Wiele osób krytykuje ten film za bzdurny scenariusz. I w sumie racja, ponieważ jest pełen nielogiczności, uproszczeń i głupot. Ale tak szczerze powiedziawszy, ja osobiście nie nastawiałem się na coś dobrego w tej materii. Miałem nadzieję na dobrą zabawę, na to, że Sam Raimi zrobi z tego 'własny' film i będzie to coś nowego, świeżego.
A tymczasem nic z tego. Film nazywa się multiwersum szaleństwa(obłędu), ale maks na co stać scenarzystów to świat w którym zamiast na zielonym przechodzi się na czerwonym przez ulicę i pizzowe kulki(które znając życie pewno gdzieś w USA i tak są sprzedawane). SERIO? Oczekiwałem świata gdzie zamiast ludzi są małpy i dostaniemy orangutana strange'a, świat w którym ludzie komunikują się pierdami, w którym Wonga goni clown, świat gdzie to Christine jest najwyższym magiem(scenarzyści chcieli uzyć tej postaci WIĘC JĄ UŻYJCIE a nie, że rozwala duchy jakimś mcguffinem). Pomyślcie sobie o tym - Strange widzi ją w cieniu "Christine?", a one wylatuje i bam "Starożytnym zwyczajem jest ukłonić się przed najwyższym magiem". A na koniec np. normalny Strange + małpi Strange(lubię go sobie wyobrażać jako orangutana jak z Prachetta bibliotekarz) + Christine kontra Szkarłatna Wiedźma. A tak dostaliśmy pizzowe kulki. Co za żart. To w animowanym Spidermenie(który był świetny swoją drogą) multiwersum było dużo bardziej obłędne, bo był np. świniakpająk Peter Porker(tak proste, a za każdym razem śmieszy). dziewczyna z anime i co najbardziej świrnięte w tym wszystkim - Nick Cage.
Tutaj zaś multiwersum to zaprzepaszczona szansa. Jedna z najśmieszniejszych rzeczy to gdy 'zły' Strange pyta się dobrego by udowodnił, że jest kim jest. I opowiada o siostrze, które się utopiła w jeziorze. Gościu - to JEST INNY ŚWIAT, ten Strange może miał 3 braci, albo jego siostra zginęła w pożarze sławojki gdy robiła kupę.
Cieszyły pewne nawiązania do Evil Dead, parę light horrorowych motywów było fajnych i martwy Strange z płaszczem z duchów był cool(przy czym było go z 15 sekund). Ale ogólnie to niestety niewykorzystany potencjał. Nie przyczepiam się do aktorów, do realizatorów wszelakiej maści - wszystko było na swoim poziomie. Ale nie było ani grama szaleństwa niestety, a całość była po prostu nudna.