Zastanawia mnie jedno, co kierowało doktorem Shultzem by rozwiązać sprawę w ten właśnie sposób ( który na pierwszy rzut oka wydaje się totalnie nielogiczny ) a mianowicie zabić plantatora za cenę własnego życia i narażenia Django i jego ukochanej.
1. Niechęć do Candiego, i obrazy jego okrucieństwa, które nie dawały mu spokoju. Zdał sobie sprawę że nie będzie mógł żyć wiedząc, ze ktoś taki chodzi spokojni i robi dalej swoje.
2. Samolubna chęć wygranej i postawienia na swoim ( czyli nie podania ręki znienawidzonej gnidzie :))
3. Przekonanie, iż prawdopodobnie Candi i tak nie puści ich żywych ?
4. Po prostu go poniosło ? :)
5 . Czy może jakaś inna możliwość lub kilka czynników jednocześnie ?
Wydaje mi się że wszystko po trochu. Dołożył bym jeszcze : chęć odwrócenia uwagi Specka od Django i jego żony. Miał ich przecież na muszce, a strzał i poświęcenie Waltza, dało Django czas na reakcję i jakąkolwiek możliwość ucieczki .
Raczej to pierwsze, widząc jak Candi traktuje Czarnych, Shultz był gotowy oddać za nich życie, co oczywiście jest kolejną ironią Tarantino...
Schultz po prostu brzydził się Candim a ta "umowa" sprzedaży Brunhildy za 12 patyków była wielką ujmą na jego honorze. Wyraźnie przybity wychodzi do biblioteki nie wiedząc co z sobą począć a Candi zmierza za nim i jeszcze go prowokuje. Kiedy Schultzowi w końcu udaje się pogodzić z tym wszystkim a na jego twarzy pojawia się uśmieszek, Candi wyprowadza go z równowagi tym uściskiem. Myślę, że to były dwie wielkie indywidua, dla których jedno pomieszczenie było za ciasne. Każdy chciał, żeby na koniec wyszło na jego i Schultza poniosło (dlatego przeprasza Django).
a mnie zastanawia czemu wystrzelił tylko raz i tylko do Candiego, szeryfa na początku poczęstował dwiema kulkami
Ha, dobre pytanie. Wydaje mi się, że egzekucja szeryfa to jedyny moment, kiedy strzelono dwa razy z tego pistoletu. Po wystrzale Schultz przekłada pistolet z ręki do ręki (może go przeładowuje?) i dopiero po chwili strzela. Myślę, że założenie było takie, żeby to był jednostrzałowy pistolet.
Jeśli jednak to jest pistolet wielostrzałowy, to faktycznie, dziwne.
racja, przeładowuje pistolet przekręcając go drugą ręką, w następnym ujęciu widać że nadal ma go w prawej ręce, pewnie jakiś mechanizm sprężynowy i całkiem możliwe że nie jest to tylko filmowy gadżet, kiedyś czytałem o takich precjozach :) pozdrawiam
Wszystkie cztery powody są jak najbardziej poprawne. 1. jest oczywisty, przecież chwilę wcześniej jest powtórzona scena "rozrywkowych psiaków". Co do 2., to tu świadectwem jest cały film, gdzie Schultz w większości sytuacji wyłamuje się ze schematów i demontracyjnie okazuje swoje poglądy. 3. - nie wiem, czy on był o tym przekonany, ale ja jako widz miałem wrażenie, że cały "uścisk ręki" był prowokowany przez Candy'ego w celu odegrania jakiejś scenki o niezbyt rzyjemnym zakończeniu dla Schutza i Django. 4. - już wcześniej zdenerwowany Schultz wypadał z roli - i nie chodzi mi o rolę entuzjasty murzyńskich walk, ale rolę zawsze opanowanego intryganta, który grał wcześniej wymienioną rolę (kiedy przy stole straicł panowanie nad sobą).
Możemy co najwyżej dyskutować, co było elementem kluczowym w tamtej sytuacji i co przelało czarę, ale tutaj każdy będzie miał inną opinię (no może nie każdy, gdyż kombinacji jest skończona liczba).