Pierwsze 15-20min zapowiadało naprawę dobry film, niestety. Od kiedy tarantino robi tanie dramaty bazujące na ciągłej litości i współczuciu do murzynów? Aż mnie zemdliło po tym filmie, uważałem gościa za inteligentnego i nagle podaje nami tani chłam ze swoim standardowym dodatkiem krwi i świetnych aktorów. I chociaż film to totalna bajka która należy oglądać z ogromnym dystansem i humorem to
całkowicie nie akceptuje jakiegoś czarnego niewolnika, który umie czytać i pisać, jeździć konno i jest urodzonym strzelcem wyborowym, zaś jego zona niewolnicza murzynka zna języki obce? To chyba nie miała być parodia niewolnictwa?
Początkowe miasteczko w filmie wygląda na 18 wiek max, co nie przeszkadza bohaterom słuchać Beethovena czy rozmawiać o 19-nasto wiecznej literaturze. Film miał być chyba w klimacie westernowym? W ogóle cały film jest na każdym kroku zalany jakąś bzdurną muzyką.
Ogólnie im dalej tym film jest słabszy. Fabuła coraz bardziej zaczyna kuleć, być naciągana i pozbawiona sensu- nie chcę mi się o niej pisać.
Pierwsza połowa mimo wszystko dała mi satysfakcję z oglądania, zaś druga przeżuła strawiła i wypluła mój mózg na podłogę, obrzydziła, zawstydziła i sprowadziła do poziomu intelektualnego zera.
Chłam za duże pieniądze z porządnym aktorstwem, nudną już i plastikową brutalnością, zmarnowaną pretensjonalną fabułą próbującą wzruszyć najtańszym kosztem i sprowadzić widza do poziomu barana.
Potęga tego filmu (wg mnie) polega na klimacie scenach brutalnej, przesadzonej ale potwornie sugestywnej akcji. Film pokazuje jak zły jest rasizm, jak ludzie mogą być bezwzględni a zarazem podchodzi do tego z humorem, ciekawą hisorią i charyzmatycznymi bohaterami. Właśnie dlatego uważam że ten film jest wielki i należy do moich ulubionych. No takie jest moje zdanie.
Kurcze, czy naprawdę nie rozumiesz tego, że nie każdy film musi być realistyczny? Oceniając tekst kultury (film, książkę, album muzyczny czy nawet grę komputerową), warto wziąć pod uwagę tzw. konwencję. Tarantinowska estetyka opiera się przede wszystkim na pastiszu i na żonglerce nawiązaniami z historii kinematografii (w filmie wykorzystane są liczne cytaty ze starszych filmów lub ich parafrazy oraz coś na kształt coverów ujęć). Last but not least, produkcje Tarantino ociekają przemocą (i nie jest to bezsensowne, poczytaj sobie choćby książki słoweńskiego filozofa Slavoja Žižka, zwłaszcza Violence. Six sideways reflections). Pooglądaj klasyczne spaghetti westerny, zapoznaj się z produkcjami Sergio Leone oraz z pierwszą wersją filmu Django, którą wyreżyserował Sergio Corbucci. Spójrz szerzej, a dostrzeżesz np. to, że Franco Nero, który w 1966 roku grał tytułowego Django, w krytykowanym przez Ciebie filmie z 2012 prosi o przeliterowanie tego imienia. Wydaje mi się, że jestem za cienki w uszach, żeby wyłapać wszystkie smaczki z takich filmów jak ten. Mam zbyt małą wiedzę o filmie, żeby to wszystko zrozumieć, ale cieszę się, że rozumiem choć część. Reasumując: czasem coś wydaje się być głupie, ale może po prostu tego nie rozumiemy?
Możliwe możliwe...tak czy siak druga połowa filmu mnie zirytowała nawet jeśli to pastisz. Nawet jeśli go nie byłem w stanie wychwycić :-).
Death Proof bardzo mi się podobał a Django do momentu po zabiciu tej trójki braci. Co zresztą bardzo mnie pozytywnie zaskoczyło główny wątek fabularny został rozwiązany tak szybko a nie jak spodziewałem się na koniec filmu. Pierwszą wersję Django muszę oczywiście zobaczyć.