i w Kill Bill sprawdziły się świetnie, tu już nie). Postacie też bardzo średnio, może poza Schultzem- czyli niemcem, który zachowuje się jak anglik (według mojego stereotypowego wzorca;).
Dialogi często o niczym, a co najgorsze w poprzednich filmach mimo że o niczym zawsze były o czymś, a tu są zwyczajnie nudne:(...
Najlepszy scenariusz oryginalny... Niezłe jaja, ale co się dziwić- ameryka;)
I na koniec muzyka... tragedia. Nie wiem czy przerobienie genialnej muzyki Morricone miało być hołdem dla westernu? W moich uszach wypadło kiepsko. Rapu nie komentuje, bo pasował jak przyczepka do Ferrari -a wcale nie jestem zatwardziałym konserwatystom.
Mam nadzieję, że to tylko potknięcie, a nie koniec Tarantino... Niestety kolejny film ma być znów westernem (do gatunku nic nie mam), a co gorsza nasz dowcipny reżyser twierdzi, że przy Django nauczył się je kręcić:/...
obejrzalem juz wczesniej ale tez czekalem na HBO-ten film to porazka ale lepszy niz bekarty i kleska jaka byly kill bille.czyzby quentin sie konczyl?
Ja uważam że to najlepszy film Tarantino od Pulp Fiction. Uwielbiam to jak ten facet prowadzi dialogi. A w zasadzie jak buduje i potęguje w nich napięcie. Pierwsza scena filmu czy np. jadalnia to idealne przykłady. Ten film warto zobaczyć choćby dla kilku najważniejszych scen. Co do postaci to zgadzam się że najciekawszą był Schultz, zgadzam się także że bardziej przypomina stereotypowego angola niż niemca :). Nie zgodzę się jednak że był jedyną ciekawą postacią. Sam Django (skądinąd świetnie zagrany przez Foxxa) jest również bardzo ciekawą postacią. Jak to u Tarantino główny bohater jest trochę "posągowy" ale nie do przesady. Przygotowano dla niego w scenariuszu sporo dwuznaczności (np. scena z psami). No i dwie postacie które przekonały mnie połowicznie. Przewidywalny i średnio ciekawy Candy za to świetnie zagrany przez DiCaprio oraz bardzo ciekawa postać Stephena (ta z kolei moim zdaniem trochę spaprana przez Samuela L. Jacksona).
Czy mógł zrezygnować z tych najazdów kamery ? No nie mógł moim zdaniem. Ten film nie był hołdem dla każdego westernu a dla tzw. spaghetti westernów gdzie takie prowadzenie kamery to standard. Polecam zobaczyć "Za garść dolarów" czy "Dobry, zły i brzydki". Co do muzyki nie wypowiadam się, nie mam zdania. Nie przeszkadzała mi w oglądaniu ale też niespecjalnie ją pamiętam więc widocznie nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Jak na razie soundtrack z "Ostatniego Mohikanina" pozostaje jedyną płytą z muzyką filmową w moim samochodzie :).
Reasumując, film widziałem do tej pory 2 razy. I dzisiaj wieczorem o 22:00 planuję włączyć HBO i bawić się świetnie przy tym filmie po raz trzeci. Pozdrawiam.
Do tej pory właśnie za dialogi ceniłem Tarantino, ale tu mnie nie porwały o ile początek rzeczywiście dobry (mniej więcej do końca zimy- film jest całkiem fajny), tak dalej coraz słabiej. Dla mnie właśnie scena w jadalni i to co wydarzyło się potem jest największą bolączką filmu.
Rozmowa przy kolacji strasznie mi się dłużyła, a co gorsze niczym mnie nie zaskoczyła -strasznie przewidywalna, a na deser strzelanina... Generalnie lubię taki styl, ale tu mi to nie pasowało.
Nie znam się na ramach gatunkowych i może masz rację, że w spaghetti westernach powinny być najazdy kamery i wspomniana strzelanina też pewnie pod to podchodzi, ale na moje oko film jest dość poważny (jak na Tarantino), a te sceny zdają się na siłę krzyczeć „tak naprawdę jestem z klasy B” -po prostu dziwnie się to dla mnie razem komponuje.
