Zastanawiam się czy Christoph Waltz jest w stanie zagrać inaczej niż zrobił to W Bękartach i
Django. Postacie z tych filmów różnił tak naprawdę tylko kostium. Nawet w Rzezi trudno mu było
pohamować tą charakterystyczną manierę. Nie mówię, że to źle bo uwielbiam jego role ale tak
mnie właśnie zastanowiło. Może w innych produkcjach było inaczej ale nie oglądałem więc może
ktoś bardziej obeznany się wypowie na ten temat.
Dobre pytanie. W "Wodzie dla słoni" najłatwiej chyba dostrzec tę manierę. Na dzień dzisiejszy chyba nie ma w swoim dorobku bardzo dobrej kreacji, która bardzo by się różniła od tej w Bękartach. Chyba, że w jakiejś niemiecko-austriackiej produkcji, o której nic nie wiemy :)
*Do tych, którzy nie radzą sobie z czytaniem ze zrozumieniem. Kreację w Bękartach uważam za genialną, ale wszystkie inne które widziałem są podobne pod względem środków aktorskiego rzemiosła.
Chciałem założyć post o tym samym temacie. Oglądałem i miałem wrażenie, że oglądam Porucznika Landę. Choć początkowo sądziłem, że to celowy zabieg.
Tarantino wymyślił te filmy jako powiązane, nie fabularnie w żaden sposób, a po prostu tworzą pewną serię filmów o podobnej tematyce, taka jego "trylogia zemsty", więc dla mnie nawet fajnym zabiegiem jest umieszczenie w dwóch powiązanych filmach, bardzo podobnego bohatera, nawet tej samej narodowości, tylko po dwóch stronach "filmowej barykady" (Landa był przeciwnikiem głównych bohaterów, Schulz przyjacielem Django). Można nawet pomyśleć że Schulz z Landą są w jakiś sposób powiązani rodzinnie, oczywiście nikt nie mówi że to jest jakaś słuszna interpretacja, czy jakikolwiek zamysł twórcy, ale tak sobie przez chwilę pomyślałem. Landa jako wnuk siostry Shulza czy coś w tym stylu.
Nie wiem, nie widziałem tego filmu. Nawet jak inaczej nie potrafi to u Tarantino ma to pewne uzasadnienie.
W Rzezi zagrał świetnie. Bardzo przekonywająco. W połowie filmu już miałem odruchy złości na "ten znowu z tym telefonem".
W Bękartach i Django grał idiotycznie.
Przekonywająco, ale na przedstawieniach teatrzyku dla przedszkolaków. Dokładnie tak, nie przesadzam. Grał jakby odgrywał rolę złego pana wika.
W Bękartach nawet intensywniej.
Myślałem, że po prostu Tarantino sobie tak wymyśł, żeby grali jak ćwoki (Pitt, którego bardzo cenię za aktorstwo, też tam odstawiał rolę drewnianego Johna Wayne'a), ale jak widzimy, Waltz w Django, znowu gra taką bajkowo-dziecinną postać.
Z resztą to Tarantino już coraz mniej się wysila. "Publika i tak wszystko pożre..."