Świąteczny slasher w reżyserii Davida Hessa (Krug z "Last House on the Left"). Chyba jedna z najgorszych produkcji tego typu, z jakimi się zetknąłem. Koszmarnie wprost grana przez wszystkich bez wyjątku odtwórców (co akurat poczytać można za plus, bo miejscami jest naprawdę zabawnie), pełna nonsensów i bzdurnych "zwrotów" akcji. Sceny zabójstw niespecjalnie efektowne, reżyseria na poziomie Jessa Franco, ale w sumie czego można się spodziewać po debiutującym za kamerą aktorze drugiego planu. Fabuła to schemat zerżnięty z "Piątku 13-ego", w dodatku w sposób tak nieudolny, że trwoga bierze widza. Przez jakiś kwadrans do śmiechu, później już tylko nasennie, bo i tandeta potrafi znużyć.