PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=893}
7,6 14 984
oceny
7,6 10 1 14984
7,5 26
ocen krytyków
Do widzenia, do jutra...
powrót do forum filmu Do widzenia, do jutra...

choć z dzisiejszego punktu widzenia byc może już banalny bo przecież temat niewinnej i nieskażonej niczym miłości kino wyeksploatowało już chyba całkowicie. Niemniej jednak w tamtych czasach, poodwilżowych, kino pozbawione politycznego podtekstu było czymś niezwykłym. Prosta historia opowiedziana w niebanalny sposób i ukazana z niezwykłą lekkością i elegancją. Naprawdę zadziwia magiczny i poetycki klimat tego filmu. Jak na owe czasy musiało to być dla widza, obytego z cieżkim kinem soc, niezwykłym przeżyciem. Dziś ogląda sie to raczej jak piękne wspomnienie pięknych ludzi których życie potoczyło się tak a nie inaczej. Cybulski wkrótce zginie a Tuszyńska się stoczy w otchłań nałogu. Wiele osób też już odeszło a to ledwie 50 lat.
Tuszyńska idealnie wpasowała się w rolę, ale chyba tylko dlatego że zagrała tam samą siebie albo kogoś kim chciała zawsze być. Następne role sprawiały jej już wiele kłopotów. W końcu posypało się wszystko. przykre to i smutne . Tak kontrastujące z onirycznym klimatem jej narodzin jako gwiazdy w tym filmie.

ocenił(a) film na 8
erbass

Bardzo ciekawy wpis!

ocenił(a) film na 8
erbass

w PRL zawsze jest obecny podtekst polityczny.
Np. scena przy ogrodzeniu konsulatu, kiedy stoją po dwóch stronach kraty, on mówi tylko po polsku, a ona tylko po francusku - to symbolizuje, że spotkały się dwa nieprzystające światy. Ona wyjedzie, on za nią - jak byłoby w filmie z normalnego kraju - nie może.

SiIverin

mylisz symbol z interpretacją. symbol należy do pojęć obiektywnych, interpretacja jest skrajnie subiektywna. Dla sprecyzowania tej kwestii polecam lekturę któregoś z prac traktujących o pojeciach symbolu, alegorii i interpretacji. Innymi słowy symbol (znak widzialny) musi być zakodowany w kulturze i musi mieć zdefiniowane, konkretne znaczenie. W scenie którą opisujesz trudno się tego dopatrzyć wiec jest to po prostu interpretacja.

ocenił(a) film na 8
erbass

ale pierniczysz. Wiadomo, że wyraziłem się potocznie, a tu jakiś smutny purysta nadyma się definicjami słownikowymi i "poleca lekturę", żenada.
BTW, czasownik "symbolizować" ma nieco odmienne znaczenie od rzeczownika "symbol" i jest używany w znacznie szerszym zakresie, szczególnie w mowie potocznej. Podpowiem: otóż stanowi dość typowy zamiennik słów w rodzaju: "oznacza", "kryje", "pokazuje".

Więc dobrze: Jest to tylko interpretacja tego, co symbolizuje ta część filmu - w sposób bardzo mocno zakodowany w kulturze, bowiem zarówno postawienie postaci po dwóch stronach żelaznej kraty, jak nakazanie im rozmowy w dwóch słabo znanych przez drugą stronę językach to typowe chwyty teatralne, od pokoleń podświadomie rozpoznawane przez większość widzów. Zadowolony, szczęśliwy, happy now? ;P
Interpretacja pewna jednak na 99%, bo czy był to świadomy zamysł twórców, czy też tylko przypadkiem "tak im mądrze wyszło", scena miała wtedy oczywisty wydźwięk. Rozdzielenie, opozycja dwóch niepasujących światów (kto wie, może nawet w zamyśle dosłownie "żelazna kurtyna", a cenzor tego nie wyłapał). Zresztą przez cały film czuje się tę właśnie dysproporcję. Ona jest z wolnego, zamożnego świata (widoczna jest tu przez cały czas polska tęsknota za Zachodem, samochodami, tenisem, modnymi strojami, powiewem wolności w tych Bim-Bomach), on za nią nie pojedzie, jak mógłby próbować nawet biedny chłopak z normalnego kraju - więc w momencie wymiany konsula bajka się kończy. Ona może zstąpić na jego małą planetę, albo nie. On nic nie może.

PRL lat 50-tych. Czego jeszcze nie rozumiesz?

ocenił(a) film na 9
SiIverin

Ona nie podejmuje decyzji, jest ciągana przez to gdzie jej ojciec ma pracować. Dzieli ich wiele, styl życia, miejsce, czas i oboje nie są w stanie wyrwać się z tego co przyniesie jutro.

ocenił(a) film na 8
koo_2

Lewactwo jak zwykle nie zajarzyło problemu - typowe ;)
Nie rozmawiamy tu o wszystkich kwestiach egzystencjalnych i psychologicznych, tylko o jednym elemencie czysto politycznym, obecnym w cenzurowanych filmach z tamtych czasów jedynie w ukryty sposób, w niedopowiedzeniach lub takich właśnie scenkach.
Ona może wszystko (ma już 18 lat, nie musi słuchać taty, cały świat stoi otworem), on nie może nic (bo żyje w kraju komunistycznym i na dodatek z tego powodu strasznie biednym).

ocenił(a) film na 7
SiIverin

jest gdzieś może tłumaczenie tego, co mówi Margueritte przy bramie?
póki co, jak dla mnie miesza się w filmie podtekst polityczny ze zwykłą relacją partnerską. Ze słów Margueritte wypowiadanych po polsku wynika, że związek później to "nuuda". Nuuda - powtarza to.

