Film odarty ze wszelkich ozdobników. Bez ścieżki dźwiękowej, pięknych, włoskich krajobrazów, kolorów. Pustynne plenery, architektura wymarłego blokowiska, przymglone światło- idealnie przylegają do osobowości dwóch głównych postaci. Obydwie są irytujące, jedna przez swój psychopatyczny, nie do zatrzymania brutalizm, druga przez swoją poddańczość ze wszystkimi „wadami kręgosłupa”. Dosłowność skontrastowania postaci przez ich fizjonomię tylko trochę mi przeszkadza. Tu nie ma pozytywnych bohaterów, jest pitbull i menda, mnóstwo obrzydliwej, betonowej szarości (dosłownie i w przenośni) i ulga,że to film i że się skończył.