Kogo zszokował moment, kiedy Max idąc przez winnice (jakos zaraz po przyjezdzie) jadl pomidora (czy cos takiego) i sie nim pobrudzil? Nie uwazacie, ze to ciekawe odejscie od jakiejstam estetyki? Malo jest takich innych, kontrowersyjnych momentow w kinie... Zawsze wszystko jest ladne, czyste, jak sie ktos pobrudzi, bo np wypadnie z samochodu to zawsze równomiernie, jak podrze ubranie to zawsze jakos z klasa. A tutaj? Tak po prostu, niezdarnie uchrzanil sie pomidorem, czy ktos odczul wtedy jakas innosc wtedy? Taki zyciowy zonk, ale nie ma takich w duzej ilosci filmow...
To byl wlasnie jeden z momentow w tym filmie ktory mnie zaskoczyl ale i rownoczesnie bardzo mi sie spodobal. Prostota, nieład, samo zycie.. Brakuje takich prostych ale nie durnych filmow, bo ten film nie jest tylko o uchrzanianiu sie pomidorami czy wpadaniu do basenow tylko o roznych zwyczajnych asektach zycia, o czerpaniu radosci z tych prostych rzeczy.
No tak, tak to nie jest film o "uchrzanianiu sie pomidorami", tylko wlasnie ten moment zblizyl ten film ku nam samym, ku kazdemu czlowiekowi, bo ma takie proste, zyciowe aspekty... Jak np ten pomidor... Zgadzam sie, ze nie chodzi o durnote, lecz wlasnie nawiazanie do samego zycia... Jak np spojrzenie w lusterko podczas wysiadania z samochodu (czy nic nie jedzie) od strony ulicy, gdzie w 90% filmach tego brak!!! Widac, ze jest ustawione i to przypomina nam o kamerze, o ktorej powinnismy zapomniec ogladajc film!!!