Co do postaci, to nie miałem na myśli, że nasz anglik z niemiec jest jedyną ciekawą postacią tylko, że reszta jest po prostu średnia.
Może kiedyś zobaczę go jeszcze raz i zmienię zdanie, ale najpierw- tak jak mówisz „Za garść dolarów” i „Dobry, zły i brzydki”, bo trochę wstyd, że jeszcze ich nie widziałem:/
Masz 100 % racji w stwierdzeniu że te sceny krzyczą "tak naprawdę jestem z klasy B". Tarantino nigdy nie ukrywał że sam jest fanem takiego kina i mocno się na nim wzoruje. Ja osobiście sam uwielbiam taką stylistykę więc w ogóle mi to nie przeszkadza. Co do powagi filmu jako całości to masz rację biorąc pod uwagę ostatnie filmy tego reżysera, ale powplatał trochę "jaj" w swoim stylu :).
"Bohaterski" najazd kamery na niebieskie wdzianko, czy choćby scena z workami na głowach to momenty w których reżyser bardzo mocno mruga okiem do widza.
Cieszę się że chcesz zobaczyć te filmy o których pisałem, Nie gwarantuję że to będą Twoje ulubione obrazy, ten gatunek charakteryzuje się dłużyznami i nie każdemu przypada do gustu. Ale tak naprawdę oglądając "Django" nie poznawszy wcześniej przynajmniej kilku "spaghetti westernów" człowiek nie widzi wielu naprawdę fajnych "smaczków". Pozdrawiam.
Również uważam, że film był co najwyżej średni, dziwią mnie tak wysokie oceny, na imdb też ma identyczną ocenę.. Nie jestem w ogóle fanem tarantino, dla mnie jego filmy to porażka, kill bill, bękarty wojny, ale o gustach się nie dyskutuje, jak widać jest spora grupa ludzi, która hołduje jego filmom, co wynika z tak zawyżonej oceny 8,4 na filmweb i 8,5 na imdb ..
Jedynie podobało mi się jak zagrał Leonardo Di Caprio i Samuel L Jackson, natomiast główny czarny bohater średnio.... i doktor też...
Najpierw mi się bardzo podobał a za drugim razem... Gdy nabrałem dystansu, to... Film słaby, przegadany, gadają i gadają i gadają. Fox zagrał jak mu kazano, ale nie widać w nim jakiejś spektakularnej zmiany i jak to możliwe, że niewolnik nabrał tyle ogłady i tak naturalnie odgrywał swoje "role"?
Może niewolnik nabrał tyle ogłady, bo był tym jednym na 10.000? Poza tym całe życie w niewoli widział jak zachowują się jego "przełożeni".
Film ogólnie dobry, może zbyt przerysowany, ale najwyraźniej takie było założenie reżysera.
Widać, że Tarantino robi sobie trochę jaja np. w scenie z workami na głowach, czy choćby puszczając rap w filmie o takiej tematyce.
Można za ten film dać 6,7,8 lub 9, w zależności od tego co się komu podoba, ale ocena 5, to trochę przesada według mnie. No chyba, że w celu obniżenia pozycji w rankingu, bo na pewno znajdzie się więcej niż 15 filmów lepszych od tego.
dałem sześć. Tarantino robi sobie jaja, ale co za dużo... Dopiero po jakimś czasie zwróciłem uwagę na to, że w sumie ze swojego "znaku rozpoznawczego" Tarantino zrobił w sumie jedyną zaletę- czyli zabawne dialogi i dużo odwołań do klasyki, ale... Nie wiem o czym jest ten film. Tarantino stracił świeżość z czasów Wściekłych psów i Pulp Fiction.
zgadzam sie nic specjalnego, przereklamowany, dialogi ale tylko doktora byly swietne, reszta juz taka sobie, przede wszystkim film moglby byc krotszy chociaz o 40 minut - naprawde przez wiekszosc filmu strasznie sie nudzilam, wszystko przewidywalne, nic nowego, chociaz zapowiadal sie po pierwszych scenach niezle. (Chociaz ta muzyka ozywiala ten film, ja akurat nic przeciwko jej nie mam). A "Bekarty" dwie klasy wyzej.