Film podobał mi się do momentu pojawienia się Kang Hee-won, no ten koleś to MEGA frajer, widział że jest z nim nie szczęśliwa, ale trzymał ją na siłę. A ona ? idiotka, nie wiem która kobieta poświęciła by samą siebie, bardzo cierpiała, by ulżyć jakiemuś niedojdzie. No i jeszcze ta końcówka... WTF ?, aż trudno uwierzyć, jak reżyser mógł pomyśleć "tak właśnie o coś takiego mi chodziło". Przecież to była jakaś jawna kpina, dawno nie widziałem tak spartaczonego zakończenia.