Ja tam uważam że to świetny film, doskonale obsadzone role - już sam nie wiem która lepsza , ale chyba Waltz i di Caprio, fajne dialogi , klimat, muzyka, tylko za dużo krwi - ale to podobno typowe dla Tatantino. Dawno jakis film mnie tak nie wciągnął jak ten, choc w sumie to taka bajeczka z happy endem.
Faktycznie di Caprio wręcz hipnotyzuje. Po "Bękartach wojny" które nie do końca mi przypadły do gustu, po "Django" znów odzyskałem wiarę w Tarantino (i w dodatku nie przepadam za westernami). Przesadne epatowanie przemocą to wizytówka tego reżysera (ale te sceny są tak surrealistyczne, że nie napawają obrzydzeniem). Skoro spodobało Ci się "Django", to gorąco zachęcam do zapoznania się z innymi filmami tego reżysera, z "Pulp Fiction", "Wściekłych psach" czy "Planet Terror" na czele :) (miał trochę tych filmów).
z chęcią obejrzę "Wściekłe psy" i "Planet Terror". Pulp Fiction, Kill Bill, jak i Bękarty Wojny juz widziałem - w tym ostatnim Waltz też świetnie grał.
Prawda to, nawet nie wiem czy nie zagrał lepiej niż w "Django" (chociaż i tutaj jest świetny). Aha, jest jeszcze "Death Proof", ale ma specyficzny klimat więc nie każdemu podchodzi (mnie osobiście się podobał). No i świetnie zagrał "odkurzony" Kurt Russell. Pozdrawiam! Pozwolę sobie na jeszcze jedną rekomendację - "Cztery pokoje", to chyba nawet od niego zaczęła się moja wielka sympatia dla tego "pokręconego" reżysera :)