ocenił(a) film na 8
Larii

a gdzie oglądałaś?
Na YT jest wersja z możliwością włączenia ang. napisów na dole.

ocenił(a) film na 7
SiIverin

na yt właśnie ;) nie pomyślałam, że ta opcja może tu zadziałać.
dzięki, sprawdzę.

ocenił(a) film na 7
SiIverin

znalazłam coś takiego https://youtu.be/c8W7D3jPQQ4
sprytne połączenie sytuacji politycznej z relacjami partnerskimi. Pewnie silnie rozwinięta wówczas cenzura nie dopuściłaby dosłowności.

ocenił(a) film na 7
erbass

"temat niewinnej i nieskażonej niczym miłości"
Właściwie to trudno wyłapać jakaś główną myśl w filmie. Chciałoby się taką jak powyższy cytat, ale przeczy temu sama główna bohaterka niewierząca w powodzenie związku i czymś nienaturalne skażona, bo mając 18 lat jest się idealistą w każdym calu.

ocenił(a) film na 8
Larii

Margueritte jest "skażona" tym, że jako córka dyplomaty nie mogła nigdzie zapuścić korzeni.
Była już w kilku rożnych miejscach, które mogłyby jej się spodobać, mogłaby się z kimś zaprzyjaźnić, wdać w romans, ale zawsze musiała wyjechać. Poza tym przyzwyczajona do szybkiego życia i bez wątpienia wychowana na ówczesnym modnych prądach i filmach, nie wiadomo czego młodzież dokładnie powinna chcieć, ale byle nie tego, co jej rodzice, w tym nudnych związków. Ta "nuuda" to tylko taka ówczesna odmiana buntu, rzecz powierzchowna. Tak naprawdę ona trochę tęskniła za jakąś stabilizacją.
Po drugie jest osobą z bogatej sfery (samochody, stroje, powiew wielkiego świata) w biednym, komunistycznym kraiku.
Teraz sytuacja jest odmienna, ma już 18 lat i mogłaby coś zrobić sama, ale mimo pewnej tęsknoty nie decyduje się. Może w następnym i normalniejszym kraju, gdy będzie trochę starsza ;)

To nie całkiem jest film o "niewinnej i nieskażonej niczym miłości", tylko właśnie skażonej uwarunkowaniami. Przy czym w przypadku Cybulskiego niemal dokładnie odwrotnymi. Zwróćmy uwagę, Margueritte jest tu bardzo rozsądną, mocno stąpającą po ziemi osobą, choć ma tylko 18 lat, to on buja w obłokach i ucieka w swój świat, choć ma 25. Bo realnie niewiele może. Zupełnie odwrotnie niż byłoby w normalnych warunkach.

ocenił(a) film na 7
SiIverin

Dzięki, to sporo rozjaśnia, bo wiele rzeczy nie pasowało mi do siebie. Z jednej strony, dlaczego Margueitte, która cały czas nie może zrozumieć dlaczego Jack jest wciąż taki smutny, namawia go - "uśmiechnij się", sama jest wewnętrznie dość "postarzała". Stanowili dla mnie oboje niespójny obraz psychologiczny. Oczywiście, jeżeli pamięta się o tym, w jakich realiach są osadzeni można wiele sobie dopowiedzieć, jednak przez ostrożność scenariusza i dialogów film w pierwszym momencie może wydawać się niedociągnięty.

ocenił(a) film na 8
SiIverin

Margueritte nie tesknila za zadna stabilizacja, bo byla dzieciakiem ktory niczego jeszcze nie przezyl- zadnej powaznej milosci. W wieku 18 lat po prostu zachlysnela sie swoja mlodoscia, chlonela barwy swiata, chlonela to ze podoba sie chlopakom. Są kobiet introwertyczne marzace o tej wielkiej milosci a są też kobiety ekstrawertyczne - ktore nierzadko wiecznie się 'nudzą' (cecha idiotow) i dlatego zaden partner ich nie zadowoli.

Co do rozsadku to chyba robisz sobie jaja. Rozsadek ma tu Cybulski, bo prawdziwa milosc na ktorej buduje sie wieloletni zwiazek malzenstwo i dzieci zaczyna sie wlasnie od idealistycznej milosci, wspolnych przepieknych chwil, itp. Potem pojawia sie rutyna- i jesli partnerzy sa idiotami to ze soba zrywaja, jesli sa inteligentni, zdaja sobie sprawe, ze taka rutyna bedzie w kazdym zwiazku wiec idiotyczne jest zrywanie i tworzenie kolejnego. Po prostu caly zwiazek i bycie ze soba jest juz oparte na tym fundamencie zbudowanym na podstawie ich idealistycznej mlodzienczej milosci, poznania, itp.
Margueritte nie jest w niczym rozsadna, jest glupim dzieckiem ktore odbiera sobie szanse na prawdziwa, niewinna milosci sama z siebie robi starą babę. Z podejsciem jakie ona prezentuje spotkac mozna sie najczesciej u lewackich kobiet ktore w wieku 45 lat wlasnie spotykaja kolejną (8, czy już 9?) 'prawdziwą' milosc. I tak beda spotykac i rozwodzic sie bez konca. Czemu? Bo nie rozumieja podstaw ktore napisalem powyzej

ocenił(a) film na 6
erbass

Ciężko to nazwać miłością, bo nawet nie wiadomo kto z kim miałby być parą. Jakby tak wyglądały związki, to naszego pokolenia już by nie było.

erbass

- choć z dzisiejszego punktu widzenia byc może już banalny bo przecież temat niewinnej i nieskażonej niczym miłości kino wyeksploatowało już chyba całkowicie. „ Takie zdanie pozbawione duszy, samo w sobie puste i wyeksploatowane chyba całkowicie. Rozbolało mnie serce po powyższej recenzji. Co radzicie?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones