Filmy takie jak "Do utraty tchu" można oglądać na dwa (co najmniej) sposoby. Z szacunkiem należnym klasyce i bez. Czyli pamiętając, jak nowatorski był to film w tamtych czasach, gdy filmy kręcono w studiach, dialogi szlifowano do perfekcji a kamera obowiązkowo jeździła na wózku. Ale można o tym nie pamiętać i potraktować pełnometrazowy debiut Godarda jako po prostu jeszcze jeden film, który ma dostarczyć nam rozrywki przez półtorej godziny. Uważam, że dzieło Godarda broni się w obydwu przypadkach.
Gdybym niczego nie wiedzial o francuskiej Nowej Fali, film zapewne i tak by mi się podobał. Jego niepodważalne atuty to przede wszystkim Jean Seberg - niebanalnie piękna, a przy tym kreująca niejednoznaczną, intrygującą postać, oraz Belmondo, nadający swojemu Michelowi rys autoironii, na wzór bohaterów Tarantino. Do tego dochodzi Paryż sprzed półwiecza, którego urok jest niepodważalny, a fakt, iż film jest czarno – biały, tylko ten paryski charm podkreśla. Już te trzy elementy, w połączeniu z metodą Godarda, stawiającego na autentyczne plenery, improwizację na planie i kamerę z ręki czynią "Do utraty tchu" filmem wartym uwagi każdego widza nie ograniczającego się do filmowych nowości.
Historia opowiedziana przez Godarda jest dość prosta, ale wcale nie tak oczywista, na jaką wygląda. Piękna Amerykanka, mieszkająca i pracująca w Paryżu, podczas wyjazdu nad morze poznaje przystojnego Michela. Urok złego chłopca działa na Patricię na tyle mocno, że gdy po jakims czasie ten niespodziewanie zjawia się w Paryżu, spotyka się z ciepłym przyjęciem. Nie zniechęca jej nawet to, że Michel okazuje się złodziejem samochodów, ściganym za zabicie policjanta. Do tej pory historia jest dość schematyczna. Jednak reżyser postanowił, że Patricia nie będzie typową dziewczyną gangstera. Tuż przed finałem denuncjuje ona Michela i jest to bodaj najciekawszy pomysł Godarda – scenarzysty.
Dlaczego właścicie Patricia wydaje Michela w ręce policji? Czy jest to irracjonalny, impulsywny gest, na jaki pozornie wygląda? Przecież groteskowi policjanci wcale jej nie przestraszyli, podobnie jak nie zrobiły na niej większego wrażenia przestępcze dokonania Michela. Obstwaiałbym jednak kalkulację Patricii, nie do końca może uświadomioną. Michel zakłócił przecież jej całkiem przyjemne życie początkującej dziennikarki. Wraz z jego przyjazdem pojawił się dreszcz emocji, ale też realne niebezpieczeństwo. Jeżeli telefon na policję był impulsem, to takim analogicznym do freudowskiej pomyłki.
Debiutując jako reżyser pełnometrazowej fabuły Godard miał 29 lat. Jego aktorzy byli jeszcze młodsi – Belmondo o 3, a Seberg o 8 lat. Przypuszczam, że wiek twórców na równi ze świeżością koncepcji Nowej Fali przyczynił się do tak dobrego efektu końcowego. Powstał film pozbawiony patosu, koturnowości. Bez pozytywnych bohaterów i morałów, za to ze stylowym Paryżem w tle i chryzmatycznymi bohaterami na pierwszym planie. Po prostu filmowy impresjonizm.
Więcej moich recenzji na blogu: http://nowerekomendacje.blogspot.com/